Reklama

Muzeum przesiedlenia Niemców. Spełnia się marzenie Eriki Steinbach

Muzeum przymusowego przesiedlenia Niemców przestaje budzić negatywne emocje władz Polski. Nieoczekiwanie.

Aktualizacja: 14.04.2021 06:19 Publikacja: 13.04.2021 19:37

Erika Steinbach

Erika Steinbach

Foto: Fotorzepa/ Piotr Wittman

Na koniec czerwca przygotowywana jest w Berlinie wielka uroczystość. Będzie kanclerz Angela Merkel i wielu ważnych gości. Będzie zapewne także Erika Steinbach, prawdziwa matka chrzestna nowego muzeum w centrum stolicy Niemiec. To ona, jako przewodnicząca Związku Wypędzonych (BdV), rozpoczęła ponad dwie dekady temu debatę nad upamiętnieniem losów ok. 12 mln Niemców, przymusowo wysiedlonych po wojnie z wielu krajów europejskich, w tym kilku milionów z Polski.

Owocem tej debaty jest gotowe już Centrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie, czyli wspomniane muzeum w Berlinie. Z tym że nie jest to już formalnie projekt BdV.

O powstaniu centrum zadecydował Bundestag w 2008 roku, przeznaczając na ten cel 30 mln euro. Organizacją zajęła się specjalna fundacja Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie. Na 20 członków rady fundacji osiem osób jest funkcjonariuszami BdV, z jego przewodniczącym na czele.

Wszystko gotowe

Po latach wszystko jest już zapięte na ostatni guzik. Muzeum mieści się w potężnym odremontowanym gmachu niedaleko ruin dworca Anhalter Bahnhof, nieopodal powstającego właśnie potężnego Muzeum Emigracji. Stąd krok do kompleksu muzealnego Topografia Terroru i pomnika Holokaustu przy Bramie Brandenburskiej.

Muzeum „wypędzeń" leży więc na szlaku wędrówek historycznych milionów turystów odwiedzających Berlin, z wyjątkiem czasów pandemii oczywiście.

Reklama
Reklama

Na 6 tys. mkw. mieszczą się sale wystawowe, biblioteka, archiwum, księgarnia i restauracja. Sama powierzchnia wystawowa to 1,7 tys. mkw., gdzie miejsce znajdzie stała wystawa o przymusowych emigracjach w XX wieku, głównie w Europie. – Punktem ciężkości całej narracji będzie ucieczka i wypędzenie Niemców w trakcie i po drugiej wojnie światowe, wywołanej przez Niemcy – czytamy w koncepcji całej ekspozycji.

Powstała w bólach i w atmosferze nieufności w gronie rady naukowej fundacji, złożonej z ekspertów niemieckich i zagranicznych. To jej przypadła realizacja zadania wyznaczonego przez Bundestag, czyli upamiętnienia ucieczek i wypędzeń „w kontekście historycznym II wojny światowej oraz polityki ekspansji i eksterminacji narodowego socjalizmu i jej konsekwencji w duchu pojednania".

Polski łącznik

– Uznałem, że skoro nasze uwagi nie są brane pod uwagę, jest to strata czasu. Tym bardziej, że przedstawiciele wypędzonych mieli wielkie wpływy w fundacji – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Krzysztof Ruchniewicz. Wraz z nim zrezygnował prof. Piotr Madajczyk oraz kilku członków z rady z zagranicy i Niemiec. Dołączyli nowi i prace nad koncepcją zostały zakończone w 2017 roku. Jest dość szczegółowa i nie powinna budzić kontrowersji ani też oskarżeń o relatywizm historyczny czy rewizjonizm. – Koncepcja to jeszcze nie wystawa. Wiele zależy od proporcji czy samego sposobu ekspozycji określonego tematu – zwraca uwagę Ruchniewicz.

Powinien nad tym czuwać obecnie prof. Madajczyk, który dwa lata temu powrócił niespodzianie do rady naukowej. – Po konsultacji ze stroną polską ustalono, że zaszła potrzeba ustanowienia łącznika z MSZ czy ambasadą w Berlinie – tłumaczy „Rzeczpospolitej". Jako historyk bierze też udział w przygotowaniu ostatecznego kształtu wystawy. – Nie spodziewam się żadnych pułapek ani też niespodzianek. Myślę, że otwarcie wystawy zakończy okres polsko-niemieckiej konfrontacji w tej sprawie – mówi.

Dodaje, że wraz z objęciem przez Steinbach nowej roli w niemieckiej polityce nastąpiło stopniowe uspokojenie atmosfery w pracach rady.

Skończyła w AfD

Rzeczywiście Erika Steinbach, wywołująca kiedyś nad Wisłą ogrom negatywnych emocji, zrezygnowała kilka lat temu z przewodniczenia BdV, po czym porzuciła CDU i wstąpiła do skrajnie prawicowego ugrupowania Alternatywy dla Niemiec (AfD). Jest więc partyjną koleżanką Björna Höckego, przywódcy radykalnego skrzydła partii, który nazwał berliński pomnik Holokaustu „hańbą dla Niemiec".

Reklama
Reklama

Cytatu z Höckego zamierzał użyć w filmie przygotowywanym na otwarcie centrum dokumentacji wypędzeń reżyser młodego pokolenia Ersan Mondtag. Chciał w ten sposób udokumentować związek przyczynowo-skutkowy zjawiska wypędzeń Niemców z narodowym socjalizmem, który ma nadal swych obrońców. Nie zgodziła się na to dyrektorka fundacji Gundula Bavendamm, co wywołało konflikt i oskarżenia o cenzurowanie projektu niezależnego artysty. – Nie mamy zamiaru użyczać sceny temu politykowi. Nasza placówka ma służyć pojednaniu – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Bavendamm.

Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama