Na początku XX w. zaczęto wyświetlać w ciemnych salach tanich amerykańskich kin nazywanych nickelodeonami krótkie, źle zmontowane, niskiej jakości nieme filmy. W przerwach na zmianę taśmy czas umilali widowni aktorzy, śpiewacy, muzycy, a czasami nawet sami właściciele kin, którzy zazwyczaj okropnie śpiewali lub opowiadali głupie dowcipy. Tak zaczynał swoją karierę m.in. Jack Warner, który ze starszym bratem Harrym był właścicielem taniego nickelodeonu. Po pewnym czasie obaj doszli do wniosku, że wyświetlanie takich filmików to żaden interes. Kluczem do sukcesu i wielkich zysków mogła być jedynie własna produkcja filmów i ich dystrybucja. Zanim jednak na ekranach amerykańskich, a później kin na całym świecie, rozbłysło dumne logo Warner Brothers, a do widzów zaryczał lew MGM, filmowcy ze Wschodniego Wybrzeża USA zwrócili uwagę na zakurzone i zapyziałe przedmieście Los Angeles o nazwie Hollywood.