Piechota polska w średniowieczu

W XV wieku niemal trzy czwarte składu polskiej piechoty stanowili kusznicy.

Publikacja: 09.11.2023 21:00

Wojsko polskie w latach 1447–1492

Wojsko polskie w latach 1447–1492

Foto: Wikimedia Commons Domena Publiczna

Historia polskiej wojskowości koniem stała, a żołnierze w dawnych wiekach zdawali się w Polsce na koniach rodzić i na nich umierać. Tak przynajmniej może się wydawać, gdy śledzimy losy I Rzeczypospolitej poprzez np. literaturę czy poświęcone tej epoce filmy. I to oczywiście w znacznym stopniu prawda. Jednak nie zawsze tak było.

Niedoceniana w okresie Rzeczypospolitej szlacheckiej piechota była we wcześniejszych wiekach ważnym składnikiem sił zbrojnych Polski, często stanowiąc połowę wystawianych wojsk. Równocześnie formacji tej niewiele poświęca się uwagi. Tymczasem temat to bardzo ciekawy.

Polskie roty piesze

Polskie roty piesze już pod koniec średniowiecza, czyli u schyłku XV wieku, znacząco różniły się od swych zachodnioeuropejskich odpowiedników. W większości były to bowiem tzw. roty strzelcze, a zatem takie, w której przeważali strzelcy, a nie żołnierze uzbrojeni w broń białą, taką jak kopie, halabardy czy piki (włócznie), jak miało to często miejsce na zachodzie Europy.

Czytaj więcej

Anioły, które niosły śmierć

Ciekawym przykładem jest tu dobrze opisana w źródłach rota piesza rotmistrza Marka (1471 r.), która formalnie składała się z 500 ludzi, a faktycznie liczyła ich 449. Ta rozbieżność miała swoje uzasadnienie w sposobie opłacania wojsk. To jednak osobna historia, której warto poświęcić osobne miejsce. Wyjaśnijmy tylko sobie, że w XV wieku liczebność roty pieszej była bardzo różna. Wahała się od 20–30 piechurów do nawet kilkuset, przeciętna ich wielkość wynosiła jednak ok. 100–200 żołnierzy. W jej skład wchodziło zazwyczaj kilka pocztów, to jest mniejszych jednostek składających się z tzw. towarzyszy (nazywanych tak dlatego, że dobrowolnie poddawali się pod rozkazy rotmistrza, którego w ten sposób stawali się towarzyszami) oraz kilku osób wystawionych przez nich żołnierzy zwanych czeladzią. Taki poczet liczył po kilku, kilkunastu ludzi (znane są poczty trzy- i 20-osobowe). Przyjmuje się, że towarzysze byli przy tym w zbrojach pełnych, czeladź zaś w tzw. zbrojach strzelczych, nie należy jednak traktować tego jako żelaznej reguły.

Kłopot z rotami pieszymi, które liczyły ledwie 20 czy 30 ludzi, był taki, że nie bardzo nadawały się do wystawienia jednostki, która mogłaby samodzielnie stanąć do walki. Do tego potrzeba było minimum 150–200 żołnierzy. Stąd mniejsze roty często łączone były w większe jednostki, czyli roty bojowe. W takim wypadku rotmistrza roty wybierali rotmistrzowie mniejszych rot, którzy następnie sami przyjmowali rolę towarzyszy.

Ruchome niemal twierdze

Skupmy się jednak na składzie roty rotmistrza Marka. Ten daje wiele do myślenia na temat organizacji średniowiecznej polskiej piechoty. Jak wynika ze źródeł, rota ta składała się z 73 pawężników, 359 kuszników, 12 ludzi z proporcami i 5 z hakownicami i piszczelami. Jak widać, niemal trzy czwarte jej składu stanowili strzelcy. Podobnie wyglądała organizacja innych rot pieszych tego okresu. I to właśnie dlatego możemy mówić, że były to roty strzelcze.

