I Wojna Światowa. Dlaczego do niej doszło?

Ponad 100 lat temu umilkły działa na wszystkich frontach krwawej łaźni, która zakończyła epokę światowego porządku wyznaczonego przez kongres wiedeński. Nie było w dziejach ludzkości równie bezsensownego konfliktu.

Publikacja: 07.03.2019 15:53

Sarajewo, 28 czerwca 1914 r. Arcyksiążę Franciszek Ferdynand wraz z żoną Zofią opuszczają ratusz na

Sarajewo, 28 czerwca 1914 r. Arcyksiążę Franciszek Ferdynand wraz z żoną Zofią opuszczają ratusz na chwilę przed zamachem

Foto: AFP

Nie byłoby czerwonego terroru lat 1917–1922, gdyby nie było I wojny światowej. Nie byłoby nazizmu, stalinizmu, maoizmu, japońskiego imperializmu i pokrewnych im zbrodniczych ideologii, które zdziesiątkowały ludzkość niczym biblijne plagi. Należy pamiętać, że zarówno z ideologicznego, jak i czysto politycznego punktu widzenia pożoga, która ogarnęła świat w latach 1939–1945, była kontynuacją tej, która przetoczyła się przez Europę od 1914 do 1918 r.

Wielka Wojna była obłędem bez precedensu w historii rodzaju ludzkiego. Wszystkie inne wojny miały jakieś uzasadnienie, podłoże ideologiczne, narodowe, rasowe, ekonomiczne czy zwyczajnie rabunkowe. Nikt jednak nie jest w stanie jednoznacznie zdefiniować i wskazać celu hekatomby, która nadeszła w 1914 r. Możemy jedynie wskazać, że bezpośrednią przyczyną wybuchu tego strasznego konfliktu było zabójstwo austriackiego następcy tronu, bratanka cesarza Franciszka Józefa, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga-Lotaryńskiego d'Este. Ale zamach w Sarajewie był zaledwie iskrą, która wysadziła olbrzymią europejską prochownię.

Pokłosie kongresu wiedeńskiego

I wojna światowa zaczęła się równo 100 lat po kongresie wiedeńskim. Zdumiewające, że właśnie ten zjazd europejskich monarchów i dyplomatów miał za zadanie wypracowanie mechanizmu wzajemnej współpracy między europejskimi dworami, aby nigdy już nie doszło do takiej pożogi, jaką były wojny napoleońskie. Łącznie przez blisko rok, od września 1814 r. do 9 czerwca 1815 r., przez sale konferencyjne wiedeńskich pałaców przewinęło się ponad 100 tys. gości reprezentujących 200 delegacji. Oficjalne obrady rozpoczęły się wielkim balem maskowym wydanym przez dwór cesarski 2 października 1814 r. Było to zresztą charakterystyczne dla przebiegu całego kongresu, któremu towarzyszyły liczne przyjęcia, zabawy, bale, widowiska artystyczne itp. Stąd też nieco pogardliwie nazywano go „tańczącym kongresem". Nigdy też wszyscy uczestnicy kongresu nie zebrali się na jednym wspólnym posiedzeniu.

Trudno się także dopatrywać w kongresie wiedeńskim jakichś ścisłych reguł demokratycznych. Niemal wszystkie ustalenia tej konferencji były skutkiem konsensusu wypracowanego między najważniejszymi państwami europejskimi, które utworzyły Komitet Czterech, powiększony później o Francję. Najsilniejszą pozycję miał car Aleksander I Romanow. W skład jego delegacji wchodziło aż czterech wybitnych dyplomatów: hrabia Karl Robert Nesselrode, książę Adam Jerzy Czartoryski, który w latach 1804–1806 pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych Cesarstwa Rosyjskiego, hrabia Joanis Kapodistrias, późniejszy pierwszy prezydent niepodległej Grecji, gen. Carlo Andrea Pozzo di Borgo, Korsykanin, który nienawidził Bonapartów, rosyjski ambasador w Austrii książę Andriej Razumowski oraz baron Heinrich Friedrich Karl vom Stein, szef ministrów Prus w latach 1807–1808.

Pozostałym delegacjom Komitetu Czterech przewodniczyli pojedynczy negocjatorzy. Austrię reprezentował książę Klemens von Metternich, człowiek nienawidzący wszelkiej ideologii republikańskiej i wszędzie doszukujący się spisku przeciwko Świętemu Przymierzu (sojusz Rosji, Austrii i Prus). Na kongresie stwierdził, że „trzeba unieszkodliwić bezecny spisek, który od pół wieku pracuje nieustannie nad obaleniem istniejącego porządku i tronów". Później jako potężny kanclerz Austrii wyznawał zasadę, że monarchowie mają obowiązek ochraniać „niewinne ludy" przed „niecnymi knowaniami" tych, którzy sączą do uszu ludu mętne koncepcje republikańskie.

Kim byli owi podżegacze? Już wtedy zrodziła się koncepcja, że są to środowiska bankierskie, które żyją z konfliktów zbrojnych. Metternich nie wskazywał palcem konkretnych osób, ale zdawał się wyrażać opinię, że na wojnie narodów europejskich zależy lichwiarzom, którzy wobec chrześcijańskiej Europy odczuwają szczególną pogardę. Ten sposób myślenia będzie w skrajnej formie wyrażał Adolf Hitler, który po I wojnie światowej oskarży kosmopolityczne środowiska międzynarodowej finansjery jako tych, którzy podpalili Europę, żeby na ludzkim cierpieniu zbić niewyobrażalne fortuny.

Kongresowy porządek w Europie

Kongres wiedeński położył podwaliny pod budowę monarchii konstytucyjnych, ale na warunkach określonych przez władców i arystokrację. Dwory panujące zdawały sobie sprawę, że po Wielkiej Rewolucji Francuskiej świat nigdy już nie będzie taki sam jak w czasach ancien regime'u, ale uważano, że pewne procesy społeczne należy wyhamować, tak aby sama monarchia zdołała się dostosować do nowego porządku. Władcy europejscy zdawali sobie też sprawę, że raz obudzona tożsamość narodowa chłopstwa i mieszczaństwa nieodwracalnie kończy epokę feudalną. Dlatego nowe, święte przymierze europejskich monarchii musi pójść na ustępstwa wobec niektórych postulatów narodowych.

Popełniono jednak błąd zaniechania, za który panujące rodziny miały zapłacić najwyższą cenę 100 lat później. Kongres wiedeński dał jednym narodom prawo do samostanowienia, ale inne skazał na dalszą niewolę. W historiografii holenderskiej kongres wiedeński będzie zawsze wychwalany, chociaż zupełnie inaczej jest traktowany przez historyków z sąsiedniej Belgii. Utworzenie Zjednoczonego Królestwa Niderlandów pod panowaniem dynastii orańskiej nie uwzględniało aspiracji niepodległościowych Belgów. Konsekwencją tego błędu był wybuch powstania narodowowyzwoleńczego Belgów w 1830 r. Kongres wiedeński pozostanie też we wdzięcznej pamięci Szwajcarów, którym zapewnił neutralność i przyłączył do Federacji Helweckiej trzy dodatkowe kantony: Valais, Neuchâtel i Genewę.

Dość mieszane były oceny Niemców. Kongres rozwiązywał co prawda podległy Napoleonowi Związek Reński, ale tworzył na jego miejsce chwiejny Związek Niemiecki, który miał stanowić konfederację państw niemieckojęzycznych i wolnych miast kierujących się wspólnym interesem gospodarczym. Konfederacja nie mogła jednak powstrzymać rywalizacji Prus i Austrii o rolę lidera narodu niemieckiego. Wieczny spór o główną metropolię Niemców spowodował upadek Związku Niemieckiego w 1866 r. i doprowadził do wojny prusko-austriackiej, którą Wiedeń przegrał z kretesem. Od tego momentu przyszłość Niemiec nie należała już do Habsburgów, ale do drapieżnie ambitnych Hohenzollernów.

