Zdumiewa ten rozłam wśród ojców soborowych. Czy był spowodowany zupełnie różną oceną przedstawionego materiału procesowego, czy obawą przed potężnym zakonem, którego świetnie przeszkoleni w sztuce wojennej bracia w dużej części zdołali się uchronić przed aresztowaniami?
Już 4 listopada 1311 r. papież Klemens V pisał w nietypowo nieformalnym tonie do króla Francji, aby ten strzegł się na każdym kroku, gdyż w każdej chwili grozi mu skrytobójczy zamach ze strony ukrywających się rycerzy. Uczestniczący w soborze teolog Jean de Pouilly zapisał, że widział i słyszał wielu templariuszy, którzy nie ukrywali, że zbierają siły, aby ukarać Klemensa V i Filipa Pięknego. Położone w Owernii, na alpejskim pograniczu, miasto Vienne znajdowało się na początku XIV w. poza granicami Francji. Tu nie sięgała jurysdykcja Filipa Pięknego. Mówiono, że w mieście ukrywa się nawet do 2 tysięcy templariuszy. Razem stanowili oni, jak na owe czasy, olbrzymią siłę bojową. W dodatku przybyli na obrady prałaci z Włoch, Hiszpanii, Niemiec, Szwecji, Anglii, Irlandii czy Szkocji wcale nie byli skłonni, aby uwierzyć we wszystkie oskarżenia stawiane templariuszom. Ojcowie soborowi zdawali się nie wierzyć w zarzuty odczytywane z aneksu procesowego. Jak to możliwe, że przez blisko 200 lat bracia wyrzekali się Chrystusa, czcili czarnego kota, oddawali mocz na krucyfiks, uprawiali sodomię, a my o tym nic nie wiedzieliśmy? – szeptali między sobą. Nawet dla nich, pasterzy z owych „ciemnych" wieków średnich, te oskarżenia brzmiały niedorzecznie. Tylko pokorni wobec swojego króla francuscy biskupi naciskali na papieża, aby ten nie dopuszczał do polemiki, nad którą mógłby stracić kontrolę. W ostatnich dniach grudnia żywiołowość debaty schłodziła dopiero wieść, że do Vienne zmierza zbrojny orszak króla Francji.
22 marca 1312 r., po wielu tygodniach burzliwych obrad i emocjonalnych dyskusji, papież Klemens V ogłosił bullę „Vox in Excelso", w której długo uzasadniał decyzję o kasacie zakonu. Zawierała ona znamienne zdanie: „Zgodnie z prawem kanonicznym zakonu nie można potępić, choć okrył się on złą sławą".
Nie wolą soboru, jak się zwykło oceniać, ale drogą prowizji papież znosił najsławniejszy zakon rycerski, jego status i imię. Ale i on, choć uległy wobec Filipa Pięknego, starał się ratować, co się dało z wielkiej idei Świątyni. Wynegocjował przekazanie majątku Świątyni joannitom i przymknął oko na ucieczkę francuskich braci do Portugalii.
Przez wieki uważano, że Kościół – łasy na bogactwo templariuszy – skwapliwie dołączył się do haniebnego zamachu przeprowadzonego na nich przez francuskich Kapetyngów. Jednak w świetle najnowszych badań wiemy, że ojcowie soborowi nigdy nie uznali stawianych templariuszom zarzutów za prawdziwe. Pod względem formalnym zakon runął. Ale pod każdym innym mógł nie tylko przetrwać, lecz mieć znaczący wpływ na kluczowe wydarzenia w późniejszej historii.