W tym samym czasie bronią piechoty niemieckiej czy szwajcarskiej były głównie kopie i halabardy, hiszpańskiej – tarcze i krótkie piki. Przewagę broni strzeleckiej w swojej piechocie miała Anglia. Tam jednak były to łuki, co zapewne wszyscy dobrze kojarzą z bitwy pod Azincourt (1415 r.), w której na około 10 tys. Anglików łucznicy stanowili ok. 6–8 tys. ludzi. Z kolei kuszami w tak szerokim zakresie posługiwali się w tym czasie tylko Genueńczycy.

Od razu warto zauważyć, że podobny skład miały także inne sformowane w tym okresie roty piechoty (np. roty rotmistrza Karwata czy Pławickiego). Taki typ piechoty przeważał prawdopodobnie w wojskach polskich przez większość XV wieku.

Czytaj więcej

Fatalny piątek trzynastego

W rocie rotmistrza Marka najważniejszą składową jest kontyngent kuszników. Jak już wspomniano, stanowią oni niemal trzy czwarte jej składu. Drugim pod względem wielkości komponentem roty byli pawężnicy. Ich nazwa bierze się od ich podstawowego wyposażenia (trudno je nazwać bowiem uzbrojeniem) – pawęży. Były to stosunkowo wysokie drewniane tarcze, obite blachą lub obciągnięte skórą (czasem też płótnem), które pozwalały na zasłonięcie całej sylwetki pawężnika, a także żołnierzy znajdujących się za nim, zaostrzone z dołu, by można je było wbić w ziemię, co zapewniało im lepszą stabilność. Pawężnik miał za zadanie chronić strzelców. Jego rola była zatem dość bierna. Nie prowadził on żadnych akcji zaczepnych. I jeśli w naszej wyobraźni pojawia się widok człowieka zasłoniętego tarczą z nastawioną przeciw konnicy piką, to jest to wyobrażenie całkowicie mylne. Pawęż była na tyle ciężka, że rola takich żołnierzy ograniczała się wyłącznie do utrzymywania pawęży w celu ochrony własnej i żołnierzy znajdujących się za pawężnikiem. A i w tym zadaniu wspierały ich często pacholęta (czyli młodzi chłopcy) pomagający pawęże podpierać. Nie prowadzili oni zatem żadnych działań zaczepnych, stanowiąc wyłącznie swoisty pancerz roty. Przy czym, jak wynika ze źródeł, ich rolą była osłona strzelców nie tylko od frontu, ale także z boków, przez co uformowana w kilka szeregów rota przypomniała ruchomą twierdzę. Pawęże stanowiły dość dobrą osłonę zarówno przed lancami, jak i często przed ostrzałem wrogich łuczników, pod warunkiem oczywiście, że strzały nie opadały z góry.

Poza pawężą ten rodzaj żołnierzy wyposażony był w miecze i stosunkowo lekkie uzbrojenie ochronne. Nie były to pełne zbroje, a raczej jakieś elementy tańszej zbroi strzelczej. Przeciętnie pawężnicy stanowili ok. 20 proc. składu polskiej roty pieszej. Od końca XV wieku ich liczba w piechocie polskiej stopniowo malała i ostatecznie pawężnicy zniknęli z szeregów polskiej piechoty w XVI wieku.

Ciekawym elementem roty jest też niewielki oddział uzbrojony w hakownice i piszczele. Hakownica to jeden z najstarszych typów ręcznej broni palnej. Był to rodzaj ciężkiej rusznicy używanej do obrony miast i zamków, przez co zaliczana jest niekiedy do najlżejszej kategorii średniowiecznej artylerii. Masa hakownicy wynosiła około kilku, kilkunastu kilogramów, a jej długość 100–180 cm. Wspomniana piszczel zaś to staropolskie potoczne określenie długiej gładkolufowej broni palnej. Ta część składu roty stanowiła zatem swoiste średniowieczne wsparcie „artyleryjskie”. Uzbrojeni w nie żołnierze najczęściej znajdowali się w ostatnim szeregu ustawionej do boju roty, po bokach żołnierzy z proporcami. Aby oddać strzał, wychodzili oni na boki roty, poza obręb osłoniętego pawężami czworoboku, co dawało im swobodne pole do ostrzału.

Kusznik co mieczem wojował

Przyjmuje się, że tak skompletowana rota strzelcza formowała czworobok złożony z kilkunastu szeregów strzelców osłoniętych przez pawężników. Liczba pawężników w rocie rotmistrza Marka umożliwiłaby sformowanie czworoboku o 19 takich rzędach złożonych z 19 ludzi w każdym. Prawdopodobna taktyka walki polegała w tym przypadku na tym, że czworobok ten przemieszczał się wolno w kierunku wroga. Szybkość tego przemieszczania znacząco ograniczało wolne przemieszczanie się osłony z pawęży. Po zbliżeniu się na odległość strzału z kuszy wypuszczano z nich bełty. Jako że strzelano nie na wprost, a raczej pod kątem w górę, salwę mogła oddać od razu cała rota, a nie tylko pojedyncze rzędy. Biorąc pod uwagę liczbę strzelców, siła ognia w tym przypadku była znaczna. Wadą tak ustawionej formacji była natomiast jej szybkostrzelność, która z uwagi na uzbrojenie w kusze nie należała do zbyt dużych. Kusze po wystrzale trzeba było ponownie załadować, co zajmowało dłuższy czas i wymagało niemałego wysiłku. Z zachowanych źródeł wynika, że w czasie, w którym kusznik oddawał jeden strzał, dobry łucznik był w stanie oddać z łuku kilka strzałów.

Czytaj więcej

Średniowieczna rozgłośnia chrześcijańska

W walce z wrogą piechotą nie miało to jednak większego znaczenia, ponieważ po oddaniu salwy z kusz rota uderzała zwykle do ataku, wykorzystując posiadaną broń białą, czyli miecze i szable, które znacznie lepiej nadawały się do walki w zwarciu niż lance będące często na wyposażeniu wrogich oddziałów piechoty. W tym przypadku rolą pawężników było rozepchnięcie pierwszych szeregów wrogiej piechoty, aby możliwe było wdarcie się do wnętrza ich formacji i podjęcie walki w zwarciu.

Z tej perspektywy rota strzelcza świetnie nadawała się do wspierania własnej jazdy w walce z piechotą, ale także z nieprzyjacielską jazdą rycerską, dla której stanowiła spore zagrożenie, o ile wykorzystywana była jako ustawione na flankach wsparcie własnej konnicy. W bezpośrednim starciu uzbrojone w długie, sięgające poza pawęże kopie konne rycerstwo nie miałoby prawdopodobnie większego kłopotu w rozbiciu roty strzelczej. Niemniej osłonięta pawężami rota miała dużą swobodę w prowadzeniu ostrzału w różnych kierunkach, w czasie gdy wroga jazda była angażowana przez chorągwie jazdy. Najgorzej sprawdzała się taka formacja w walkach z jazdą uzbrojoną w łuki, której zdecydowanie ustępowała szybkostrzelnością.

Historia polskiej wojskowości koniem stała, a żołnierze w dawnych wiekach zdawali się w Polsce na koniach rodzić i na nich umierać. Tak przynajmniej może się wydawać, gdy śledzimy losy I Rzeczypospolitej poprzez np. literaturę czy poświęcone tej epoce filmy. I to oczywiście w znacznym stopniu prawda. Jednak nie zawsze tak było.

Niedoceniana w okresie Rzeczypospolitej szlacheckiej piechota była we wcześniejszych wiekach ważnym składnikiem sił zbrojnych Polski, często stanowiąc połowę wystawianych wojsk. Równocześnie formacji tej niewiele poświęca się uwagi. Tymczasem temat to bardzo ciekawy.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Tradycja i nowoczesność w Konstytucji 3 maja
Historia Polski
Czy Konstytucja 3 Maja była rzeczywiście pierwszą polską ustawą zasadniczą?
Historia Polski
Dlaczego nie widać wieży hejnałowej bazyliki Mariackiej w Krakowie?
Historia Polski
Odcisk palca na chlebie sprzed 8600 lat
Historia Polski
2 kwietnia mija 19. rocznica śmierci Jana Pawła II
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił