W wydanej w latach 80. „Zagadce śmierci Stalina” Abdurachman Awtorchanow dowodzi, że sekretarz generalny KPZR został zamordowany przez grono zamachowców, do którego należeli Malenkow, Chruszczow, Woroszyłow i Beria. To właśnie ten ostatni miał być bezpośrednim egzekutorem, dusząc nieprzytomnego Stalina w jego własnym łóżku.
Dość powszechnie uważa się, że generalissimus doznał wcześniej wylewu krwi do lewej półkuli mózgowej. Inni eksperci twierdzą, że za śmiercią Stalina stali truciciele, którzy podali mu jakąś odmianę warfaryny. Jeszcze inni dowodzą, że egzekucji dokonano poprzez zastrzyk z dużą dawką adrenaliny.
Historyczna prawda pozostaje ukryta i to pewnie tak dokładnie, że jej śladów nie ma nawet w kremlowskich archiwach. Tak groźnym człowiekiem był Stalin, tak bardzo obawiano się jego zemsty zza grobu.
Oficjalnie umarł o godzinie 21.30. Wieść o śmierci wodza wywołała histerię nie tylko w Związku Radzieckim, ale na całym świecie. Było w niej zresztą tyleż strachu, co radości. Gazety w całym bloku wschodnim informowały o zgonie na pierwszych stronach, zaś polski „Tygodnik Powszechny”, który jako jedyny odmówił zamieszczenia kondolencji, został natychmiast po tym zamknięty.
Mit żelaznego Stalina trwał jednak dość krótko. Zakończył go słynnym referatem jego następca Chruszczow, który na XX. Zjeździe KPZR obnażył fatalne skutki „kultu jednostki”, jaki był związany z osobą generalissimusa.