50 lat temu Zamek Królewski w Warszawie ożył!

19 lipca 1974 r. dokładnie o godz. 11.15 wraz z uruchomieniem wskazówek zegara i w obecności tłumu warszawiaków do odbudowanego w stanie surowym Zamku Królewskiego w Warszawie wróciło życie. Zamek, zniszczony przez hitlerowców, oczekiwany i w końcu odbudowany przez społeczeństwo z kraju i zagranicy, jest dumą stolicy i Polski.

Publikacja: 18.07.2024 21:00

Montaż tzw. hełmu i zegara na Wieży Zygmuntowskiej Zamku Królewskiego. Warszawa, 6 lipca 1974 r.

Montaż tzw. hełmu i zegara na Wieży Zygmuntowskiej Zamku Królewskiego. Warszawa, 6 lipca 1974 r.

Foto: PAP/Woody Ochnio

Pojawiające się w końcu XIII w. i na początku XIV w. pierwsze zegary w przestrzeni publicznej zachwycały słyszących ich działanie mieszkańców. Słyszących – bo te pierwsze zegary nie posiadały tarcz i wskazówek, a upływający czas sygnalizowały biciem w dzwony. Wskazania na tarczach pojawiły się zdecydowanie później.

Zegary, usytuowane na dominujących w miastach budynkach, od zarania swoich dziejów były symbolem uporządkowanego sposobu życia okolicznych mieszkańców i atrybutem władzy. Stanowiły też świadectwo majętności swojego właściciela, ale ta własność zwykle wiązała się z władzą i… chęcią czy wręcz koniecznością utrzymywania porządku. Pierwsze zegary mechaniczne były mało dokładne, a ich działanie korygowano wskazaniami zegarów słonecznych. Wzrost znaczenia zegarów mechanicznych nastąpił dopiero w epoce Odrodzenia, gdy Galileusz odkrył prawo ruchu wahadła, a w 1656 r. pierwszy zegar wahadłowy opatentował holenderski uczony Christiaan Huygens. Tym samym pojawił się kolejny filar potrzeby istnienia zegarów – zaczęły one pełnić funkcję narzędzia pomiarowego niezbędnego do prowadzenia wielu badań naukowych.

Czytaj więcej

50 lat odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie

Pierwsze zegary w Warszawie

Zegar na Zamku Królewskim nie był wcale pierwszym zegarem odnotowanym w historii Warszawy. Prymat w tym względzie dzierży zegar na nieistniejącym już dziś ratuszu staromiejskim, o którym to wiadomo, że… uległ zniszczeniu w czasie pożaru ratusza w 1431 r. W latach 1542–1545 na tymże ratuszu pojawił się kolejny zegar (zbudowany przez mistrza Pawła z Przemyśla), a jego cechą charakterystyczną były poruszające się figury trzech żołnierzy.

Na Zamku Królewskim pierwszy zegar pojawił się w roku 1622 wraz z wybudowaniem Wieży Zygmuntowskiej, zwanej także Wieżą Zegarową. Data powstania jest pewna, ale już odnośnie do jego twórcy źródła wskazują dwóch różnych mistrzów zegarmistrzostwa. Jednym z nich jest zegarmistrz warszawski – Jan Sulej, drugim – sprowadzony z Florencji Gerardo Priami.

Dla ustalenia nie tylko dziejów zegarów bardzo cennymi dokumentami są wydatki z kas miejskich czy też różnorakie spisy majątkowe. W kwestii zegara na Zamku Królewskim takim ważnym dokumentem jest tzw. inwentarz zamkowy z 1769 r., w którym możemy przeczytać, że na wieży jest: „Zegar Wielki nowo sporządzony, z sztuk Żelaznych kwadranse y godziny biiący” (pisownia oryginalna). Nazwanie zegara „nowo sporządzonym” może wskazywać, że mechanizm tego zegara posiadał wahadło – w odróżnieniu od królującego do tamtych czasów kolebnika.

