Nie tylko rok 1997. Wielka woda w dziejach Dolnego Śląska.

W powszechnej świadomości powódź z 1997 r. była wyjątkowym wydarzeniem w skali całego tysiąclecia. Dlatego też stanowi naturalny punkt odniesienia dla tej obecnej. Warto jednak pamiętać, że w historii Dolnego Śląska podobnych katastrof było więcej.

Publikacja: 19.09.2024 00:42

W wyniku obfitych deszczów w lipcu 1903 roku wsie i miasta Górnego i Dolnego Śląska zalały wody czte

W wyniku obfitych deszczów w lipcu 1903 roku wsie i miasta Górnego i Dolnego Śląska zalały wody czterech rzek: Prudnika, Białej Głuchołaskiej, Opławy i Osobłogi. Na zdjęciu skutki powodzi w Łące Prudnickiej

Foto: Wikimedia Commons

Region od stuleci padał ofiarą „wielkiej wody”. Jej konsekwencje miały nie tylko charakter społeczny i gospodarczy, ale również kulturowy i polityczny.

Najstarsze przekazy na temat powodzi w tym rejonie pochodzą jeszcze z czasów średniowiecza. Dowiadujemy się z nich np. o znacznych wylewach Odry z roku 1270, 1367, 1444, czy 1454. Nie chodziło w tych przypadkach o zwykłe podtopienia (które były czymś normalnym i akceptowanym w czasach, kiedy nie regulowano rzek), ale o wydarzenia, które miały niszczycielską moc. Dane na ich temat są jednak dość szczątkowe. Więcej informacji dotyczy dopiero wieku XVI, który zresztą obfitował w powodzie, poczynając od 1501 r. Sytuacja zmieniła się w kolejnym, raczej suchym stuleciu. Choć nie brakowało wówczas deszczowych lat, nie skutkowały one tego typu katastrofami. Te powróciły jednak w XVIII stuleciu. Jedna z wielkich powodzi miała miejsce między majem i lipcem 1736 r. W jej efekcie, habsburskie władze prowincjonalne zdecydowały się na generalny objazd Odry. Zaproponowano wówczas m.in. przesunięcie koryta rzeki nieopodal Głogowa. Realizacja nastąpiła już po przejęciu Śląska przez Prusy w latach 1741-1743. Od tamtej pory podejmowano też wiele innych działań o charakterze regulacyjnym i porządkowym (m.in. na mocy dekretu Fryderyka II z 1763 r.). Kanalizację Odry przeprowadzono jednak dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Warto jednak pamiętać, że regulacja rzek miała przede wszystkim na celu ich udrożnienie jako arterii handlowych. Ochrona przed powodzią nie była raczej priorytetem w tego typu inwestycjach.   

Czytaj więcej

Powódź w Polsce. Wrocław: Trudna noc dla Marszowic. Przesiąki na wałach

Pierwsze powodzie zapamiętane w historii

Bodaj pierwsza dobrze udokumentowana powódź w tym rejonie wydarzyła się wiosną 1785 r. Poprzedziła ją bardzo zimna i śnieżna, choć przede wszystkim długotrwała zima. Ogromne ilości śniegu utrzymały się aż do początku kwietnia, kiedy w górach zaczęły się deszcze, a w dolinach mocno świeciło słońce. W efekcie, ilość wody w takich rzekach jak Nysa Kłodzka, Oława, Bystrzyca, czy Kaczawa, zaczęła szybko się zwiększać, dochodząc następnie do Odry. Woda wylała wówczas m.in. w Brzegu i Wrocławiu, gdzie na przedmieściach jej poziom był tak wysoki, że ludzie musieli szukać schronienia na dachach. Uszkodzonych zostało blisko 400 wrocławskich i podwrocławskich domów. Przyczyniło się do tego również połączenie Odry i Oławy z fosami fortyfikacji miejskich w poprzedniej dekadzie. W historii, zwłaszcza kultury, zapisała się jednak przede wszystkim ówczesna powódź w nadodrzańskim Frankfurcie. Stało się tak nie tylko ze względu na skalę zniszczeń, ale również fakt, że utonął tam siostrzeniec Fryderyka II, książę brunszwicki Leopold. Według legendy miał on ratować topielców, co w efekcie zapewniło mu pośmiertną sławę arystokratycznego dobroczyńcy ludzkości, jakże pasującą do epoki Oświecenia. Do II wojny światowej w miejscu odnalezienia ciała znajdował się monumentalny (siedmiometrowy) pomnik księcia, ufundowany przez lokalnych wolnomularzy.

Najstarsze przekazy na temat powodzi w tym rejonie pochodzą jeszcze z czasów średniowiecza. Dowiadujemy się z nich np. o znacznych wylewach Odry z roku 1270, 1367, 1444, czy 1454. Nie chodziło w tych przypadkach o zwykłe podtopienia (które były czymś normalnym i akceptowanym w czasach, kiedy nie regulowano rzek), ale o wydarzenia, które miały niszczycielską moc.

Woda ponownie wylała ze wzmożoną siłą w dorzeczu Odry ponad ćwierć wieku później. W 1813 r. skutki tego wydarzenia były jednak nie tylko lokalne, ale również (wyjątkowo) globalne. Ówczesna powódź zaczęła się pod koniec sierpnia, czyli w czasie, kiedy Dolny Śląsk był miejscem ostrych wojennych zmagań Napoleona z tzw. Szóstą Koalicją, a ściślej Prusakami i Rosjanami. Działo się to już po odwrocie spod Moskwy. W czasie decydującej konfrontacji pod Legnickim Polem (wówczas Wahlstatt), niespodziewany wylew Kaczawy skutecznie zmusił Francuzów do wycofania się do Saksonii, a triumfującego dzięki temu Gebharda Blüchera, wodza Prusaków, wyniósł do dziedzicznej godności księcia Wahlstatt. W czasie chaotycznego odwrotu, setki żołnierzy Wielkiej Armii miało utonąć w mocno wzburzonej i  rozlewającej się po okolicy Kaczawie i Nysie Szalonej.      

Czytaj więcej

Powódź w Polsce. Bogdan Zdrojewski: W niektórych miejcach zrobiono za mało, w niektórych - za dużo

XIX-wieczny potop

Pod względem skali destrukcji, jaką niesie ze sobą wodą, w XIX wieku nic nie mogło się jednak równać z powodzią 1854 r. Już w maju Dolny Śląsk zaczęły nawiedzać deszcze, które powtarzały się z dużą intensywnością w kolejnych miesiącach. Poziom wody na Odrze zaczął się wyraźnie podwyższać w lipcu. Krytyczny moment nastąpił w kolejnym miesiącu, wraz z wciąż utrzymującymi się opadami. „Wielka woda” zalała wpierw Racibórz, następnie Opole i Wrocław, nie mówiąc o rozlicznych wsiach i miasteczkach.

Jedna z powodzi zaczęła się pod koniec sierpnia 1813 roku, czyli w czasie, kiedy Dolny Śląsk był miejscem ostrych wojennych zmagań Napoleona z tzw. Szóstą Koalicją, a ściślej Prusakami i Rosjanami. Działo się to już po odwrocie spod Moskwy.

Największy przepływ został odnotowany przy ujściu Kłodnicy do Odry koło Kędzierzyna-Koźle (2850 m3/s). Teren zalany na Śląsku obejmował ok. 1600 km2. Zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo ponad 2100 domów mieszkalnych. Pod względem wartości mienia przeszło trzykrotnie wyżej szacowano jednak straty w infrastrukturze: drogach, mostach, tamach, czy sieci wodociągowej. Tak poważna dewastacja regionu stała się w niedługim czasie jednym z czynników emigracji polskojęzycznych Ślązaków do Stanów Zjednoczonych. Co prawda, pierwsza śląska (jak i zarazem polska) osada w Teksasie – Panna Maria – została założona jeszcze przez emigrantów sprzed powodzi. Jednak gwałtowny rozwój tej społeczności w drugiej połowie lat 50-tych XIX w. był w znacznej mierze wynikiem popowodziowych rozstań z rodzinną ziemią.            

Pierwsze próby zorganizowanej obrony przed powodziami

Wspomniane katastrofy nie wpływały na systemowe rozwiązania mające na celu ochronę tego terenu w przyszłości. Wynikało to przede wszystkim z poziomu ówczesnego budownictwa wodnego w Prusach. Sytuacja zmieniła się dopiero pod koniec XIX wieku, a ściślej w wyniku powodzi w 1897 r. Poprzedziły ją krótkie, ale bardzo intensywne opady w drugiej połowie lipca. W krytyczną noc z 29 na 30 lipca doszło do gwałtownych wylewów rzek na Pogórzu Karkonoskim i w Kotlinie Jeleniogórskiej, przede wszystkim Jedlicy, Bobru i Nysy Łużyckiej. Woda w wielu miejscach dochodziła aż po dachy domów. W Gryfowie zniszczeniu uległ most kolejowy. Największe szkody odnotowano jednak w Kowarach. Z tego powodu we wrześniu przyjechała tam cesarzowa niemiecka Augusta Wiktoria, żona Wilhelma II. Odwiedziła wówczas także Jelenią Górę, Lubań oraz Leśną. Ta wizyta sama w sobie była dowodem na to, że władze w Berlinie bardzo poważnie traktowały tę regionalną katastrofę. Niedługo później doszło do pierwszych szerzej zakrojonych działań ochronnych. Co prawda, zainicjowały je władze prowincji śląskiej we Wrocławiu. Jednak bez potężnego finansowego zaangażowania ze strony rządu centralnego w Berlinie (przy osobistym zainteresowaniu Wilhelma II) nie udałoby się ich wprowadzić w życie. Reichstag przegłosował nawet specjalną ustawę w 1900 r., przeznaczającą na ten cel olbrzymią sumę 39 milionów marek. Opracowano wówczas specjalny program inwestycji przeciwpowodziowych.

Poważna dewastacja regionu śląskiego w 1854 roku stała się w niedługim czasie jednym z czynników emigracji polskojęzycznych Ślązaków do Stanów Zjednoczonych. Co prawda, pierwsza śląska (jak i zarazem polska) osada w Teksasie – Panna Maria – została założona jeszcze przez emigrantów sprzed powodzi. Jednak gwałtowny rozwój tej społeczności w drugiej połowie lat 50-tych XIX w. był w znacznej mierze wynikiem popowodziowych rozstań z rodzinną ziemią.            

Autorem głównych założeń był Otto Intze, słynny inżynier z Wyższej Szkoły Technicznej w Akwizgranie, innowator w zakresie budownictwa wodnego, a zwłaszcza tam. Zakładał on budowę kilku zapór i zbiorników retencyjnych. Już w 1905 r. oddano do użytku pierwszą zaporę w Leśnej (dziś będącą najstarszym tego typu obiektem w powojennych granicach Polski). Warto podkreślić, że w ceremonii wmurowania kamienia węgielnego wziął udział pruski minister rolnictwa. Właśnie rolnictwo było w oczach władz najważniejszą ofiarą takich kataklizmów. Kiedy w 1912 r. uroczyście otwieraną dużą większą zaporę w Pilichowicach, wśród obecnych był sam cesarz.

Czytaj więcej

Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?

Wielkie wody na Dolnym Śląsku

Dodajmy jednak, że w międzyczasie Dolny Śląsk wciąż był nawiedzany przez powodzie. Najpoważniejszą była ta z 1903 r. – dwa lata po rozpoczęciu budowy zapory w Leśnej i rok w Pilichowicach. Doszło wówczas do poważnych szkód infrastrukturalnych, dotyczących dróg i linii kolejowych – np. zawalił się most kolejowy w Racławicach Śląskich. We Wrocławiu woda zalała m.in. Stare Miasto i ogród zoologiczny, poważnie ucierpiały również zbiory Królewskiego Muzeum Sztuki i Starożytności. Ogółem pod wodą znalazł się obszar o powierzchni ok. 900 km2. Szczególnie poszkodowane były Głuchołazy, Prudnik i Jarnołtówek – z tego powodu przyjechała tam cesarzowa Augusta Wiktoria. Z jej wizytą wiąże się inicjatywę budowy zapory w Jarnołtówku, wznoszonej w latach 1906-1909, jak również nowego kościoła p.w. św. Bartłomieja (stary, barokowy, choć z korzeniami w późnym średniowieczu, musiał być po powodzi rozebrany). Do dziś w tej miejscowości stoi niewielki obelisk upamiętniający pobyt monarchini, odtworzony przez Towarzystwo Przyjaciół Głuchołaz w pamiętnym roku 1997. Powódź z 1903 r. miała też duże znaczenie dla Wrocławia, gdyż dała asumpt do budowy istniejącego do dziś Bartoszowicko-Opatowickiego Węzła Wodnego. Wzniesiono go w oryginalnym kształcie w latach 1913-1917.        

Okres po I wojnie światowej również nie oszczędzał szeroko rozumianych terenów nadodrzańskich, aby przypomnieć chociażby powodzie z lat 1926, 1930 i 1940, jak również te przypadające już na „polskie” czasy z lat 1947 i 1982. Wspomniane wydarzenia z przełomu XIX i XX wieku miały jednak przełomowy charakter, gdyż zainicjowały szeroko zakrojone i zarazem bezprecedensowe działania zapobiegawcze. Ich skuteczność była różna, jednak każda późniejsza powódź w tym rejonie mogła mieć jeszcze tragiczniejsze skutki, gdyby nie podjęte wówczas kroki. Sam fakt, że ówczesne konstrukcje nie tylko stoją do dziś, ale wciąż pełnią pierwotną funkcję, daje do myślenia. Korzystanie z historycznych doświadczeń i umiejętność nauki na błędach poprzedników – tego przede wszystkim uczy nas przedstawiona wyżej historia śląskiej „wielkiej wody”.

Region od stuleci padał ofiarą „wielkiej wody”. Jej konsekwencje miały nie tylko charakter społeczny i gospodarczy, ale również kulturowy i polityczny.

Najstarsze przekazy na temat powodzi w tym rejonie pochodzą jeszcze z czasów średniowiecza. Dowiadujemy się z nich np. o znacznych wylewach Odry z roku 1270, 1367, 1444, czy 1454. Nie chodziło w tych przypadkach o zwykłe podtopienia (które były czymś normalnym i akceptowanym w czasach, kiedy nie regulowano rzek), ale o wydarzenia, które miały niszczycielską moc. Dane na ich temat są jednak dość szczątkowe. Więcej informacji dotyczy dopiero wieku XVI, który zresztą obfitował w powodzie, poczynając od 1501 r. Sytuacja zmieniła się w kolejnym, raczej suchym stuleciu. Choć nie brakowało wówczas deszczowych lat, nie skutkowały one tego typu katastrofami. Te powróciły jednak w XVIII stuleciu. Jedna z wielkich powodzi miała miejsce między majem i lipcem 1736 r. W jej efekcie, habsburskie władze prowincjonalne zdecydowały się na generalny objazd Odry. Zaproponowano wówczas m.in. przesunięcie koryta rzeki nieopodal Głogowa. Realizacja nastąpiła już po przejęciu Śląska przez Prusy w latach 1741-1743. Od tamtej pory podejmowano też wiele innych działań o charakterze regulacyjnym i porządkowym (m.in. na mocy dekretu Fryderyka II z 1763 r.). Kanalizację Odry przeprowadzono jednak dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Warto jednak pamiętać, że regulacja rzek miała przede wszystkim na celu ich udrożnienie jako arterii handlowych. Ochrona przed powodzią nie była raczej priorytetem w tego typu inwestycjach.   

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Spieszmy się czcić bohaterów, tak szybko odchodzą
Historia Polski
Dziś, Jutro, Pojutrze – historia Szarych Szeregów
Historia Polski
Paweł Łepkowski: Kłamstwo w sprawie losu Warszawy
Historia Polski
Paweł Łepkowski: Narodziny Polskiego Państwa Podziemnego
Historia Polski
Początki chrystianizacji: każdy krzyż wykonano z drewna