Powstańczy fake news. Propaganda, uproszczenia, cenzura

Rewelacje o oddziałach „własowców”, Kałmuków i Ukraińców z tzw. SS Galizien walczących u boku Niemców w stolicy narodziły się podczas Powstania Warszawskiego.

Publikacja: 15.08.2024 21:00

Generał Andriej Własow przemawiający do żołnierzy Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej (ROA)

Generał Andriej Własow przemawiający do żołnierzy Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej (ROA)

Foto: Bundesarchiv Bild

Obarczanie wyżej wspomnianych żołnierzy odpowiedzialnością za mordy na ludności cywilnej ma swoje źródła w powstańczej propagandzie i londyńskich gazetach obozu niepodległościowego. Prasa AK jako pierwsza zaczęła upowszechniać informacje o przerzuceniu do stolicy i bestialskich sposobach walki ukraińskich oddziałów 14. Galicyjskiej Dywizji Ochotniczej SS oraz byłych sowieckich żołnierzy w mundurach feldgrau. Wówczas mało kto znał akronimy ROA i RONA (Rosyjska Armia Wyzwoleńcza i Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa).

„Ukraińcy i Azjaci – ochotnicy niemieckiej armii”

Od samego początku propaganda powstańcza rozpisywała się o Ukraińcach czy Kałmukach. Przykładowo pismo wydawane przez batalion AK „Zośka”, „Warszawa walczy”, już 2 sierpnia 1944 r. wspominało o „kompanii kałmyckiej” (sic!), a później o „zezowatych pomocnikach [Niemców]”. Dodatek Nadzwyczajny nr 4 „Biuletynu Informacyjnego” pisał 4 sierpnia o Ukraińcach jako „mordercach bezbronnych” oraz ich ataku na Marszałkowskiej. Biuro Propagandy i Informacji AK wydało 11 sierpnia ulotkę „Ukraińcy i Azjaci – ochotnicy niemieckiej armii”, którą przedrukował 12 dni później „Warszawski Głos Narodowy”.

Podobnie śródmiejskie pismo „Barykada”, redagowane przez przyszłego autora monografii o powstaniu Adama Borkiewicza, upowszechniało informację o „80 żołnierzach A.K. przeciw 800 »kałmukom«”. Autor napisał, że „4. VIII od strony pola Mokotowskiego zbliżają się do nas tyralierą »kałmucy«. Naokoło palą się już domy. Wróg liczy około 800 ludzi”. Artykuł odnosił się do walk na Ochocie, w które był zaangażowany pułk zbiorczy RONA. Jednak wcześniejsze „rewelacje” przebił „Biuletyn Informacyjny” nr 58 z 20 sierpnia 1944 r., który uznał Ukraińców „najdzikszym narzędziem nieprzyjacielskiego terroru w Warszawie […] Podobno sprowadzono do Warszawy oddziały osławionej dywizji SS »Hałyczyna«. […] między swym narodem, a narodem polskim wykopali nową przepaść, która dziś wydaje się przepaścią nieprzebytą z nienawiści i krwi”.

Niestety podobne stereotypy utrzymywały się również na uchodźstwie, gdzie to Ukraińcy mieli stanowić większość strzelających z dachów do Polaków. Była to pierwsza wzmianka na ich temat w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” nr 195, wydanym 18 sierpnia 1944 r. w Londynie. „Okazało się, że znaczna liczba spośród tych strzelców, których udało się nam schwytać, to Ukraińcy. Uzbrojeni są oni przeważnie w ręczny karabin maszynowy i posiadają duży zapas amunicji [sic!]”. Tu należy podkreślić, że w opisany sposób Niemcy nie wykorzystywali tego typu zespołowej broni strzeleckiej, którym były wówczas erkaemy MG 34 i MG 42 oraz zdobyczne sowieckie DP wz. 27. Praktykowali też dwuosobową obsługę erkaemu przez celowniczego i amunicyjnego, wspierających swoich kolegów na bezpośrednim przedpolu.

Krajowe rewelacje szybko się zakorzeniły za sprawą prasy, opracowań i wspomnień.