W tym samym inwentarzu wspomniano też o zegarmistrzu Danielu Schepckem, który nosił tytuł zegarmistrza królewskiego i mieszkał w zamkowej wieży (w izbie pod zegarem). Podobnie jak Schepcke, jednym z wybitniejszych przedstawicieli tego zawodu był na pewno Franciszek Gugenmus (1740–1820), który był również starszym cechu zegarmistrzów.

„Martwy zegar” w okupowanym mieście

Zegar zamkowy jako element Zamku Królewskiego dzielił losy Warszawy i jej mieszkańców także podczas II wojny światowej. W czasie obrony stolicy wydawałoby się niegroźny pożar spowodowany ostrzałem artyleryjskim wywołał pożar dachu zamku i jego wieży, a sam zegar zatrzymał się, gdy jego wskazówki ustawione były na godzinie 11.15. Taką godzinę pokazywał „martwy zegar” przez prawie całą okupację hitlerowską i taka też godzina została zapamiętana przez ówczesnych warszawiaków.

Jeszcze w listopadzie 1939 r. hitlerowcy nawiercili mury Zamku Królewskiego w celu jego wysadzenia. Do zniszczenia Zamku wówczas jednak nie doszło. Czy powodem była obawa o ewentualne zniszczenie mostu Kierbedzia – jedynej wtedy dla miasta mostowej przeprawy przez Wisłę? Czy też chęć grabieży zachowanego jeszcze zamkowego dobra? W każdym razie okupanci szabrowali z Zamku wszystko, co miało realną materialną wartość, co można było zabrać i zainstalować w innym miejscu. Niektórzy ze znawców tematu twierdzą, że odbudowa Zamku Królewskiego rozpoczęła się we wrześniu… 1939 r. To właśnie od wtedy polscy muzealnicy starali się ratować i dokumentować elementy wystroju Zamku Królewskiego sprzed wybuchu wojny. Niestety, o zachowaniu pamięci, udokumentowaniu technicznych detali mechanizmu zegara czy jego wyglądu nikt nie pomyślał, czy też może nie mógł tego zrobić, a o jego konstrukcji nie zachowały się żadne szczegółowe informacje.

Dzieła ostatecznego zniszczenia – wysadzenia Zamku Królewskiego – hitlerowcy dokonali we wrześniu 1944 r., w trakcie trwania powstania warszawskiego, choć nie miało to nic wspólnego z prowadzonymi walkami.

Czytaj więcej

Zamek Królewski w Warszawie. Zamek, którego nie było

Odbudowa Zamku wymuszona przez społeczeństwo

Oczekiwania Polaków, zwłaszcza warszawiaków, pozostawały w zawieszeniu pomiędzy podjętą decyzją Sejmu Ustawodawczego w roku 1949 o odbudowie Zamku Królewskiego a brakiem realnych działań w celu jej przeprowadzenia; pomiędzy rozpisaniem i zakończeniem konkursu na projekt odbudowy, powołaniem Pracowni Zamek i jej pracami prowadzonymi bez rozgłosu a brakiem widocznych prac budowlanych.

W trakcie odgruzowywania i uporządkowywania terenu odnaleziono jedną parę mocno zniszczonych wskazówek zegara, mały fragment jego tarczy i jedną przekładnię wskazówkową. Zabezpieczono także sterczynę z „oknem Żeromskiego”, wymurowano zarys murów i położono płytki chodnikowe. Niestety, temat Zamku Królewskiego w oczach ówczesnej władzy wydawał się zamknięty: walka o „socjalistyczną Polskę” była wtedy ważniejsza niż „symbol królewskiej Rzeczypospolitej”.

Z decyzją o odbudowie Zamku Królewskiego było tak: zanim jeszcze 20 stycznia 1971 r. odbyło się spotkanie Edwarda Gierka z przedstawicielami środowisk twórczych, z którego relację z nagłówkiem „Zamek w Warszawie – będzie odbudowany” wydrukowano w „Życiu Warszawy”, podobno Komitet Centralny PZPR podjął decyzję o odbudowie Zamku Królewskiego. „Podobno”, bo zgodnie z relacją autora książki o zegarze na Zamku Królewskim w Warszawie, profesora Zdzisława Mrugalskiego – słuchającego radiowej relacji z tegoż spotkania Edwarda Gierka, w jego trakcie z sali padło pytanie: „czy Zamek Królewski zostanie odbudowany?”. Pierwszy sekretarz, zgodnie z relacją profesora, miał odpowiedzieć: „rozważymy taką możliwość”. (Z. Mrugalski, „Zegar na wieży Zamku Królewskiego w Warszawie”, Wydawnictwo Naukowe Instytutu Technologii Eksploatacji, Warszawa 2014).

Czytaj więcej

Alarm dla miasta Warszawy!

„Rozważenie możliwości” wypowiedziane na spotkaniu w nagłówku przekazu gazetowego przeistoczyło się w decyzję: „Zamek w Warszawie – będzie odbudowany”. Taka informacja, nawet przy braku mediów społecznościowych i internetu, wzbudziła tak duży pozytywny odzew, tyle entuzjazmu społeczeństwa Warszawy, że władza nie mogła już z tej decyzji się wycofać.

Wiadomym było, że po tzw. wydarzeniach gdańskich władza chciała zyskać zaufanie społeczeństwa. Przyjmując relację profesora Mrugalskiego, a co do jej wierności nie mam żadnych wątpliwości, odbudowa Zamku Królewskiego w Warszawie była wymuszona przez społeczeństwo i… tytuł artykułu z „Życia Warszawy”. Trzeba też zaznaczyć, że dla podjęcia decyzji bardzo istotnym było wskazanie, że wszystkie fundusze na odbudowę miały pochodzić wyłącznie ze składek społeczeństwa w kraju i za granicą. Właśnie na społecznej ofiarności, zaangażowaniu warszawiaków i społeczeństwa kraju Obywatelski Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie oparł odbudowę. O pieniądze na tę odbudowę, a zwłaszcza na materiały na zegar i dzwony, starali się także rzemieślnicy z Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy.

Niezwykły nowy zegar na zamkowej wieży

Prace na terenie odbudowywanego zamku ruszyły szybko. Ale z rozpoczęciem prac nad zegarem sprawa nie była taka prosta.

Już w dniu ogłoszenia odbudowy Zamku – 21 stycznia 1971 r. – chęć wykonania zegara w czynie społecznym zgłosił jeden z warszawskich cechowych zegarmistrzów. Temat ten chętnie podchwyciły media drukowane, a wszyscy kibicowali przedsięwzięciu, które jednak przerosło swego zadeklarowanego wykonawcę.

Niefortunna decyzja jednej osoby, ale też ówczesna sytuacja w przemyśle zegarowym, który ze względu na rozwój zegarów elektrycznych i sieci czasu przechodził transformację, spowodowały, że Cech Złotników, Zegarmistrzów, Grawerów, Optyków i Brązowników miasta stołecznego Warszawy powołał Zespół Budowy Zegara na Zamku Królewskim dopiero w marcu 1972 r.

W Polsce od 1938 r., kiedy to zamknięto Pierwszą Krajową Fabrykę Zegarów Wieżowych w Krośnie, nie produkowano zegarów wieżowych. Działające na budynkach przestrzeni publicznej zegary posiadały cały czas sprawne, stare, konserwowane mechanizmy, a tylko nieliczne miały mechanizmy elektryczne. Z tego też powodu już na początku swojej aktywności Zespół Budowy Zegara musiał zmierzyć się z podjęciem decyzji o rodzaju mechanizmu zegara Zamku Królewskiego w Warszawie. W tej sprawie prowadzono ciekawe dyskusje, w trakcie których ścierały się różne poglądy. Część zegarmistrzów była zaangażowana w wytwarzanie zegarów elektrycznych, które instalowano wówczas na różnych stołecznych budynkach. Zegary elektryczne i elektroniczne były wtedy nowoczesne, ale w pełni własnymi siłami zegarmistrze mogli wykonać tylko zegar mechaniczny.

W trakcie jednego ze spotkań dyskusyjnych zorganizowanych przez cech na sugestię, by w odbudowywanym Zamku Królewskim zainstalować sieć czasu z zegarami umieszczonymi w każdym pomieszczeniu zamkowym, profesor Zachwatowicz miał odpowiedzieć następująco: „Proszę Państwa, to jest nieporozumienie! Nam zależy na tym, aby ludzie zwiedzający Zamek zapomnieli, że czas płynie!”. Chwała zegarmistrzom, że zdecydowali się wówczas zbudować nowy, ale tradycyjny zegar mechaniczny. Chwała, bo wykonali go w czynie społecznym.

Aby zapoznać się z ciekawymi rozwiązaniami zegarów mechanicznych, zegarmistrze gotowi byli jeździć w różne zakątki Polski. Ostatecznie uformowany, choć z pewną fluktuacją członków, Zespół Budowy Zegara przy cechu był kierowany przez zegarmistrzów: Władysława Zaleskiego i jego zastępcę Eugeniusza Wójcika. Oprócz nich do grona mistrzów cechowych – zegarmistrzów i grawerów – należeli: Zbigniew Cegielski, Stanisław Gałązka, Wacław Makowski, Wacław Mandryk, Józef Panasiuk, Juliusz Pazderski, Edmund Pielak, Józef Prymas, Konrad Smoderek, Mieczysław Soporek, Jan Stefanek i Zbigniew Wierzbicki; jako wsparcie naukowe włączony został pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej docent dr hab. inż. i dyplomowany zegarmistrz Zdzisław Mrugalski oraz jego uczeń i przyjaciel – inż. Marek Górski.

To właśnie Marek Górski (we współpracy ze Zdzisławem Mrugalskim) przygotował założenia konstrukcyjne i wykonał projekt zegara Zamku Królewskiego w Warszawie.

Dzwony, tarcze i wskazówki na czas gotowe!

Dzwony zegarowe różnią się od tych klasycznych, używanych w kościelnych dzwonnicach. Z tego powodu samo przyjęcie zamówienia wymagało dużego doświadczenia zawodowego, a wykonanie go zgodnie z wytycznymi, bez tak popularnego dziś wsparcia informatyki, było dużym wyzwaniem. Nietypowy kształt dzwonów, a co za tym idzie – odpowiedni dźwięk, zaprojektował Antoni Kruszewski – ludwisarz z Węgrowa. Dzwony wykonał on razem ze swoimi synami: Adamem i Andrzejem.

Tarcze i wskazówki wykonano na podstawie zachowanych elementów z przedwojennego zegara, czyli fragmentu jednej tarczy z jej centralnym elementem – słoneczkiem, jednej pary mocno zniszczonych wskazówek, dokumentacji fotograficznej oraz innych materiałów inwentaryzacyjnych. Projekt ten wykonał zespół z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej pod kierunkiem prof. inż. arch. Stanisława Marzyńskiego. Materiał na dzwony zbierany był przez Zespół Budowy Zegara w całej Polsce.

Jako pierwsze zostały wykonane zegarowe dzwony. Odlane i wycyzelowane w Węgrowie 25 października 1973 r. dotarły do prowadzonego przez Cech Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych, zlokalizowanego przy ulicy Piekarskiej 20. Tam też jako pierwszy gotowy element zegara były prezentowane szerokiej publiczności już od kwietnia 1974 r.

Tarcze zegarów, których stalowe szkielety przygotowała Huta Warszawa, a elementy zespołu wskazań wykonali cechowi grawerzy, montowane były przy wsparciu żołnierzy w hangarach Nadwiślańskiej Jednostki Wojskowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Aby wykonać złocone elementy tarcz i wskazówek, trzeba było podjąć decyzję o sposobie wykonania tej operacji. Po gruntownym rozpoznaniu możliwości – głównie przez mistrza Jana Stefanka – zdecydowano, że elementy te będą złocone galwanicznie. Operację tę wykonano w Instytucie Mechaniki Precyzyjnej w Warszawie.

Pierwsze dwie gotowe tarcze zegarowe na specjalnych lawetach przyjechały na plac Zamkowy 25 czerwca 1974 r. Tarcze zegarowe nie są identyczne. Poza tym, że na tarczy od strony dziedzińca wielkiego Zamku Królewskiego znalazła się data 1622 – upamiętnienie powstania pierwszego zegara zamku – każda z tarcz posiada słoneczko o innym wyrazie twarzy. Słoneczka, centralne elementy tarcz, przedstawiają odpowiednio: smutek, obojętność, radość i wesołość.

Oglądając zdjęcia z tamtych lat, można zauważyć, że od strony wschodniej (od dziedzińca wielkiego) znalazła się tarcza ze „smutnym słoneczkiem”. Na zachód spogląda słoneczko wesołe, na południe obojętne, a na północ – uśmiechnięte. Miny i kierunki świata, to była wówczas… sprawa polityczna, dlatego w trakcie odbudowy Zamku Królewskiego nie była nagłaśniana. Dziś sprawia nam trochę radości!

Aby usprawnić montaż mechanizmu zegara, Zespołowi Budowy Zegara udostępniono suterynę w budynku przy ulicy Bugaj 14, gdzie przez kilka miesięcy, po zakończeniu pracy w swoich zakładach, spotykali się zegarmistrze i do późnych godzin nocnych pracowali nad mechanizmem zegara. Członkowie Zespołu wielokrotne wspominali ten okres wytężonej pracy, a pytane o ten czas ich dzieci doskonale go pamiętały, bo wtedy „ich ojców nie było w domach”.

Na ścianie w suterynie wisiał rysunek złożeniowy zegara. Posłużył on jako swego rodzaju kronika wydarzeń, bo to właśnie na nim zaznaczono, że: „mechanizm chodu ruszył w dniu 4 maja o godzinie 23.45, a mechanizm bicia w dniu 17 maja”. O dotrzymanie terminu wykonania zegara było trudno. W zapiskach cechowych można nawet znaleźć informację o próbie wydłużenia tego terminu, ale żadne opóźnienie nie wchodziło w grę.

Mechanizm zegara na Zamku Królewskim był tworzony zapewne jako ostatnia nowa konstrukcja tego rodzaju urządzenia, ale jego wykonawcy mieli łatwy dostęp do szerokiego spektrum istniejących rozwiązań. Poza materiałem na płyty korpusowe o parametrach pancerzy czołgowych nie ma w nim nieznanych przedtem rozwiązań, lecz użycie najcenniejszych z nich w jednym mechanizmie zegarowym sprawia, że jest on po prostu wyjątkowy.

Zegar na ostatniej prostej: montaż elementów

Jako pierwsze gotowe elementy na wieżę zegarową powędrowały tarcze. Ich montaż, wykonany przy użyciu największego wówczas dźwigu samojezdnego, wymagał bezwietrznej pogody i przygotowania specjalnego uchwytu, żeby wprowadzić tarcze pod wystający gzyms wieży. Pierwsza z nich wyniesiona została 26 czerwca o godz. 4. rano, druga – tego samego dnia około godz. 15. Montaż kolejnych zaplanowano na 28 i 29 czerwca.

6 lipca, który był wyjątkowym dniem w historii odbudowy Zamku Królewskiego, najpierw, przed godz. 4. rano, wyniesiona i umocowana została dolna część kopuły (tzw. hełmu wieży zegarowej). W następnej kolejności na górnym stropie wieży zostały ustawione dzwony zegarowe. O godz. 9. rano z Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych uroczyście, w asyście swoich twórców, przyjaciół cechu i licznie zgromadzonych warszawiaków, na wózku widłowym wyjechał mechanizm zegara zamkowego. Z placu Zamkowego powędrował on na strop wieży, a stamtąd wprowadzony został do przeznaczonego dlań pomieszczenia. We wczesnych godzinach popołudniowych wieża została zwieńczona górną częścią hełmu. W ten sposób odbudowa Zamku Królewskiego w Warszawie w stanie surowym została zakończona.

Wraz z zakończeniem prac związanych z montażem kopuły zegarmistrze przystąpili do finalnego uruchomienia mechanizmu. Ustawiony w pomieszczeniu zegarowym mechanizm po raz pierwszy kontrolnie uruchomiono 11 lipca (pracował bez podłączania wskazówek i elementów bicia). Przeprowadzone zostały też testy dokładności jego działania. Wszystkie elementy składowe zegara musiały być dobrze zmontowane, a zegar jako całość działać poprawnie. Nocami, gdy warszawiacy nie mogli śledzić postępu prac, przy wyłączonych mechanizmach bicia zegarmistrze sprawdzali też działanie mechanizmów wskazówkowych.

W ciągu dnia wskazówki były gotowe „do startu” – ustawione na godzinę zamkową: 11.15. Uroczyste uruchomienie zegara, co było równoznaczne z ukończeniem prac przy budowie bryły Zamku Królewskiego, planowano na 22 lipca, ale ostatecznie wyznaczono wcześniejszą datę: 19 lipca 1974 r.

Tego dnia o godz. 11.15 plac Zamkowy mimo siąpiącego deszczu był wypełniony po brzegi, a w tłumie zgromadzonych osób nietrudno było rozpoznać także ówczesnych dygnitarzy państwowych.

Właśnie wtedy tylko jeden, jedyny raz zegar zamkowy wybił w specjalny sposób „zamkową godzinę” – jedenaście uderzeń w dzwon godzinowy, jedno uderzenie w dzwon kwadransowy i… drgnęły wskazówki zegara. Do Zamku Królewskiego wróciło życie!

19 lipca br. obchodzimy 50. rocznicę „ożywienia Zamku Królewskiego”. Zamek Królewski i Cech Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy przygotowały się do niej wspólnie. Uroczystości na Zamku rozpoczną się dokładnie o godz. 11.15, kiedy to zegar znowu w sposób specjalny wybije „godzinę zamkową”. Jedenaście uderzeń w dzwon godzinowy i jedno w dzwon kwadransowy.

Władysław Meller – zegarmistrz, członek Cechu ZZOGiB m. st. Warszawy, uczeń i przyjaciel profesora Zdzisława Mrugalskiego

Pojawiające się w końcu XIII w. i na początku XIV w. pierwsze zegary w przestrzeni publicznej zachwycały słyszących ich działanie mieszkańców. Słyszących – bo te pierwsze zegary nie posiadały tarcz i wskazówek, a upływający czas sygnalizowały biciem w dzwony. Wskazania na tarczach pojawiły się zdecydowanie później.

Zegary, usytuowane na dominujących w miastach budynkach, od zarania swoich dziejów były symbolem uporządkowanego sposobu życia okolicznych mieszkańców i atrybutem władzy. Stanowiły też świadectwo majętności swojego właściciela, ale ta własność zwykle wiązała się z władzą i… chęcią czy wręcz koniecznością utrzymywania porządku. Pierwsze zegary mechaniczne były mało dokładne, a ich działanie korygowano wskazaniami zegarów słonecznych. Wzrost znaczenia zegarów mechanicznych nastąpił dopiero w epoce Odrodzenia, gdy Galileusz odkrył prawo ruchu wahadła, a w 1656 r. pierwszy zegar wahadłowy opatentował holenderski uczony Christiaan Huygens. Tym samym pojawił się kolejny filar potrzeby istnienia zegarów – zaczęły one pełnić funkcję narzędzia pomiarowego niezbędnego do prowadzenia wielu badań naukowych.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Odważyli się rzucić wyzwanie Moskwie
Materiał Promocyjny
Samochód jako atrakcyjny i motywujący dodatek do wynagrodzenia
Historia Polski
Pochowają 700 ofiar z „doliny śmierci”
Historia Polski
Bezprym, syn Bolesława Chrobrego - zapomniany władca Polski
Historia Polski
Zwiedzanie polskich zabytków techniki. Dzieje krakowskich mostów, część I
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Historia Polski
Odnawiają mury, na których bronili się konfederaci barscy
Materiał Promocyjny
Wiatr w żaglach wielkiej energetyki