Swoje niezadowolenie z postanowień kongresu mogli wyrażać także Włosi. Przyczynił się bowiem do rozbicia politycznego i ekonomicznego Italii. Restaurowano państwo kościelne, utworzono Wielkie Księstwo Modeny i Toskanii pod rządami Habsburgów włoskich, przywrócono królestwa Neapolu i Sycylii pod panowaniem Ferdynanda IV Burbona, który, jednocząc południowe Włochy, stworzył Królestwo Obojga Sycylii i jako władca tego państwa przyjął imię Ferdynand I. Włosi nigdy nie zapomnieli jednak, że perły Italii –Lombardia, Wenecja i Dalmacja – zostały wchłonięte przez Austrię. Ale prawdziwym problemem, który miał eksplodować po 100 latach od kongresu, była niemal całkowicie pominięta przyszłość Bałkanów znajdujących się pod panowaniem tureckim.

Bałkański węzeł gordyjski

Wsparte przez Romanowów powstania przeciw panowaniu Turków w Bośni i Hercegowinie w latach 1875–1878 i w Bułgarii w 1876 r. przyczyniły się do wybuchu wojny rosyjsko-tureckiej w 1877 r. Niepowstrzymana ofensywa wojsk rosyjskich zmusiła Turków do kompromisu w sprawie bałkańskiej. 3 marca 1878 r. w San Stefano podpisano traktat pokojowy, który przewidywał utworzenie księstwa Bułgarii (Wielkiej Bułgarii). Turcja straciła Dobrudżę, część Besarabii, kaukaskie twierdze Ardahan, Batumi i Kars. Bałkany budziły się do wolności po ciemnej nocy tureckiej niewoli. I ponownie, tak jak w 1815 r., o ich suwerenności miały zadecydować mocarstwa europejskie. Na kongresie berlińskim, trwającym od 13 czerwca do 13 lipca 1878 r., uznano niepodległość Bułgarii, Czarnogóry, Rumunii i Serbii. Jednak ten ostatni kraj stanowił kość niezgody w XIX-wiecznym porządku europejskim. Na mocy postanowień kongresu berlińskiego Austro-Węgry otrzymały prawo do zbrojnej okupacji Bośni i Hercegowiny, anektowanej później w 1908 r. Sprzymierzeni z Rosją Serbowie uznali, że okupacja zdominowanej przez ludność serbską Bośni i Hercegowiny jest pogwałceniem ich praw narodowych. Teraz Habsburgowie stali się obiektem skrajnej nienawiści serbskich nacjonalistów. Tym bardziej że na przełomie XIX i XX wieku Wiedeń zaczął traktować Królestwo Serbii jako kraj zależny.

W kwietniu 1889 r. serbskie środowiska patriotyczne wymusiły abdykację króla Milana I Obrenowicia na rzecz jego syna, 13-letniego Aleksandra I Obrenowicia. Serbowie mieli nadzieję, że młody król nie będzie tak łatwo ulegał naciskom Wiednia jak jego ojciec. Mylili się. Król wprowadził rządy absolutne i jeszcze bardziej podporządkował politykę gospodarczą Austro-Węgrom. Serbia wrzała. 11 czerwca 1903 r. szef wywiadu Sztabu Generalnego Serbii Dragutin „Apis" Dimitrijević, założyciel spiskowej organizacji Zjednoczenie lub Śmierć, szerzej znanej pod nazwą Czarna Ręka, zorganizował w Belgradzie zamach stanu. Król Aleksander I został zamordowany wraz z żoną i ministrem wojny. Zamachowcy osadzili na tronie Piotra I Karadziordziewicia, który zobowiązał się przeprowadzić gruntowną reformę konstytucyjną państwa. I to właśnie ów tajemniczy, ale i bardzo charyzmatyczny Dragutin „Apis" Dimitrijević, wielki zwolennik utworzenia federacji południowych Słowian, zorganizował tragiczny w skutkach zamach w Sarajewie na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, co stało się bezpośrednią przyczyną wybuchu I wojny światowej.

