Na trawniku w ogrodzie Pałacu Saskiego leży 10-letni chłopiec, obok niego: ojciec, młodsza siostra oraz mieszkańcy kamienicy z ulicy Królewskiej 1. Brakuje matki, która tego dnia wcześniej wyszła z domu. W Warszawie od kilku dni trwa powstanie. 5 sierpnia 1944 r. wszystkich mieszkańców z Królewskiej 1 wehrmachtowcy wypędzają z mieszkań. Czeka ich rozstrzelanie. Srebrnym zegarkiem syna, prezentem komunijnym, ojciec próbuje przekupić wehrmachtowca. Ten łapówkę bierze. Ale nie odmienia to złowrogiego losu trójki ofiar...
Bronisław Pawłowski świetnie mówi po niemiecku. Historyk z legionową przeszłością po powstaniu niepodległej Polski w 1918 r. zarządzał centralnym archiwum wojskowym. Żona, historyk sztuki z doktoratem, przeżyje wojnę i będzie pierwszą Polką z tytułem profesora. Ich syn Krzysztof na świat przychodzi w nasączonym historią dniu 3 maja (1934 r.). Mieszkanie przy Królewskiej 1 w sąsiedztwie gmachu, w którym Niemcy podczas wojny urządzili komendę Wehrmachtu, okazuje się mrocznym fatum. W obawie przed atakiem powstańców okupanci kamienicę przy Królewskiej spalili, a mieszkańców wypędzili. Na ulicy nastąpiła selekcja. Młodszych wiekiem przeznaczano na żywą tarczę dla niemieckich czołgów. Resztę, w tym Bronisława Pawłowskiego z dziećmi, skierowano do rozstrzelania. Dziesięcioletni życiorys Krzysztofa dobiegał swojego końca na trawie Ogrodu Saskiego.
Czytaj więcej
W kwietniu ruszy kampania promująca Niemcy jako miejsce wyjątkowo atrakcyjne dla ludzi zainteresowanych kulturą i sztuką. A cały rok 2024 będzie stał pod znakiem zrównoważonych podróży kulturowych.
Po nocy wypełnionej oczekiwaniem na śmierć tłumiący powstanie generał von dem Bach-Zelewski niespodziewanie ogłosił, że skazanym daruje życie. Choć nie wszystkim. Część pojmanych rozstrzelano dwa dni później pod Halą Mirowską. Dla pozostałych cud miał drugie dno – brak amunicji. W ciągu jednej nocy dziesięciolatek dojrzał o co najmniej 20 lat. Tym bardziej że jego i siostrę rozdzielono od ojca. Trzytygodniowa odyseja rodzeństwa rozgrywała się w kilku obozach przejściowych, aż zostali oni wywiezieni do Niemiec. Krzysztof z siostrą trafili na roboty do sąsiadujących ze sobą gospodarstw chłopskich. Próbowali stamtąd uciec. Złapano ich. Przekazano do innego majątku, gdzie warunki okazały się o niebo lepsze. Po wojnie rodzina odnalazła się, ale straciła mieszkanie w Warszawie i cały dobytek, dlatego nowe życie rozpoczęła w Toruniu.
Batalia wokół kandydatury warszawskiej Starówki na listę UNESCO
W Warszawie Krzysztof znalazł się ponownie na studiach architektury. Zdolny student szybko odkrył w sobie pasję do konserwacji. Zgłębianie tajników i znajomość tej sztuki odzwierciedlało zdobywanie kolejnych stopni naukowych. Choć zakrętów, gotowych wysadzić go z naukowego siodła, nie brakowało. W latach tępego stalinizmu jedno pisemko urzędniczyny zza miejskiego biurka omal nie przerwało akademickiej kariery, gdyż w urzędzie dopatrzono się braku zameldowania w stolicy. A to groziło wyrzuceniem z posady naukowca PAN. Polityczna odwilż po 1956 r. natomiast otworzyła możliwość wyjazdów na Zachód.