Tak zwana polska operacja NKWD kosztowała życie tysięcy naszych rodaków, służąc następnie jako metryczny wzorzec rozprawy z innymi mniejszościami narodowymi. O straszliwe pierwszeństwo rywalizowały maniakalna bezwzględność i cynizm Stalina, który do masowych mordów Polaków użył sfabrykowanego pretekstu. Ale trzeba zacząć od stwierdzenia, że polska droga krzyżowa w ZSRR zaczęła się długo przed 1937 r.
Wprawdzie odrodzona Polska obroniła niepodległość w zwycięskiej wojnie z bolszewikami, ale pozostawiła za wschodnią granicą setki tysięcy rodaków. Rzeczpospolita, która budziła się do życia po półtorawiekowej niewoli, była zbyt słaba, aby objąć ochroną wszystkich Polaków zamieszkujących terytoria przedrozbiorowe. Pod władzą komunistycznej dyktatury znalazły się osoby polskiego pochodzenia, które z różnych przyczyn nie mogły powrócić do ojczyzny na mocy układu pokojowego z sowiecką Rosją. Mowa o traktacie ryskim zawartym w 1921 r., który na zasadzie wzajemności umożliwiał szerokie przesiedlenia w obu kierunkach.