Później, bo 23 sierpnia, doszły jeszcze dezinformacje o udziale Kałmuków i Ukraińców w walkach przeciw Polakom. W pierwszym wypadku redaktor, opierając się na doniesieniach z powstańczej stolicy, napisał, że „w Warszawie walczą »Kałmucy« (jeńcy rosyjscy, walczący po stronie niemieckiej)[sic!]”. W drugim wypadku „sytuacja wojskowa” została poprawniej opisana: „W szeregach niemieckich walczą Rosjanie, byli żołnierze sowieccy, którzy dziś ochotniczo zmagają się w WARSZAWIE po stronie Niemców”. Dzień później zostali rozpoznani jeszcze Kozacy, służący w kordonie blokującym powstańczą stolicę: „W rejonie na północ od Żoliborza zauważono patrole kawalerii kozackiej, pozostającej na usługach armii niemieckiej”. Ale z drugiej strony kilka wersów niżej pojawiła się błędna informacja o RONA, która była właśnie wycofywana z Warszawy: „Na Ochocie [moc] oddziałów nieprzyjacielskich, złożonych z Ukraińców. Większa część domów została spalona”. Redaktorzy „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” za jednym z komunikatów gen. „Bora” jeszcze 18 września utwierdzali czytelników, że: „Stwierdzono w tym rejonie [na północ i północny zachód od Marymontu, Bielany, Centralny Instytut Wychowania Fizycznego oraz Wawrzyszew] obecność oddziałów ukraińskich [to byli Kozacy] i węgierskich, które zluzowały oddziały niemieckie”. Jednak najszerszą informację o oddziałach w niemieckiej służbie londyńska gazeta opublikowała 11 września 1944 r. Informowała za niemiecką agencją DNB o „oddziałach kaukaskich”. Fragment czołówki numeru, zatytułowanego „Łotr pierwszej klasy”, zawiera najwięcej informacji o oddziałach nieniemieckich walczących przeciwko powstańcom. Zacytujmy fragment tekst, bo jest to przykład typowej propagandy czasu wojny, która później utrwaliła się jako mit: „»Deutsche Nachrichten Büro« ogłosiło wieczorem dnia 6 września przez radio, że wybitny udział w walkach w Warszawie biorą różne »ochotnicze« oddziały. W zaciętych walkach na ulicach, kiedy trzeba zdobywać dom po domu, specjalnie odznaczyły się oddziały złożone z Gruzinów i innych mieszkańców północnego Kaukazu [chodzi najprawdopodobniej o Gruzinów z „Kaukasier-Kompanie” SS-Hauptscharführera Waltera Kehrera]. Wielu z nich zostało odznaczonych Krzyżem Żelaznym, a jeden Gruzin otrzymał za wybitne zasługi aż Krzyż Żelazny pierwszej klasy. Jest to pierwsze, tak wysokie odznaczenie, jeśli chodzi o oddziały kaukaskie. […]”. Te błędne informacje trafiały do pamięci czytelników, utrwalając „wiedzę” o udziale byłych obywateli Związku Sowieckiego w walce z powstańcami warszawskimi.

„Własow zawisł na szubienicy”

Po wojnie wspomniane mity były rozpowszechniane przez propagandę sowiecką, która 2 sierpnia 1946 r. obwieściła światu następujący komunikat: „W [ostatnich] dniach Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRS rozpatrzyło akt oskarżenia wobec Własowa A. A. [i jedenastu innych oskarżonych o] zdrady Ojczyzny i za to, że byli agentami wywiadu niemieckiego, prowadzili aktywną szpiegowsko-dywersyjną i terrorystyczną działalność przeciwko Związkowi Sowieckiemu, tj. przestępstw określonych w artykułach 58-1 »B«, 58-8, 58-9, 58-10 i 58-11 Kodeksu Karnego RFSRS. Wszyscy oskarżeni przyznali się do winy w przedstawionych im zarzutach. Zgodnie z artykułem 1 Dekretu Prezydium Najwyższego Sowietu ZSRS z 19 sierpnia 1943 roku Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRS skazało [ich] na śmierć. Wyrok został wykonany [1 sierpnia 1946]”. Notatkę o egzekucji liderów Komitetu Wyzwolenia Narodów Rosji poprzedziły na łamach „Prawdy” i „Izwiestii” podobnych rozmiarów informacje o skazaniu członków rządu Protektoratu Czech i Moraw oraz premiera I Republiki Słowacji Vojtecha Tuki.

Pierwszy od lewej: SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth, tzw. kat Woli, oraz żołnierze z 3. Pułku Kozak

Pierwszy od lewej: SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth, tzw. kat Woli, oraz żołnierze z 3. Pułku Kozaków płk. Jakuba Bondarenki

autor nieznany/wikipedia

Gazeta Polskiej Partii Robotniczej „Głos Ludu” opublikowała dzień później – 3 sierpnia – adekwatnie krótki komunikat pt.: „Własow zawisł na szubienicy. Słuszna kara spotkała zdrajcę i mordercę”. Tym razem pepeerowscy propagandziści zapewnili gen. Własowowi pośrednie sąsiedztwo w jednym numerze ze „zbrodniczymi emisariuszami gen. Andersa”, „szpiegami-członkami OP/NSZ” czy artykułem „Awanturnictwo i bankructwo. Manowce PSL oraz Wyrok w procesie b. ministrów »protektoratu«”. Tego samego dnia w podobnym tonie fałszywe informacje o mało znanym polskiemu społeczeństwu gen. Własowie utrwalała „Polska Zbrojna” wydawana przez Główny Zarząd Polityczno-Wychowawczy Wojska Polskiego. Lakoniczną treść, zgodną z komunikatem sowieckim, redaktor opatrzył tytułem „Kaci Warszawy zawiśli na szubienicy”. Tu również notka o Własowie znalazła się obok tekstu o podobnej objętości tysiąca znaków, opisującym rozprawienie się z „tajną niemiecką organizacją” przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu – „Wyrok w procesie członków »Freies Deutschland«”. To mogło utwierdzać czytelników w przekonaniu, że Własow był nie tylko zły, ale i zdradziecki.

Podobny dezinformujący charakter miał też 3 sierpnia 1946 r. niewielki artykuł o podobnej treści jak w „Prawdzie” i „Izwiestii” – pod tytułem „Generał Własow i wspólnicy zawiśli na szubienicy w Moskwie” w „Gazecie Ludowej”. PSL-owski dziennik informował też w sobotnim wydaniu o skazaniu na śmierć generała Nikolausa von Falkenhorsta oraz wymierzeniu kary „jednej kobiecie i pięciu wojskowym [w] procesie o szpiegostwo OP i NSZ”. Ponadto znalazło się miejsce dla dużego tekstu wspomnieniowego o okupacyjnym znaczeniu SL w Polskim Państwie Podziemnym autorstwa Stefana Korbońskiego „Rola »Trójkąta« [Stronnictwa Ludowego] w Polsce Podziemnej” oraz apelu w artykule pod tytułem „Niemcy muszą pokryć koszty odbudowy Warszawy”. Jednak tym, co łączyło trzy redakcje, był cytowany komunikat PAP kończący się stwierdzeniem: „Andriej Andriejewicz Własow, dawny generał w służbie radzieckiej, zdradził swą ojczyznę i utworzył »legion rosyjski« w służbie Niemiec. Oddziały Własowa były chętnie używane przez Niemców do najbardziej okrutnej akcji policyjnej na terytorium Polski, m.in. w Warszawie”. Uwagę zwraca niewspomnienie o Powstaniu Warszawskim. Ta sama treść informacji wyraźnie wskazywała na nadzór Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (GUKPPiW). To sygnalizowało, że oficjalna prasa w Polsce lat 40. XX wieku przemawiała jednym głosem.

Opinia publiczna podchwyciła poglądy publikacji wydawanych w PRL. Najczęstszym błędem stało się mylenie ROA z RONA, co faktycznie utrwaliło mit o walkach „własowców”, Ukraińców i Kałmuków z powstańcami. Lata zaniedbań w badaniach niemieckich archiwaliów dają o sobie znać do dziś.

Treścią informacji odróżniała się kilkuzdaniowa notka „Gen. Własow powieszony” w londyńskim „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza”. Autor informował, że „Gen. Własow, twórca słynnego korpusu antysowieckiego [dwóch dywizji grenadierów Sił Zbrojnych KONR], utworzonego z jeńców rosyjskich [sowieckich] w Niemczech, został skazany na śmierć przez trybunał sowiecki. O procesie Własowa ogłoszono w Moskwie komunikat dopiero po wykonaniu wyroku. Proces odbył się w całkowitej tajemnicy. Widocznie władze sowieckie nie życzyły sobie, by z okazji procesu wyszły na jaw szczegóły masowej zdrady [dezercji] w szeregach Czerwonej Armii i popularności akcji podjętej przez Własowa”. Jednak i te skąpe informacje nie miały jak przeniknąć za żelazną kutynę.

