Grecy w okresie klasycznym nie bardzo wierzyli w to, że ich przodkowie mogliby przez 10 lat toczyć wojnę o kobietę. Byli i tacy, którzy twierdzili, że Heleny w ogóle w Troi nie było, gdyż statek Parysa burza przygnała do Egiptu, a tamtejszy władca zatrzymał piękną Greczynkę, obiecując ją zwrócić dopiero prawowitemu małżonkowi.

Grecy nie tylko potrafili poddawać pewne wątki tradycji dotyczącej wojny trojańskiej rozumowej krytyce, ale stać ich było nawet na żarty z całej konwencji poetyckiej. Świadczy o tym poemat heroikomiczny „Batrachomyomachia”, czyli „Wojna żabio-mysia”. Dowiadujemy się z tego satyrycznego utworu, że mysz Psicharpaks („Złodziej okruszków”) przybywa nad staw, chcąc się napić wody i spotyka tam żabę Physignathosa („Nadymacz policzków”), syna króla Peleusa i królowej Hydromedusy. Po dwornej prezentacji Psicharpaks opowiada swojemu nowemu znajomemu o wspaniałym życiu myszy. Physignathos nie chce być gorszy i aby przekonać Psicharpaksa, że żabom nie wiedzie się gorzej, zabiera go na grzbiecie na wycieczkę po żabim królestwie. W pewnym momencie dochodzi do tragedii.

Nagle pojawia się wąż, przestraszony Physignathos skacze do wody i tonie. Z brzegu śmierć druha obserwuje Lejchopinaks, który donosi o wszystkim ojcu Psicharpaksa. Śmierć bohatera musi zostać pomszczona!

Myszy zbroją się do ataku, żaby do obrony. Zeus porównuje przeciwników do hufców Centaurów i Gigantów. Na naradzie bogowie rezygnują z udziału w walce w obawie przed ranami. Myszy i żaby staczają pojedynki przypominające zmagania bohaterów „Iliady”. Gdy szala zwycięstwa przechyla się na stronę myszy, Zeus chce posłać na pomoc ginącym żabom Aresa i Atenę. Hera uważa, że to za mało i że Zeus musi użyć swej najpotężniejszej broni – pioruna. Szał wojenny okazuje się jednak silniejszy od Zeusowego oręża. Kres walce przynosi dopiero interwencja raków, które obcinają myszom ogonki i łapki, zmuszając napastników do ucieczki.

Mimo wątpliwości, a nawet żartów, Grecy na ogół byli przekonani o historyczności wojny, pierwszej i największej z wojen w ich dziejach. Nawet „ojciec historii” Herodot z Halikarnasu i wybitny historyk Tukidydes z Aten, nie mieli wątpliwości, że wojna trojańska naprawdę miała miejsce.