28 czerwca 1914 r. niezwykły splot wydarzeń zmienił świat na zawsze. Gawriło Princip i Trifko Grabež, dwóch zwyczajnych serbskich chłopaków, których niedawno wyrzucono z belgradzkiego gimnazjum za udział w antyaustriackiej demonstracji, zostało wyznaczonych przez dowództwo terrorystycznej organizacji Młoda Bośnia do zabicia austriackiego następcy tronu i jego małżonki Zofii Chotek. Towarzyszyć miał im czeladnik drukarski Nedeljko Čabrinović i pięciu innych zamachowców zapasowych. Ci młodzi ludzie mogli się jedynie domyślać, że szkolący ich oficerowie serbskiego wywiadu szykują zamach na wysoko postawioną osobistość rządu austro-węgierskiego. Czy wiedzieli jednak, że mają zabić samego bratanka cesarza Franciszka Józefa? Zapewne marzył im się zamach na cesarza, ale dla serbskiego wywiadu nie miał on żadnego sensu politycznego. 84-letni władca praktycznie nie opuszczał już murów wiedeńskich pałaców Hofburg i Schönbrunn. Zresztą w 1914 r. prawdziwym zagrożeniem dla serbskich planów zjednoczenia słowiańskich narodów Jugosławii nie był tracący kontakt z rzeczywistością stary cesarz, ale jego dynamiczny i zdeterminowany do przeprowadzenia reform sukcesor. 51-letni Franciszek Ferdynand nie ukrywał, że po wstąpieniu na tron utworzy monarchię trialistyczną, która przyłączy do Austro-Węgier nowe królestwo Jugosławii, obejmujące Bośnię, Chorwację, Dalmację i Słowenię.

Plan zamachu był szalenie prosty. Ten z zamachowców, który znalazłby się najbliżej samochodu arcyksięcia, miał rzucić granat i oddać strzały do książęcej pary. Podręczniki historii przedstawiają procesy dziejowe jako złożony mechanizm przyczynowo-skutkowy, w którym nie ma miejsca na przypadki. A jednak to właśnie niezwykły zbieg okoliczności, a w zasadzie ślepy przypadek, zmienił dzieje świata na zawsze.

Iskra, która podpaliła świat

Arcyksiążę Franciszek Ferdynand i księżna Zofia przybyli do Sarajewa rankiem 28 czerwca 1914 r. Trasy ich przejazdu strzegło zaledwie 120 policjantów. Ale to właśnie obecność policjanta spowodowała, że pierwszy z zamachowców zrezygnował z oddania strzału. Drugi nie zdołał przecisnąć się przez tłum. Trzeciego sparaliżował strach. Dopiero czwarty z nich, 29-letni Nedeljko Čabrinović, członek serbskiej organizacji konspiracyjnej Czarna Ręka, rzucił granat w kierunku książęcej limuzyny. Arcyksiążę, wykazując się błyskawicznym refleksem i odwagą, strącił granat z maski samochodu. Pocisk eksplodował pod drugim pojazdem, raniąc dwóch dygnitarzy z eskorty następcy tronu.

Wydawało się, że opatrzność chroni Habsburgów. Gawriło Princip usłyszał z daleka wybuch, ale nie był pewien, czy arcyksiążę został zabity. Niepewny poszedł do pobliskiej kawiarni, gdzie miał się spotkać z resztą zamachowców. Nie wiedział jednak, że to jemu los wyznaczył niezwykłą rolę w historii. W tym czasie arcyksiążę dotarł do sarajewskiego ratusza, gdzie postanowił zmienić program wizyty i odwiedzić w szpitalu rannego pułkownika Merizziego i hrabiego Boos-Waldecka. Nieznający dobrze Sarajewa kierowca pogubił się w wąskich ulicach. Pech chciał, że przejeżdżał obok lokalu, w którym siedział Princip. Ten usłyszawszy owacje na ulicy, wybiegł przed kawiarnię i zdumiony widokiem żyjącego arcyksięcia niemal bezwiednie sięgnął po ukryty za pasem pistolet Browning M1910. Oddał tylko dwa strzały w kierunku wolno jadącej limuzyny. Oba okazały się celne. W ciągu zaledwie kilku sekund, kiedy pierwsza kula rozerwała tętnicę szyjną Franciszka Ferdynanda, a druga śmiertelnie raniła jego żonę Zofię, dzieje świata zmieniły się nieodwracalnie. Naciskając spust, ten młody bośniacki fanatyk wepchnął ludzkość na straszny tor, na którym czekały ją dwie wojny światowe i ogromna liczba konfliktów.

28 lipca 1914 r. zaczęła się nowoczesna era masowej zagłady. Dwie kule wystrzelone przez Gawriłę Principa rozpoczęły światową pożogę, która w ciągu kolejnych czterech lat odebrała życie blisko 20 mln ludzi (licząc także zaginionych), a około 10 mln okaleczyła fizycznie lub umysłowo. Te dwa pociski otworzyły puszkę Pandory, z której wystrzeliły upiory komunizmu i nacjonalizmów.

Należy sobie jednak zadać pytanie, czy do tej strasznej wojny by nie doszło, gdyby Princip nie zabił arcyksiążęcej pary. Kule wystrzelone w Sarajewie były zaledwie iskrami wykrzesanymi na ogromnej górze prochu. Europa od lat bowiem szykowała się do wielkiej wojny narodów. Tak jak w sztuce Czechowa – strzelba wisząca na ścianie musi wypalić w którymś akcie. Europejscy monarchowie należący w zasadzie do jednej rodziny okazali się bezsilnymi popychadłami sterowanymi przez wojskowych i tajne organizacje patriotyczne. Car Mikołaj II, cesarz Wilhelm II, cesarz Franciszek Józef, a później jego stryjeczny wnuk Karol I ulegli fatalnym namowom swoich doradców, za co zapłacili utratą korony, życia lub wygnaniem.

Po 100 latach względnego spokoju rozpadły się resztki Świętego Przymierza, które miało zbudować Europę ludów miłujących pokój i tradycyjne wartości społeczne. Winę ponosili ci, którzy ten alians utworzyli. Rozpoczęta w 1822 r. rywalizacja Austrii i Rosji na Bałkanach ostatecznie utopiła Stary Kontynent w morzu krwi. To bardzo pouczająca lekcja historii i ostrzeżenie, że żadne sojusze nie są trwałe. Stąd też w tym świetle zawsze aktualna pozostaje zasada amerykańskiej polityki zagranicznej sformułowana przez prezydenta Thomasa Jeffersona: „Handel ze wszystkimi narodami, sojusz z żadnym – to powinna być nasza dewiza".

Nie byłoby czerwonego terroru lat 1917–1922, gdyby nie było I wojny światowej. Nie byłoby nazizmu, stalinizmu, maoizmu, japońskiego imperializmu i pokrewnych im zbrodniczych ideologii, które zdziesiątkowały ludzkość niczym biblijne plagi. Należy pamiętać, że zarówno z ideologicznego, jak i czysto politycznego punktu widzenia pożoga, która ogarnęła świat w latach 1939–1945, była kontynuacją tej, która przetoczyła się przez Europę od 1914 do 1918 r.

Wielka Wojna była obłędem bez precedensu w historii rodzaju ludzkiego. Wszystkie inne wojny miały jakieś uzasadnienie, podłoże ideologiczne, narodowe, rasowe, ekonomiczne czy zwyczajnie rabunkowe. Nikt jednak nie jest w stanie jednoznacznie zdefiniować i wskazać celu hekatomby, która nadeszła w 1914 r. Możemy jedynie wskazać, że bezpośrednią przyczyną wybuchu tego strasznego konfliktu było zabójstwo austriackiego następcy tronu, bratanka cesarza Franciszka Józefa, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga-Lotaryńskiego d'Este. Ale zamach w Sarajewie był zaledwie iskrą, która wysadziła olbrzymią europejską prochownię.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO