Reklama

Stanisław Sielański. Komik o smutnych oczach

Choć przed wojną Stanisław Sielański zagrał w kilkudziesięciu filmach, to w zdecydowanej większości były to role drugoplanowe. A jednak wykreowani przez niego służący czy kelnerzy zyskiwali sympatię i uznanie widzów – dzięki wrodzonemu vis comica utalentowanego aktora.

Publikacja: 01.09.2022 21:00

Stanisław Sielański jako szofer Amerykanki, Adolf Dymsza w roli Amerykanki (!) i Konrad Tom (kamerdy

Stanisław Sielański jako szofer Amerykanki, Adolf Dymsza w roli Amerykanki (!) i Konrad Tom (kamerdyner) w „Romeo i Julci” z 1932 r.

Foto: NAC

Miał twarz poczciwca, potrafił śmiechem i uśmiechem zarazić każdego. Ale w jego oczach czaiła się jakaś tajemnica, jakby uśmiechał się przez łzy. To właśnie melancholia w spojrzeniu i prostolinijność w sposobie bycia pozwalały mu zdobywać serca publiczności. Był niczym brat łata, na którego zawsze można liczyć i z którym widzowie sympatyzowali. Grane przez niego postacie nierzadko były przerysowane – ale takie miały być: nadmiernie usłużne, lecz niepozbawione osobistej dumy, mówiące prostym językiem, lecz nie prostackim, pogodzone ze swym losem, a jednocześnie marzące o lepszym życiu. Przeciętny widz przedwojennego kina z takimi filmowymi bohaterami chętnie się utożsamiał lub chociaż im kibicował. Kwintesencją takiej właśnie postaci był główny bohater filmu „Dorożkarz nr 13” – Felek Ślepowroński, którego w 1937 r. brawurowo zagrał Sielański. Ale zanim do tego doszło, Stanisław Sielański musiał pokonać niejedną przeciwność losu. Przede wszystkim zaś dla sztuki odciął się od swych rodzinnych korzeni.

W jego oczach czaiła się jakaś tajemnica, jakby uśmiechał się przez łzy

Szlama (Salomon) Nasielski

Kino II Rzeczypospolitej w dużej mierze powstało i rozwijało się dzięki osobom pochodzenia żydowskiego. To spośród polskich Żydów wywodzili się najlepsi producenci, reżyserzy, operatorzy, a także aktorzy i aktorki. Część z nich pozostawała przy swych rodowych nazwiskach, jak choćby Aleksander Hertz – reżyser i założyciel pierwszej polskiej wytwórni filmowej Sfinks, jednak wielu zmieniało nazwisko albo na takie „polsko brzmiące” – co miało im ułatwić karierę – albo przynajmniej na łatwo wpadające w ucho sceniczne pseudonimy. Tak było np. z reżyserami Michałem Waszyńskim (Mosze Waks) i Henrykiem Szaro (Henoch Szapiro), aktorem Tadeuszem Olszą (Tadeusz Blomberg) czy aktorką Norą Ney (Sonia Najman vel Zofia Neuman).

Niewielu wie, że podobnie rzecz się miała ze Stanisławem Sielańskim. Choć w czasie swojej aktorskiej kariery chętnie udzielał wywiadów, to nie opowiadał o życiu prywatnym, nie wracał wspomnieniami do swego dzieciństwa. Przyszły aktor urodził się 8 sierpnia 1899 r. w Łodzi w rodzinie ortodoksyjnych Żydów. Nadano mu imię Szlama (vel Salomon). Jego ojciec – Berek (Berysz) Abusz Nasielski – był m.in. współwłaścicielem tkalni mechanicznej, matka zaś – Sara z domu Kamuszewicz (Sura Kamusiewicz) – zajmowała się licznym potomstwem. Z zachowanych ksiąg meldunkowych wynika, że Stanisław Sielański miał dziesięcioro rodzeństwa. Wiedzę tę zawdzięczamy dociekliwości Marka Telera, który – podobnie jak w przypadku odkrywania nieznanych losów Iny Benity (Marek Teler, „Zagadka Iny Benity. AK-torzy kontra kolaboranci”, Bellona 2021) – niczym rasowy detektyw odszukał nie tylko przedwojenne dane o rodzinie aktora, ale także akt urodzenia Szlamy Nasielskiego (późniejszego Stanisława Sielańskiego), zachowany w Księdze mojżeszowej urodzeń Urzędu Stanu Cywilnego w Łodzi.

Czytaj więcej

Aleksandra Śląska: Nie tylko królowa Bona
Reklama
Reklama

Zainteresowanych odsyłam na stronę stare-kino.pl, gdzie Teler przedstawił owoce swych poszukiwań. Z jego tekstu możemy się też dowiedzieć, że najprawdopodobniej doszło do poważnego konfliktu pomiędzy głową rodziny Nasielskich a przyszłym aktorem: „Ojciec Stanisława Sielańskiego był (…) człowiekiem interesu, a co za tym idzie, dbał o swój wizerunek w środowisku żydowskich przedsiębiorców. Ambicje aktorskie jednego z synów poważnie ten wizerunek nadszarpnęły – tak przynajmniej uważał Berek Abusz Nasielski”. Ojciec liczył na zupełnie inną drogę kariery uzdolnionego syna: spodziewał się zapewne, że Szlama pomoże mu w interesach, gdy tylko ukończy finansowane przez niego studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Niestety, w stolicy chłopak uległ czarowi X muzy i zapragnął zostać aktorem – zamiast na Wydział Prawa zaczął więc uczęszczać do Warszawskiej Szkoły Dramatycznej.

Początki kariery

Choć na stronie Encyklopediateatru.pl możemy przeczytać, że prawdopodobnie swoje pierwsze kroki na scenie Szlama Nasielski stawiał w Łodzi, to oficjalnie – już jako Stanisław Sielański – angaż aktorski uzyskał w warszawskim Teatrze im. Aleksandra Fredry w sezonie 1923–1924. Jednak pierwszym odnotowanym występem była rola Pasztetnika w sztuce „Cyrano de Bergerac” wyreżyserowanej przez Aleksandra Zelwerowicza w Teatrze Polskim (premiera: 3 kwietnia 1924 r.). Także w 1924 r., w listopadzie, zagrał w Szekspirowskim „Królu Henryku IV” – wcielił się w postać… sługi. Pomimo upływu lat kolejni reżyserzy teatralni i filmowi najchętniej obsadzali go właśnie w takiej (lub podobnej) roli. Sielański szybko zrozumiał, że znacznie bardziej pociąga go żywiołowa zabawa, dlatego chętnie grał w zespołach kabaretowo-rewiowych.

W latach 1926–1927 występował w teatrze rewiowo-muzycznym Olimpia – nie była to scena o wygórowanych ambicjach, preferowano tam raczej lekki repertuar, co sugerują choćby tytuły kolejnych premier, np. „Zuzanna w kąpieli”, „Ona by chciała” czy „Dorosłym wstęp wzbroniony”. Stanisław Sielański został tam dostrzeżony i doceniony nie tylko przez publiczność. Jeden z recenzentów, podpisujący się jako K. Brzeski, napisał po obejrzeniu „Bo właśnie w nocy”: „Wśród wykonawców wyróżnił się poziomem artystycznym p. Sielański witany i żegnany huraganami oklasków” (za: Encyklopediateatru.pl).

Czytaj więcej

Józef Orwid: Mistrz drugiego planu

Od początku lat 30. XX wieku Sielański, nie licząc paru występów w Teatrze Ateneum, związywał się z kolejnymi scenami kabaretowymi, gdzie mógł dać upust swej komediowej naturze. W 1934 r. występował w Starej Bandzie, gdzie partnerował m.in. Stefci Górskiej czy Lenie Żelichowskiej. Poziom artystyczno-literacki zapewniali Fryderyk Járosy i Konrad Tom, którzy nie tylko pisali świetne teksty, ale też odpowiadali za najlepszą w mieście konferansjerkę. W 1935 r. Sielański występował wraz z zespołem Cyrulika Warszawskiego, a w kolejnych sezonach był związany m.in. z Wielką Rewią, Teatrem Kameralnym i Teatrem 8.15. W owym czasie był już aktorem rozpoznawanym przez liczną publiczność, która ceniła i znała jego vis comica z kinowego ekranu.

Występy przed kamerą

Debiut kinowy Stanisława Sielańskiego przypadł na rok 1929 – aktor pojawił się w epizodycznej roli listonosza w niemym filmie „Szlakiem hańby” (reż. Mieczysław Krawicz, Alfred Niemirski). Rok później można go było zobaczyć w wyreżyserowanym przez Ryszarda Ordyńskiego „Janku Muzykancie”. W tym częściowo udźwiękowionym filmie (nagrano piosenki, ale dialogi nadal pokazywano na planszach) Sielański zagrał kelnera w barze Krzaczki. Jeszcze nie nastał czas jego największych sukcesów. Gwiazdami „Janko Muzykanta” byli: wyjątkowo przystojni Witold Conti i Aleksander Żabczyński, przekomiczny Adolf Dymsza i urocza Maria Malicka.

Reklama
Reklama
Stanisław Sielański w jednej ze scen operetki „Baron Kimmel”. Warszawa, lipiec 1939 r.

Stanisław Sielański w jednej ze scen operetki „Baron Kimmel”. Warszawa, lipiec 1939 r.

Foto: NAC

Sielański nie był specjalnie urodziwy, budował więc swą aktorską karierę na wizerunku prostodusznego wesołka, zawsze gotowego „do usług jaśnie wielmożnego pana”. Jak już wyżej wspominałam, w kolejnych filmach występował najczęściej w rolach drugoplanowych: ordynansów, jak choćby w filmach „Śluby ułańskie” (1934 r.) czy „Manewry miłosne, czyli córka pułku” (1935 r.), ale też kelnerów i służących (np. „Parada rezerwistów” z 1934 r., „Pan Twardowski” i „Papa się żeni” z 1936 r.). Trudno „wybić się na niepodległość”, grając jedynie epizody… A jednak Sielańskiemu to się udało!

Stało się tak w roku 1937, kiedy w kilku filmach zagrał znacznie bardziej rozbudowane role, m.in. w „Trójce hultajskiej” (reż. Henryk Szaro) czy „O czym marzą kobiety” (reż. Aleksander Marten). Popis swych aktorskich możliwości dał w filmie Mariana Czauskiego „Dorożkarz nr 13”. Fabułę tak streszczono na stronie Filmpolski.pl: „Bezrobotny Felek [brawurowy Stanisław Sielański – przyp. AN] wpada pod dorożkę, ale dzięki temu dostaje pracę jako dorożkarz. Wygrywa też sporą sumę pieniędzy, co powoduje całkowitą zmianę trybu jego życia. Swego przyjaciela angażuje jako kamerdynera [Władysław Grabowski]. Z powodzeniem zaczyna się starać o rękę hrabianki Tarskiej [Lena Żelichowska], która jednak kocha nauczyciela muzyki, Jerzego [Mieczysław Cybulski]… Felek, choć mógłby się ożenić z Krystyną, nie chce przeszkodzić jej szczęściu z Jerzym. Ponadto dostrzega, z jaką niechęcią przyszła teściowa [Mieczysława Ćwiklińska] patrzy na jego rodzinę i jakie znaczenie mają dla niej pieniądze. W dniu swoich zaręczyn ogłasza więc zaręczyny Jerzego i Krystyny oraz swoje ze skromną, ubogą Jadzią [Jadwiga Andrzejewska], która zawsze go kochała i była mu wierna”. Ponieważ film się zachował, sami możemy go ocenić (dostępny jest np. na portalu YouTube). Trzeba przyznać, że twórcom udało się oddać ducha przedwojennej Warszawy i jej ubogich przedmieść – niewątpliwie za sprawą dialogów napisanych przez słynnego Stefana „Wiecha” Wiecheckiego, ale też dzięki grze aktorów, zwłaszcza Sielańskiego, który potrafił przekonująco zagrać warszawskiego cwaniaka – co to może nie zawsze umiał zachować się „na salonach”, ale na koniec i tak okazywał się najprzyzwoitszym spośród zgromadzonych w owym salonie…

Stanisław Sielański nie zagrał już tak rozbudowanej i oryginalnej roli, ale reżyserzy bardzo chętnie go zatrudniali. W 1938 r. wystąpił w aż ośmiu filmach! Trzeba wspomnieć o „Szczęśliwej trzynastce” – wyreżyserowanej przez Mariana Czauskiego i zrealizowanej w podobnym tonie jak „Dorożkarz nr 13”. Jak czytamy na stronie Filmpolski.pl, „Koziołek [Stanisław Sielański], skromny urzędnik w domu towarowym Burlickiego, jest najbardziej przesądnym człowiekiem pod słońcem. Jego sąsiad i przyjaciel, były kapelmistrz, a obecnie grajek w podrzędnej restauracyjce, Bończa [Józef Orwid], walczy bezskutecznie z jego przesądami. Na los Koziołka pada główna wygrana. Czując w kieszeni majątek, robi swojemu szefowi awanturę, rezygnuje z posady, ale okazuje się, że gazeta wydrukowała mylnie numer. Skruszony wraca do pracy, traci ją jednak, bo wywołuje awanturę z klientką, gwiazdą teatralną Lolą Vulpi. Tej samej Loli naraziła się w teatrze młoda tancerka Hanka [Helena Grossówna] i również straciła pracę... Kiedy głód i bieda zaglądają im w oczy, postanawiają popełnić samobójstwo, skacząc z mostu do Wisły. I wtedy się poznają. W końcu Hanka zastępuje w dniu premiery Lolę i odnosi wielki sukces. Również Koziołek staje się bohaterem wieczoru i obejmuje stanowisko kierownika w domu towarowym. Ich ślub odbywa się trzynastego...”.

Od lewej: Kazimierz Wajda (Szczepko), Stanisław Sielański jako woźny Hipek, Henryk Vogelfänger (Tońk

Od lewej: Kazimierz Wajda (Szczepko), Stanisław Sielański jako woźny Hipek, Henryk Vogelfänger (Tońko) w „Będzie lepiej” z 1936 r.

Foto: NAC

Wiosną 1939 r. Stanisław Sielański miał okazję ponownie zagrać u boku niezwykle popularnych lwowskich batiarów – Kazimierza Wajdy oraz Henryka Vogelfängera, znanych lepiej jako Szczepko i Tońko. Po raz pierwszy wystąpili razem w 1936 r. w „Będzie lepiej” (reż. Michał Waszyński), gdzie Sielański miał jedynie niewielką rólkę. Trzy lata później spotkali się na planie „Włóczęgów” (również w reżyserii Michała Waszyńskiego) – ostatniego filmu z udziałem Szczepka i Tońka, ponieważ prace nad „Sercem batiara” przerwał wybuch II wojny światowej.

Reklama
Reklama

Jednym z ostatnich filmów, w których wystąpił Stanisław Sielański, był obraz wyreżyserowany przez Mieczysława Krawicza. W „Ja tu rządzę” Sielański zagrał m.in. z Iną Benitą, Mieczysławą Ćwiklińską, Zbigniewem Rakowieckim i Józefem Orwidem. Ale nie miał okazji zobaczyć efektu końcowego, ponieważ premiera filmu odbyła się dopiero 23 grudnia 1941 r. – już pod niemiecką okupacją. A wówczas Stanisława Sielańskiego od dawna nie było w Polsce.

Smutny los emigranta

Gdy wybuchła wojna, Stanisławowi Sielańskiemu udało się zbiec do Rumunii. W 1940 r. przebywał we Francji, gdzie występował w paryskim Teatrze Polskim. Gdy Niemcy zajęli Francję, Sielański przedostał się do Portugalii. W listopadzie 1940 r. z portu w Lizbonie popłynął statkiem „Excalibur” do Nowego Jorku. W latach 1942–1945 należał do Polskiego Teatru Artystów i występował w Nowym Jorku oraz w innych miastach USA. Pojawiał się też w amerykańskiej telewizji.

Po zakończeniu wojny pozostał na emigracji. I choć w owym czasie w Stanach nie brakowało Polaków, to serce Sielańskiego przepełniał smutek i tęsknota. Czy ktokolwiek z licznej rodziny aktora przeżył Holokaust? Na pewno ojciec – Berek Abusz Nasielski – zmarł w czasie wojny: 21 kwietnia 1942 r., chociaż nie w rodzinnej Łodzi, a w Warszawie, o czym zaświadcza zachowana do dziś macewa na Cmentarzu Żydowskim przy ul. Okopowej.

Stanisław Sielański przeżył ojca zaledwie o 13 lat. Zmarł najprawdopodobniej 28 kwietnia 1955 r., a jego pogrzeb odbył się parę dni później, o czym wiemy z dzienników Jana Lechonia. Ten wybitny poeta tak opisał ostatnie chwile w życiu Sielańskiego: „Wczoraj o 3 po południu spotkaliśmy się, aby załatwić różne związane z (…) występem sprawy i wymienialiśmy zwykłe przy naszych spotkaniach żarty. Po południu skarżył się na ból ręki, ale doktor, zrobiwszy kardiogram, nie znalazł powodu do alarmu. Po czym Staś został sam w swoim, pożal się Boże, mieszkaniu i umarł samotnie i – wierzymy w to – bezboleśnie”. Po pogrzebie zaś zgorzkniały Lechoń spuentował: „Pogrzeb Sielańskiego – jeszcze jedno uderzenie w łeb, jakby ktoś z góry chciał nam powiedzieć: »Patrz, durniu! Oto wasze życie i wasza emigrancka śmierć!«. (...) Sielański nie miał tu żadnej rodziny i za trumną szli obok siebie Rozmarynowski od braci aktorów i dr Aldon z Warszawy od braci polskich Żydów”.

Historia Polski
Raport z piekła. Misja Witolda Pileckiego
Historia Polski
Geografia pamięci
Historia Polski
Stanisław Grzmot-Skotnicki – żołnierz Niepodległej
Historia Polski
Elżbieta „Zo” Zawacka: jedyna kobieta wśród cichociemnych
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia Polski
Rok 1919: Czas triumfów Józefa Piłsudskiego
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama