Później, bo 23 sierpnia, doszły jeszcze dezinformacje o udziale Kałmuków i Ukraińców w walkach przeciw Polakom. W pierwszym wypadku redaktor, opierając się na doniesieniach z powstańczej stolicy, napisał, że „w Warszawie walczą »Kałmucy« (jeńcy rosyjscy, walczący po stronie niemieckiej)[sic!]”. W drugim wypadku „sytuacja wojskowa” została poprawniej opisana: „W szeregach niemieckich walczą Rosjanie, byli żołnierze sowieccy, którzy dziś ochotniczo zmagają się w WARSZAWIE po stronie Niemców”. Dzień później zostali rozpoznani jeszcze Kozacy, służący w kordonie blokującym powstańczą stolicę: „W rejonie na północ od Żoliborza zauważono patrole kawalerii kozackiej, pozostającej na usługach armii niemieckiej”. Ale z drugiej strony kilka wersów niżej pojawiła się błędna informacja o RONA, która była właśnie wycofywana z Warszawy: „Na Ochocie [moc] oddziałów nieprzyjacielskich, złożonych z Ukraińców. Większa część domów została spalona”. Redaktorzy „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” za jednym z komunikatów gen. „Bora” jeszcze 18 września utwierdzali czytelników, że: „Stwierdzono w tym rejonie [na północ i północny zachód od Marymontu, Bielany, Centralny Instytut Wychowania Fizycznego oraz Wawrzyszew] obecność oddziałów ukraińskich [to byli Kozacy] i węgierskich, które zluzowały oddziały niemieckie”. Jednak najszerszą informację o oddziałach w niemieckiej służbie londyńska gazeta opublikowała 11 września 1944 r. Informowała za niemiecką agencją DNB o „oddziałach kaukaskich”. Fragment czołówki numeru, zatytułowanego „Łotr pierwszej klasy”, zawiera najwięcej informacji o oddziałach nieniemieckich walczących przeciwko powstańcom. Zacytujmy fragment tekst, bo jest to przykład typowej propagandy czasu wojny, która później utrwaliła się jako mit: „»Deutsche Nachrichten Büro« ogłosiło wieczorem dnia 6 września przez radio, że wybitny udział w walkach w Warszawie biorą różne »ochotnicze« oddziały. W zaciętych walkach na ulicach, kiedy trzeba zdobywać dom po domu, specjalnie odznaczyły się oddziały złożone z Gruzinów i innych mieszkańców północnego Kaukazu [chodzi najprawdopodobniej o Gruzinów z „Kaukasier-Kompanie” SS-Hauptscharführera Waltera Kehrera]. Wielu z nich zostało odznaczonych Krzyżem Żelaznym, a jeden Gruzin otrzymał za wybitne zasługi aż Krzyż Żelazny pierwszej klasy. Jest to pierwsze, tak wysokie odznaczenie, jeśli chodzi o oddziały kaukaskie. […]”. Te błędne informacje trafiały do pamięci czytelników, utrwalając „wiedzę” o udziale byłych obywateli Związku Sowieckiego w walce z powstańcami warszawskimi.
„Własow zawisł na szubienicy”
Po wojnie wspomniane mity były rozpowszechniane przez propagandę sowiecką, która 2 sierpnia 1946 r. obwieściła światu następujący komunikat: „W [ostatnich] dniach Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRS rozpatrzyło akt oskarżenia wobec Własowa A. A. [i jedenastu innych oskarżonych o] zdrady Ojczyzny i za to, że byli agentami wywiadu niemieckiego, prowadzili aktywną szpiegowsko-dywersyjną i terrorystyczną działalność przeciwko Związkowi Sowieckiemu, tj. przestępstw określonych w artykułach 58-1 »B«, 58-8, 58-9, 58-10 i 58-11 Kodeksu Karnego RFSRS. Wszyscy oskarżeni przyznali się do winy w przedstawionych im zarzutach. Zgodnie z artykułem 1 Dekretu Prezydium Najwyższego Sowietu ZSRS z 19 sierpnia 1943 roku Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRS skazało [ich] na śmierć. Wyrok został wykonany [1 sierpnia 1946]”. Notatkę o egzekucji liderów Komitetu Wyzwolenia Narodów Rosji poprzedziły na łamach „Prawdy” i „Izwiestii” podobnych rozmiarów informacje o skazaniu członków rządu Protektoratu Czech i Moraw oraz premiera I Republiki Słowacji Vojtecha Tuki.
Pierwszy od lewej: SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth, tzw. kat Woli, oraz żołnierze z 3. Pułku Kozaków płk. Jakuba Bondarenki
autor nieznany/wikipedia
Gazeta Polskiej Partii Robotniczej „Głos Ludu” opublikowała dzień później – 3 sierpnia – adekwatnie krótki komunikat pt.: „Własow zawisł na szubienicy. Słuszna kara spotkała zdrajcę i mordercę”. Tym razem pepeerowscy propagandziści zapewnili gen. Własowowi pośrednie sąsiedztwo w jednym numerze ze „zbrodniczymi emisariuszami gen. Andersa”, „szpiegami-członkami OP/NSZ” czy artykułem „Awanturnictwo i bankructwo. Manowce PSL oraz Wyrok w procesie b. ministrów »protektoratu«”. Tego samego dnia w podobnym tonie fałszywe informacje o mało znanym polskiemu społeczeństwu gen. Własowie utrwalała „Polska Zbrojna” wydawana przez Główny Zarząd Polityczno-Wychowawczy Wojska Polskiego. Lakoniczną treść, zgodną z komunikatem sowieckim, redaktor opatrzył tytułem „Kaci Warszawy zawiśli na szubienicy”. Tu również notka o Własowie znalazła się obok tekstu o podobnej objętości tysiąca znaków, opisującym rozprawienie się z „tajną niemiecką organizacją” przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu – „Wyrok w procesie członków »Freies Deutschland«”. To mogło utwierdzać czytelników w przekonaniu, że Własow był nie tylko zły, ale i zdradziecki.
Podobny dezinformujący charakter miał też 3 sierpnia 1946 r. niewielki artykuł o podobnej treści jak w „Prawdzie” i „Izwiestii” – pod tytułem „Generał Własow i wspólnicy zawiśli na szubienicy w Moskwie” w „Gazecie Ludowej”. PSL-owski dziennik informował też w sobotnim wydaniu o skazaniu na śmierć generała Nikolausa von Falkenhorsta oraz wymierzeniu kary „jednej kobiecie i pięciu wojskowym [w] procesie o szpiegostwo OP i NSZ”. Ponadto znalazło się miejsce dla dużego tekstu wspomnieniowego o okupacyjnym znaczeniu SL w Polskim Państwie Podziemnym autorstwa Stefana Korbońskiego „Rola »Trójkąta« [Stronnictwa Ludowego] w Polsce Podziemnej” oraz apelu w artykule pod tytułem „Niemcy muszą pokryć koszty odbudowy Warszawy”. Jednak tym, co łączyło trzy redakcje, był cytowany komunikat PAP kończący się stwierdzeniem: „Andriej Andriejewicz Własow, dawny generał w służbie radzieckiej, zdradził swą ojczyznę i utworzył »legion rosyjski« w służbie Niemiec. Oddziały Własowa były chętnie używane przez Niemców do najbardziej okrutnej akcji policyjnej na terytorium Polski, m.in. w Warszawie”. Uwagę zwraca niewspomnienie o Powstaniu Warszawskim. Ta sama treść informacji wyraźnie wskazywała na nadzór Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (GUKPPiW). To sygnalizowało, że oficjalna prasa w Polsce lat 40. XX wieku przemawiała jednym głosem.
Opinia publiczna podchwyciła poglądy publikacji wydawanych w PRL. Najczęstszym błędem stało się mylenie ROA z RONA, co faktycznie utrwaliło mit o walkach „własowców”, Ukraińców i Kałmuków z powstańcami. Lata zaniedbań w badaniach niemieckich archiwaliów dają o sobie znać do dziś.