Nauczanie w polskich szkołach jest ukierunkowane na niuanse związane z cywilizacją helleńską, łacińską i początkami chrześcijaństwa. Historia Polski w zasadzie zaczyna się w 966 r. wraz z chrztem Mieszka I, a wydarzenia poprzedzające ten akt traktuje się jak legendy bądź fakty niegodne wspominania.
Jako czynny nauczyciel daleki jestem od twierdzenia, że z polskich szkół należałoby wyrugować nauczanie o mitach Greków i Rzymian czy omawianie fragmentów Biblii. Uważam, że znajomość tych dziedzin jest świadomemu człowiekowi bardzo potrzebna do tego, żeby rozumieć i właściwie interpretować kluczowe aspekty rzeczywistości. Jako kontynuatorzy cywilizacji zachodniej nie jesteśmy w stanie uciec od odwołań do motywów zaczerpniętych z tych kodów kulturowych. Sądzę jednak, że wiedza związana tylko z tradycyjnymi systemami wierzeń nie jest wystarczająca, żeby w pełni poznać swoją tożsamość.
Brak rzeczowego nauczania o wierzeniach dawnych Słowian sprawia, że jesteśmy cywilizacyjnie wykorzenieni, gdyż nie znamy pewnych kluczowych elementów naszego „kulturowego alfabetu”. Choć w wielu szkołach dalej praktykuje się zwyczaj topienia marzanny (tj. rytualnej kukły), raczej nie wspomina się przy tej okazji o bogini o tym imieniu. Choć malowanie pisanek wciąż jest wyśmienitą rodzinną rozrywką, rzadko mówimy o tym, że to element zaczerpnięty z obchodów słowiańskich Jarych Godów. Mimo że w wielu polskich domach w wigilię Bożego Narodzenia zostawia się dodatkowe miejsce przy stole, niewielu kojarzy, że jest to nakrycie przeznaczone dla duchów przodków.
Większość wciąż praktykowanych współcześnie tradycji i zwyczajów ma rodowód w kulturze przedchrześcijańskich Słowian. Nawet jeśli wtórnie nadano im kontekst chrześcijański, dobrze mieć świadomość ich pierwotnego sensu. W dobie postępującej laicyzacji i malejącej religijności społeczeństwa powinno się wyraźnie sygnalizować, że dane tradycje nie mają związku wyłącznie z jednym systemem wierzeń. Tradycja powinna być społecznym spoiwem także dla ludzi o skrajnie odmiennych przekonaniach religijnych. Żeby dobrze zrozumieć świat magicznych wierzeń Słowian, trzeba przyjrzeć się procesom, którym rodzime wierzenia i zwyczaje podlegały przez wieki.
Dzieje chrystianizacji Słowian
Spośród wszystkich ludów Europy Słowianie pozwolili się schrystianizować względnie późno. Po legalizacji chrześcijaństwa w 313 roku przez Konstantyna Wielkiego i wydaniu w 380 roku Edyktu tesalońskiego dalsza ekspansja tej religii na resztę Europy stała się procesem nieuniknionym. Dzięki szerokim granicom Cesarstwa Rzymskiego chrześcijaństwo łatwo rozprzestrzeniło się na romańskim obszarze kulturowym. Na silną pozycję tej religii nie wpłynął nawet późniejszy upadek Cesarstwa Zachodniorzymskiego (476 r.). Już w pierwszej połowie V wieku chrześcijaństwo dotarło na wyspy celtyckie i zaczęły powstawać gminy religijne w Irlandii, pod koniec V wieku chrzest przyjął Chlodwig – ówczesny władca Franków. Pod koniec VI wieku misjonarze zaczęli odnosić spektakularne sukcesy w królestwie Brytanii, a niewiele później nauki Chrystusa zaczęły docierać także do ludów skandynawskich, które ‒ podobnie jak Słowianie ‒ długo trwały przy pierwotnych wierzeniach.