Budowanie mitu: wspomnienia i opracowania

Krajowe rewelacje szybko się zakorzeniły za sprawą prasy, opracowań i wspomnień. Już wydane rok po wojnie w Poznaniu opracowanie Edwarda Serwańskiego i Ireny Trawińskiej było zdominowane przez „Ukraińców” uzupełnionych o „Kałmuków” i „Mongołów” (oraz „Tygrysy”). Widać z tego prawdopodobny zamiar redakcyjny albo cenzuralny nakaz określania mianem Ukraińców wszystkich ochotników wschodnioeuropejskich w Wehrmachcie i Waffen-SS.

Podobne uproszczenia zawierało przesłuchanie szefa Oddziału IV Komendy Głównej AK, ppłk. dypl. Augustyna Walusia, przez oficera Smierszu potwierdzające słabą orientację nawet wyższej kadry oficerskiej w kwestii wrogów walczących z AK: „W dzielnicach mias[ta] Warszawy – Stare Miasto, Mokotów i Żoliborz od pierwszych dni brały udział w tłumieniu powstania jednostki piechoty i czołgów armii niemieckiej (numerów tych formacji nie znam), w szczególności, jak później słyszałem, była to dywizja pancerna SS »Wiking« [sic! tylko 3. bateria pułku artylerii przeciwlotniczej SS »Wiking« oraz zdobyty transporter opancerzony Sd.Kfz. 251 tej dywizji]. Natomiast w pozostałych dzielnicach w tłumieniu powstania uczestniczyła żandarmeria i oddziały sformowane przez Niemców z sowieckich jeńców wojennych (»Legion Wschodni« [Ostlegionen], ukraińska dywizja SS »Galizien« [sic!] i oddziały tak zwanej ROA [pomyłka z RONA])”.

Odpowiedzialną za upowszechnianie mitów w Londynie stała się opublikowana w tym samy roku „specjalistyczna” rozprawa Andrzeja Pomiana-Dowmuntta. Praca „została napisana jako wstęp do obszernego wyboru źródeł z okresu Powstania Warszawskiego”. Roiło się w niej się od licznych przeinaczeń. Podobnie mylił się gen. Antoni Chruściel ps. Monter w swoim powojennym opracowaniu napisanym w Londynie. Legendę „własowców” powielały też dwie polskie monografie powstania. Kirchmayer i (wspomniany już) Borkiewicz błędnie rozwodzili się o „żołnierzach wschodnich” (Osttruppen), stacjonujących i walczących w Warszawie. Mylili oddziały, a wszystko, co wschodnie, utożsamiali z własowskim, ukraińskim lub kałmuckim skrótem myślowym. Tego niestety nie poprawiono w nowym wydaniu Borkiewicza z 2018 r.

Opinia publiczna podchwyciła poglądy publikacji wydawanych w PRL. Najczęstszym błędem stało się mylenie ROA z RONA, co faktycznie utrwaliło mit o walkach „własowców”, Ukraińców i Kałmuków z powstańcami. Lata zaniedbań w badaniach niemieckich archiwaliów dają o sobie znać do dziś.

Hubert Kuberski to historyk, dziennikarz i filmowiec. Obronił doktorat na ISP PAN. Niedługo wychodzi jego debiut książkowy „Pacyfikatorzy ’44. Oddziały SS, SD, Waffen-SS i ochotników cudzoziemskich w niemieckich siłach zbrojnych, podczas Powstania Warszawskiego” nad którym „Rzeczpospolita” objęła patronat prasowy

Obarczanie wyżej wspomnianych żołnierzy odpowiedzialnością za mordy na ludności cywilnej ma swoje źródła w powstańczej propagandzie i londyńskich gazetach obozu niepodległościowego. Prasa AK jako pierwsza zaczęła upowszechniać informacje o przerzuceniu do stolicy i bestialskich sposobach walki ukraińskich oddziałów 14. Galicyjskiej Dywizji Ochotniczej SS oraz byłych sowieckich żołnierzy w mundurach feldgrau. Wówczas mało kto znał akronimy ROA i RONA (Rosyjska Armia Wyzwoleńcza i Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa).

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Paweł Łepkowski: Nigdy nie wolno tracić nadziei
Historia Polski
Zwiedzanie polskich zabytków techniki. Dzieje krakowskich mostów, część II
Historia Polski
Gdzie są dzieła sztuki i wyposażenie wnętrz z MS „Piłsudski”?
Historia Polski
Odważyli się rzucić wyzwanie Moskwie
Materiał Promocyjny
Energetycznych wyspiarzy będzie przybywać
Historia Polski
Pochowają 700 ofiar z „doliny śmierci”