Po dziesięciu latach budowania komunizmu „75 procent ludności miejskiej żyło poniżej potrzeb materialnych i kulturalnych”, zauważył na łamach „Życia Gospodarczego” z 1956 roku ekonomista Oskar Lange. Na nic zdał się dekret o ustalaniu cen z 3 czerwca 1953 roku, na podstawie którego „Ceny detaliczne artykułów powszechnego użytku [...] ceny skupu oraz ceny sprzedaży artykułów rolnych ustala Rada Ministrów” – w sklepach towarów nie było, a na bazarach panowała drożyzna. Marek Hłasko, który jako kierowca pracował od 18. roku życia, wspominał, że na pierwszy garnitur było go stać dopiero gdy miał 22 lata, a za miesięczną pensję (700 zł) mógł kupić parę marnych butów. Wegetował na korytarzu bez widoków na własne mieszkanie, bo budownictwo mieszkaniowe się załamało. Ilość budowanych mieszkań była czterokrotnie mniejsza od ilości zawieranych małżeństw. Mieszkania oddawano w niewykończonych budynkach, bez elewacji, urządzeń socjalnych, usługowych, prawie wszędzie bez urządzonych i uzbrojonych terenów. Nastąpił kompletny zastój w budownictwie jednorodzinnym i wiejskim. Nie istniało także budownictwo komunalne: w Puławach ścieki odprowadzane były otwartym rowem przez całe miasto do łachy wiślanej, gdzie latem kąpały się dzieci.
Za opóźnienia w dostawach obowiązkowych (organizowanych przez aparat Ministerstwa Skupu) groziło chłopom więzienie. Zniesienie kartek w październiku 1953 roku nie nastąpiło z powodu obfitości jedzenia, ale ze strachu Bieruta przed zamieszkami w Polsce podobnymi do czerwcowych w Berlinie. W sześciolatce powiększono areał orny, ale plan zwiększenia plonów wykonany został w 93 procentach. Szczególnie kiepsko wypadły PGR, do których należał co trzeci hektar. Brakowało owoców i środków ochrony roślin – jesienią 1955 roku cena śliwek węgierek sięgnęła ośmiu zł za kilogram, gdy wcześniej kosztowały 3 – 4 zł.
Plan sześcioletni okazał się także klapą, jeśli chodzi o przemysł lekki. Brakowało tak podstawowych towarów jak żarówki, szklanki, spodki, pasmanteria, obuwie dziecięce. W 1954 roku rząd rozpoczął „obroty wymienne w zakresie artykułów szerokiej konsumpcji między krajami demokracji ludowej”. Polska wysyłała owoce, warzywa oraz przetwory z nich do NRD, a stamtąd otrzymywała m.in. pończochy i bieliznę, torby damskie ze sztucznej skóry i zegarki. Nie było np. coraz popularniejszych na świecie włókien syntetycznych. „Produkujemy zbyt mało i drogo, a nasze włókna są słabej jakości” – pisali na łamach „Życia Gospodarczego” przedstawiciele branży chemicznej. 60 procent wsi nie miało prądu, a współcześni inżynierowie uważali, że w rozwoju TV Polska była opóźniona o 10 lat (pierwszy program nadano dopiero 1 maja 1956 roku).
Warunki pracy były fatalne. „W 1955 roku stopień zmechanizowania załadunku kamienia w kopalniach wapienia wynosił 15 procent. W 1955 roku Zakłady Wapiennicze wystąpiły o przydzielenie 18 koparek. Centralny Zarząd zredukował tę liczbę do 12. Ministerstwo przydzieliło 3 koparki, a zakłady otrzymały tylko 2. Tymczasem jedna koparka o pojemności łyżki 0,75 m kubicznych zastępuje 70 ludzi”. Planowa gospodarka okazała się wyjątkowo niewydolna. Nowe zakłady produkowały cement w cenie 1000 zł za tonę, gdy w rozbudowanych starych jej koszt wynosił 90 zł. „Większość cementowni to jeden wielki śmietnik” – oceniało „Życie Gospodarcze” z 1956 roku. Na modernizację brakowało też pieniędzy. Np. inwestycje w Fabloku w planie sześcioletnim miały wynieść 63 mln zł, a znaleziono tylko 18,8 mln zł. Za to na uzbrojenie i przemysł zbrojeniowy rząd wydał 4 mld dolarów. Dla wojska zbudowano 166 fabryk. Intensywny program zbrojeń doprowadził Polskę na krawędź bankructwa. Dlatego rząd wycofał się z niego – w 1954 roku pojawiła się produkcja uboczna: żelazka, motocykle, części elektrotechniczne itp.