Magia Mórz Południowych

W XVIII wieku Pacyfik, zwany Wielkim Morzem Południowym, zajmował szczególne miejsce w świadomości Europejczyków. Pozostawał ostatnim dużym niezbadanym akwenem, a wraz ze słabnięciem imperium hiszpańskiego stawał się przedmiotem rywalizacji nowych, prężnych imperiów kolonialnych.

Publikacja: 28.05.2008 12:45

Magia Mórz Południowych

Foto: Archiwum „Mówią wieki”

Red

Dość długo wierzono w to, że znajduje się tam wielki, nieznany ląd południowy, zwany przez kartografów Terra Australis Incognita lub Terra Australis Nondum Detecta. Z penetracją tych obszarów wiązano nadzieje nie tylko poznawcze lub militarne, lecz również handlowe. Spekulacyjne szaleństwo Kompanii Mórz Południowych, które przetoczyło się przez Wielką Brytanię w 1720 roku, było tego dobrą ilustracją. Równie fascynująca była wizja kontaktu z nieskażonymi cywilizacją „dzikusami”, których wyobrażano sobie na podobieństwo postaci Piętaszka, stworzonego przez Daniela Defoe.

Klęska Francji w wojnie siedmioletniej (1756 – 1763), utrata Kanady i szans na podbój Indii, dały impuls do nowej fazy angielsko-francuskiej rywalizacji morskiej. Powstał pomysł, by Francuzów, którzy zechcą opuścić Kanadę, osiedlić na Wyspach Falklandzkich. W tym celu wyruszyła w 1766 roku wyprawa Louisa Antoine Bougainville'a. Francuzi zaanektowali Falklandy, zwane wówczas Malwinami. Zdobycz okazała się nietrwała, bo już w następnym roku Anglicy odebrali im ten archipelag. Po zajęciu Malwinów Bougainville skierował się na Pacyfik. Odkrył Tahiti, którą nazwał Nową Cyterą, następnie przez Cieśninę Malakka powrócił w 1769 roku do Francji. Bougainville, ulegając popularności tak charakterystycznego dla epoki „mitu dobrego dzikusa”, przywiózł ze sobą do Francji Tahitańczyka Auturu, który robił potem furorę w paryskich salonach. W tym samym czasie Brytyjczycy zorganizowali dwie ekspedycje, które również okrążyły Ziemię. W roku 1764 wyruszyła wyprawa Johna Byrona, a dwa lata później kapitana Samuela Wallisa. Byron odebrał Francuzom Falklandy, zaś Wallis dotarł na Tahiti (rok po Bougainville’u) i nadał im angielską nazwę Ziemi Jerzego III.

Wyprawy Cooka poprzedzały ważne odkrycia w dziedzinie nawigacji, które pozwalały na coraz bardziej precyzyjne określanie pozycji geograficznej. W 1731 roku Amerykanin Thomas Godfrey, szklarz z Filadelfii, skonstruował sekstans, pozwalający na precyzyjne określanie szerokości geograficznej. Poważniejszym problemem było określanie długości geograficznej. W 1707 roku Royal Navy straciła całą eskadrę okrętów wojennych, które pod dowództwem admirała Cloudesleya Shovella płynęły z Gibraltaru do Anglii. Okręty wpadły na skały koło Wysp Scilly u wybrzeży Kornwalii. Katastrofa nastąpiła z powodu błędu w określeniu długości geograficznej.

W następstwie tej tragedii powstała specjalna komisja pod nazwą Board of Longitude (Komisja Długości Geograficznej), której celem było rozwiązanie problemu. W 1714 roku parlament uchwalił nagrodę w wysokości 10 tys. funtów dla tego, kto znajdzie metodę określania długości geograficznej z dokładnością do 1 stopnia, 15 tys. funtów za dokładność do 40 mil morskich i 20 tys. funtów za dokładność do 30 mil morskich. Francuzi, by nie pozostać w tyle, w 1715 roku ufundowali nagrodę (tzw. Prix Rouille) w wysokości 10 tys. liwrów. Podobne nagrody ufundowano w Holandii i Hiszpanii. Nagrody i rozgłos, jaki gwarantowało ich zdobycie, zmobilizowało największych ówczesnych uczonych z Newtonem i Leibnitzem na czele. Ale laur zwycięzcy przypadł prostemu cieśli z wioski Barrow Johnowi Harrisonowi, który w 1761 roku skonstruował precyzyjny chronometr morski.

Problem pozornie był prosty i sprowadzał się do dokładnego pomiaru czasu. Wystarczyło mieć na pokładzie precyzyjny zegar nastawiony na czas na południku zero, zmierzyć czas lokalny (według wschodu lub zachodu słońca) i z porównania obu wyników wyliczyć długość geograficzną. Ale dotychczasowe zegary, oparte na wahadle lub balansie wagowym, nie były odporne na kołysanie okrętu. Chronometr Harrisona oparty był na mechanizmie sprężynowym i na tym polegała jego wartość. Pierwszy chronometr był zresztą wielką maszyną i ważył 33 kilogramy. Komisja potraktowała wynalazek nieufnie. Dopiero potem Harrison budował coraz mniejsze i prostsze chronometry, a nagrodę wypłacono mu dopiero w 1773 roku, kiedy miał 80 lat.

A i wtedy niezbędna była osobista interwencja króla. Ale to dzięki Harrisonowi kapitan Cook prowadził nawigację, która nie różniła się zasadniczo od współczesnej. Należał do pierwszej generacji żeglarzy, którzy mieli takie możliwości. Widać to wyraźnie, kiedy oglądamy stare mapy. Wcześniej były one w mniejszym lub większym stopniu wytworem fantazji kartografów. W drugiej połowie XVIII wieku na mapach morza i kontynenty zaczynają nabierać kształtów takich, jakie znamy dziś. Są na tych mapach jeszcze białe plamy. Ale to, co jest określone, jest znane precyzyjnie.

James Cook urodził się w 1728 roku w Marton w hrabstwie York, w rodzinie wiejskiego parobka. W wieku 13 lat, po ukończeniu trzyletniej szkoły wiejskiej, został subiektem w sklepie. Uciekł jednak od takiego życia i zaciągnął się jako chłopiec okrętowy na statek węglowy. Następnie został marynarzem w Royal Navy. Ciężką pracą doszedł do rangi szypra – miał wtedy 32 lata. Podczas wojny siedmioletniej walczył w Kanadzie. Sporządził wówczas mapę ujścia Rzeki Świętego Wawrzyńca, dzięki której zwrócił na siebie uwagę przełożonych. Wkrótce potem został przeniesiony na okręt hydrograficzny i awansowany na porucznika. Następnie opublikował w piśmie naukowym artykuł o zaćmieniu Słońca, co utrwaliło opinię o nim jako o nieprzeciętnym oficerze.

Astronomowie przewidywali na 1769 rok rzadkie, a ważne zjawisko – przejście Wenus przez tarczę Słońca. Zdarza się to nieczęsto. W XVIII stuleciu miało miejsce w 1761 i 1769 roku. W XIX wieku w 1872 i 1882 roku, zaś w XX nie wystąpiło ani razu. Ostatnio to zjawisko można było obserwować w 2004 roku. Następne jest zapowiadane na rok 2012, ale na kolejne trzeba będzie czekać ponad 100 lat – aż do 2117 roku. Środowisko astronomów żyło zatem w stanie oczywistego podniecenia. Nadto okazało się, że przejście będzie lepiej widoczne z półkuli południowej niż z północnej. Powstał wiec pomysł, by wysłać na Tahiti specjalną wyprawę. Szukano odpowiedniego kandydata na jej dowódcę i wówczas przedstawiciele Admiralicji wysunęli kandydaturę Cooka, któremu ostatecznie powierzono dowództwo.

Cook opuścił Plymouth 26 sierpnia 1768 roku na fregacie „Endeavour” o wyporności ok. 600 ton. „Endeavour” był dawnym statkiem węglowym. Jego główną zaletą, z punktu widzenia nowych zadań, które przed nim stanęły, była duża pojemność. Załoga liczyła 85 ludzi. W skład wyprawy wchodzili naukowcy: astronom Charles Green, botanik Joseph Banks, lekarz Monkhaus, przyrodnik Herman Sporing, Szwed Solender (uczeń Linneusza) i kilku innych specjalistów oraz dwóch rysowników, Sidney Parkinson i Alexander Buchan. 13 września zaopatrzył się w żywność i wodę na Maderze. Zabrał ze sobą bydło, kozy i owce. Część z nich miała być ubita i zjedzona po drodze, część miała się stać zaczątkiem hodowli na Tahiti. Poza tym Cook zaopatrzył się w warzywa i owoce – był pod tym względem nowatorem. Pozwoliło to na uniknięcie szkorbutu, który dotychczas dziesiątkował dalekomorskie wyprawy. Nowością były też zupy w kostce ze szpiku kostnego żółwi. Banks, jako człowiek zamożny, zabrał ze sobą własną miniaturową kuchenkę, własne zapasy żywności i sam sobie gotował. 13 listopada 1768 roku wyprawa przybyła do Rio de Janeiro. Brazylia, podobnie jak Madera, należała do Portugalii, którą łączył z Wielką Brytanią sojusz. Dlatego zaopatrywanie się w posiadłościach portugalskich było dla Cooka czymś naturalnym. Po kilkudniowym odpoczynku wyruszył w kierunku przylądka Horn, a po jego opłynięciu znalazł się na Oceanie Spokojnym. Zgodnie z planem skierowano się na Tahiti, gdzie dokonano niezbędnych pomiarów astronomicznych i nawiązano kontakty z tubylcami. Marynarzy brytyjskich urzekła zwłaszcza swoboda seksualna panująca na wyspie. Cook zaakceptował tego typu kontakty pod warunkiem, że nie zagrozi to dyscyplinie: w tej kwestii dowódca był dość zasadniczy i często korzystał z kary chłosty.

Bardziej irytujący był równie swobodny stosunek Tahitańczyków do praw własności. Przedmioty znikały niemal bezustannie. Do rangi precedensu awansował przypadek botanika Banksa, który pewnego ranka stwierdził brak swojego stroju wyjściowego i bielizny. Ponieważ jedyną osobą, która odwiedzała jego kabinę, była królowa Obrea, Banks przeszukał jej chatę i oczywiście znalazł swoje rzeczy. Odzyskał je, a konflikt załagodził, dając królowej lalkę. Ostatecznie uregulowano wzajemne stosunki na tej zasadzie, że tubylec, któremu spodoba się coś, co należy do członka załogi, będzie mógł to ewentualnie otrzymać, ale w zamian za jakiś towar miejscowy. Parkinson uwiecznił na akwarelach występujące na wyspie zwierzęta i rośliny, a Banks nadawał im greckie i łacińskie nazwy. Po spełnieniu głównego zadania Cook postanowił wykorzystać swój pobyt na Pacyfiku dla zbadania tej części oceanu. Interesował go głównie problem legendarnego kontynentu południowego.

Gościnną wyspę James Cook opuścił 13 lipca 1769 roku. Następnie przez pięć miesięcy badał Ocean Spokojny, dokonując nowych odkryć i korygując, z wykorzystaniem nowych możliwości nawigacyjnych, dotychczasowe mapy. Odkrył m.in. Wyspy Towarzystwa, nazwane tak na cześć brytyjskiej akademii nauk – Royal Society.

Po penetracji południowego Pacyfiku żeglarz popłynął na zachód i 7 października 1769 roku dotarł do Nowej Zelandii. Po raz ostatni ląd ten odwiedził holenderski żeglarz Tasman w 1642 roku. Teraz Cook dokładnie zbadał wybrzeża Nowej Zelandii, opływając obie wyspy. Rozwiał tym samym podejrzenia, że Nowa Zelandia stanowi północny przylądek kontynentu południowego, a cieśnina oddzielająca obie nowozelandzkie wyspy do dziś nosi jego imię. W południowej części Nowej Zelandii Cook odkrył zatokę Dusky Bay, która w przyszłości miała się stać bazą kolejnych wypraw.

W marcu 1770 roku pożeglował do wschodnich wybrzeży Australii, którą zwano wówczas Nową Holandią. Wylądował w zatoce Botany Bay w pobliżu dzisiejszego Sydney i 6 maja 1770 roku objął w brytyjskie posiadanie kraj, nazwany Nową Południową Walią. Cook miał szczęście, dotarł bowiem do bardzo urodzajnej części Australii. Dlatego jego wrażenia były znacznie korzystniejsze od tych, które odnieśli niegdyś żeglarze holenderscy, przybijający do pustynnych i jałowych wybrzeży. Natomiast kobiety Aborygenów, w odróżnieniu od Tahitanek, nie wzbudziły entuzjazmu marynarzy brytyjskich. Były pomalowane w biało-czerwone pasy i wyglądały mało atrakcyjnie. Marynarzy zadziwiły za to kangury, po raz pierwszy oglądane przez Europejczyków. Cook postanowił przywieść jednego do Anglii. Jak sam to określił: „Wziąłbym go za psa, gdyby nie skakał jak zając”.

Z Botany Bay wzdłuż wschodnich wybrzeży Australii i Wielkiej Rafy Koralowej pożeglował w kierunku Cieśniny Torresa. Po jej przebyciu ponownie znalazł się na wodach znanych Europejczykom. Odwiedził portugalski Timor, następnie na dłużej zatrzymał się na Jawie w mieście Batawia (dzisiejsza Dżakarta), stolicy Holenderskich Indii Wschodnich. Podczas pobytu na Jawie wielu członków załogi zapadło na niebezpieczne choroby. Mimo to 27 grudnia 1771 roku Cook opuścił Batawię i pożeglował w stronę Przylądka Dobrej Nadziei. Podczas podróży przez Ocean Indyjski zmarło kilku chorych, w tym astronom Green i lekarz Monkhouse. Po krótkim postoju na brytyjskiej Wyspie Świętej Heleny wyprawa powróciła do Anglii 11 czerwca 1772 roku. Dorobek naukowy wyprawy był imponujący. Ciemną stroną przedsięwzięcia był fakt, że z 85 członków wyprawy powróciło zaledwie 50. Cook otrzymał awans na kapitana i kilka dni po powrocie ożenił się.

Już tydzień po powrocie z czteroletniej wyprawy Pierwszy Lord Admiralicji John Montagu, hrabia Sandwich, wezwał do siebie Cooka i zaproponował mu dowodzenie kolejną ekspedycją. Tym razem celem miało być rozwiązanie kwestii istnienia wielkiego lądu południowego. Ponadto miało to uspokoić tych, którzy wytykali Admiralicji rozrzutność – ekspedycja stawiała sobie za cel możliwość rozwoju handlu brytyjskiego na nowych obszarach. Cook zgodził się bez namysłu. Wyprawa wyruszyła 13 lipca 1772 roku. Kapitan zostawiał w domu świeżo poślubioną małżonkę, na dodatek będącą już w ciąży.

Tym razem ekspedycja miała się składać z dwóch fregat: „Resolution” i „Adventure”. Tak jak poprzednio trasa miała prowadzić dookoła świata, ale tym razem w odwrotnym kierunku – z zachodu na wschód. Trudno w to uwierzyć, ale wyprawa Cooka była pierwszą w dziejach, która okrążyła Ziemię w tym kierunku. Przez ponad dwa stulecia po wyprawie Magellana wszystkie kolejne wyprawy płynęły na zachód... W drugiej wyprawie znów wzięło udział kilku uczonych, wśród nich gdańszczanin Johann Reinhold Forster i jego 12-letni syn Johann Georg.

Poszukiwania wielkiego kontynentu południowego (Terra Australis Nondum Cognita) miały długą historię, ale wiara w jego istnienie była mocno zakorzeniona. Kiedy Magellan odkrył cieśninę oddzielającą Amerykę Południową od Ziemi Ognistej, był przekonany, że przepływa między dwoma kontynentami.

W 1578 roku tę pomyłkę skorygował Francis Drake, który opłynął przylądek Horn i udowodnił, że Ziemia Ognista jest niewielką wyspą. Kiedy w XVII wieku żeglarze holenderscy odkryli wybrzeża Australii i Nowej Gwinei, również byli przekonani, że są to wybrzeża Terra Australis. W 1606 roku Bernardo Torres odkrył, że Nowa Gwinea jest odrębną wyspą.

W 1642 roku Abel Tasman opłynął od południa Australię i Ziemię van Diemena zwaną dziś Tasmanią, udowadniając, że nie są one częścią lądu południowego. Cook podczas pierwszej swojej wyprawy udowodnił, że dwiema osobnymi wyspami jest Nowa Zelandia.

W 1739 roku francuski badacz Jean-Baptist Bouvet odkrył na południe od Przylądka Dobrej Nadziei małą wyspę zwaną dziś jego imieniem. Nie opłynął jej jednak, tylko ogłosił, że jest ona wybrzeżem południowego konty- nentu.

W latach 1771 – 1772 podobna historia powtórzyła się z kolejnym francuskim żeglarzem Yves’em Josephem de Kerguelen, który odkrył wyspy swego imienia w południowej części Oceanu Indyjskiego i zinterpretował swoje odkrycie podobnie jak Bouvet.

Okręty Cooka opuściły Plymouth 13 lipca 1772 roku. Pod koniec października wyprawa dotarła do Przylądka Dobrej Nadziei.

W Kapsztadzie zebrano wszystkie informacje o odkryciach Bouveta i Kerguelena. Następnie Cook wyruszył na południe. 13 stycznia 1773 roku przekroczył południowy krąg polarny. W okolicach 60 stopnia szerokości południowej ekspedycja dotarła do bariery lodowej. Następnie przez 117 dni żeglowano na wschód wzdłuż 60 stopnia. W ten sposób Cook opłynął od południa wyspy odkryte przez Kerguelena, udowadniając, że nie są one częścią kontynentu południowego. Okrążywszy od południa Australię, Cook skierował się jeszcze raz na południe. Tym razem lody zagrodziły mu drogę na szerokości 67 stopnia. Następnie pożeglował ku dobrze sobie znanej Nowej Zelandii. W trakcie podróży oba okręty zgubiły się, ale 26 marca 1773 roku spotkały ponownie w Dusky Bay na Nowej Zelandii.

Traktując Dusky Bay jako bazę, Cook odbył dwie tury podróży po południowym Pacyfiku. Pierwsza skierowana była w stronę Tahiti i znanych już wysp. Większe znaczenie miała druga, rozpoczęta w styczniu 1774 roku. Cook skierował się wówczas na południe i dotarł do 71 stopnia 10 minut szerokości południowej, znów natrafiając na lód, ale nie na ląd południowy. Po tym doświadczeniu stwierdził, że nawet jeśli ląd południowy istnieje, to jest położony tak daleko w głębi obszarów polarnych, że nie ma większego znaczenia. Następnie wyprawa skierowała się w stronę równika. Cook odwiedził Wyspę Wielkanocną, Fidżi, Markizy, Nowe Hebrydy, Nową Kaledonię. Raz jeszcze zatrzymał się na Tahiti, po czym w październiku 1774 roku po raz trzeci wyprawa zawinęła do Dusky Bay. Podczas drugiej tury „Adventure” dowodzony przez kapitana Tobiasza Furneaux krążył wokół Nowej Zelandii, oczekując na powrót „Resolution”. W trakcie tego oczekiwania czterej marynarze z „Adventure” zostali zabici i zjedzeni przez kanibali. Warto podkreślić, że były to jedyne śmiertelne ofiary podczas drugiej wyprawy Cooka.

Po miesięcznym wypoczynku w Dusky Bay Cook popłynął znów wzdłuż 60 stopnia szerokości południowej na wschód. Tym razem celem było zbadanie, czy nie istnieje ląd na południe od przylądka Horn. Cook nie natknął się na wybrzeża Antarktydy, za to będąc już na Atlantyku, odkrył Południową Georgię i Południowy Sandwich. Zamknął swą podróż wokół Ziemi wzdłuż 60 równoleżnika na południe od Przylądka Dobrej Nadziei i skierował się w drogę powrotną.

30 lipca 1775 roku wyprawa powróciła do Anglii. Na Cooka czekała żona z trzyletnim już synem, którego podróżnik zobaczył po raz pierwszy. Kapitan został członkiem Royal Society, a jako synekurę, która miała uzupełnić jego zarobki, otrzymał urząd administratora szpitala w Greenwich.

Efektem drugiej wyprawy, poza odkryciem kilku nowych wysp na Pacyfiku, było załamanie się wiary w ląd południowy. Nazwą Australia obdarzono kontynent zwany dotychczas Nową Holandią. W sprawozdaniu dla Admiralicji Cook napisał: „Opłynąłem półkulę południową wzdłuż jednego z krańcowych równoleżników. Wszystko po to, by niezbicie udowodnić, że nie istnieje tam żaden ląd, chyba że znajduje się on jeszcze bliżej bieguna południowego, a więc niedostępny dla żeglarzy”. Na odkrycie Antarktydy przez dwóch badaczy rosyjskich: Fabiana Bellinghausena i Michaiła Łazariewa, trzeba było poczekać jeszcze do 1820 roku. Sprawozdanie Cooka kładło natomiast nacisk na obfitość fok i wielorybów na obszarach antarktycznych, co zapoczątkowało rejsy wielorybnicze w te rejony.

Celem trzeciej wyprawy Cooka było zbadanie północnych obszarów Pacyfiku, przede wszystkim odkrytej w 1728 roku przez Beringa cieśniny między Azją i Ameryką. Stawką mogło być odkrycie Przejścia Północno-Zachodniego, czyli drogi morskiej wzdłuż północnych wybrzeży Ameryki. Próbowano zbadać je od strony Atlantyku. Cook jako pierwszy miał je zaatakować od strony Cieśniny Beringa. Wyprawa wyruszyła 12 lipca 1776 roku na dwóch fregatach: „Resolution”, dowodzona osobiście przez Cooka, i „Discovery” pod dowództwem kapitana Charlesa Clerke’a. Dobrze znanym szlakiem wokół Przylądka Dobrej Nadziei wyprawa dotarła do Nowej Zelandii. Następnie ekspedycja udała się na północ. Odkryto archipelag, zwany dziś Wyspami Cooka, a następnie wylądowano na Tahiti. Na Wyspach Towarzystwa kilku marynarzy zdezerterowało. Cook odzyskał zbiegów, biorąc jako zakładnika miejscowego władcę. Następnie dotarł do znanych już wcześniej Hiszpanom Hawajów, które nazwał Sandwich na cześć inicjatora wypraw, Pierwszego Lorda Admiralicji. Hawajczycy uznali Cooka za białego boga, co ten ze względów praktycznych zaakceptował.

W lutym 1778 roku Cook opuścił Hawaje i udał się przez Cieśninę Beringa na poszukiwanie Przejścia Północno-Zachodniego. Dotarł do 71 stopnia szerokości północnej, gdzie zatrzymała go bariera lodowa. Powrócił na Hawaje, gdzie został przyjęty równie przyjaźnie, jak za pierwszym razem. Po kilku tygodniach jego obecność zaczęła jednak budzić irytację króla Terriobu. Obecność „boga” destabilizowała bowiem władzę królewską i mogła zagrozić trwałości tronu. Terriobu stwierdził bez ogródek, że „biali za dużo jedzą”. Z radością powitał zatem decyzję Cooka, by po raz kolejny udać się w poszukiwaniu Przejścia Północno-Zachodniego. Tak się jednak pechowo złożyło, że wkrótce po wyruszeniu „Discovery” stracił maszt podczas sztormu i trzeba było po raz trzeci zawinąć na Hawaje. Tym razem przyjęcie nie było już tak przyjazne jak poprzednio. Terriobu ogłosił plażę, na której lądowali biali, jako „świętą” i zabronił na nią wstępu pod karą gniewu nieba. Jego faktyczną intencją była próba zabezpieczenia się przed powrotem ewentualnego rywala do władzy. Jednak kiedy Hawajczycy ujrzeli angielskich marynarzy bezkarnie włóczących się po „świętej” plaży, ich wiara w sakralną moc całego przedsięwzięcia zaczęła słabnąć. W końcu doszło do tego, że Anglikom skradziono szalupę. Cook wymusił na królu obietnicę zwrotu łodzi, ale wówczas jeden z marynarzy bez rozkazu wystrzelił w stronę agresywnie zachowujących się Hawajczyków, kładąc jednego z nich trupem. Na Cooka posypały się kamienie. Chcąc odstraszyć napastników, Cook wystrzelił w ich stronę ze śrutu. To był błąd. Nikłe skutki strzału rozwiały resztki wiary w boskość Cooka. Porzucony przez towarzyszy, którzy w popłochu uciekli, Cook został zabity, a następnie zjedzony. Anglicy odzyskali jedynie ogryzione kości swojego kapitana. Miało to miejsce 14 lutego 1779 roku.

Po śmierci kapitana dowództwo wyprawy przejął Clerke. Raz jeszcze wypłynął na północ, zbadał wybrzeża Kamczatki. Próbował powrócić do Europy wzdłuż północnych wybrzeży Syberii, ale zmarł w Pietropawłowsku Kamczackim. Dowództwo przejął porucznik Gore. Oba okręty przez Cieśninę Malakka i wokół Przylądka Dobrej Nadziei powróciły do Anglii 4 grudnia 1779 roku.

Dorobkiem wypraw Cooka było poznanie ogromnych obszarów południowego Pacyfiku i ostateczne rozprawienie się z legendą Terra Australis. Kapitan przywiózł też znakomite mapy.

W 1788 roku w odkrytej przez Cooka Botany Bay rozpoczęła się kolonizacja Australii. Po odkryciach Cooka do zbadania pozostały jeszcze wnętrza kontynentów i obszary polarne. Ale na odkrycie nowych kontynentów na bezmiarze mórz trudno już było liczyć.

Wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych (1776 – 1783), która wybuchła podczas ostatniej wyprawy Cooka, zahamowała wyprawy brytyjskie. Dopiero w 1788 roku na południowy Pacyfik wyprawił się jeden z dawnych podwładnych Cooka, kapitan William Blight na fregacie „Bounty”, ale jego ekspedycja zakończyła się słynnym buntem.

Więcej inicjatywy wykazała Francja. W 1785 roku wyruszyła na Pacyfik wyprawa Jeana Franćoisa La Pérousa. Spotkał ją jednak tragiczny koniec. Ostatnie wieści od francuskiego kapitana dotarły do Francji w 1789 roku, w roku wybuchu rewolucji. Szczątki wyprawy odnaleziono dopiero w 1827 roku. O tym jednak, do jakiego stopnia Morza Południowe zawładnęły umysłami ludzi XVIII stulecia, świadczyć może fakt, że ostatnie pytanie, jakie zadał swemu oprawcy prowadzony na stracenie Ludwik XVI, brzmiało: „Czy są jakieś wiadomości od La Pérouse’a? ”.

„W drodze powrotnej usłyszeliśmy nagle głośne nawoływanie (...), jakoż obróciwszy się w stronę brzegu, dostrzegliśmy wznoszącego te okrzyki krajowca. Stał na skalnym występie z maczugą czy toporem wojennym w dłoni, za nim na skraju lasu dojrzeliśmy dwie kobiety uzbrojone w długie dzidy. Gdy łódź nasza znalazła się u podnóża skały, zawołaliśmy do niego w języku mieszkańców Tahiti: »Tayo harre mai«, co znaczy: »zbliż się, przyjacielu«, on jednak, nie ruszając się z miejsca, wygłosił długą mowę. Niektóre jej ustępy wykrzykiwał ze szczególnym naciskiem, wymachując przy tym swoją maczugą, na której wspierał się cały czas. Kapitan Cook wyszedł na dziób łodzi i zawoławszy do niego przyjaźnie, rzucił mu swą chusteczkę, potem zaś drugą: żadna z nich nie została jednak podniesiona. Wtedy kapitan, wziąwszy do rąk kilka arkuszy białego papieru ,wręczył je krajowcowi. Ten zadrżał wyraźnie, a na jego obliczu pojawił się silny lęk; gdy jednak wziął ofiarowany mu papier, kapitan Cook zbliżywszy się podał mu dłoń, a następnie objął go, dotknął jego nosa własnym, co wśród dzikich oznacza pozdrowienie. Gest ten rozproszył obawy krajowca, który nakazał obu kobietom, by podeszły bliżej, gdy tymczasem niektórzy z nas wysiedli na brzeg i przyłączyli się do kapitana. Nastąpiła krótka rozmowa, w czasie której obie strony z braku dostatecznej znajomości języka niezbyt się wzajemnie rozumiały. Pan Hodges natychmiast przystąpił do rysowania ich portretów, oni zaś okazali za pomocą gestów, że pojmują, o co mu idzie. (...) Następnego ranka powróciliśmy w to miejsce i obdarowaliśmy krajowców licznymi przedmiotami, specjalnie w tym celu przywiezionymi. Mężczyzna tak wyraźnie górował jednak rozumem nad swymi rodakami i większością mieszkańców mórz południowych, że przyjmował obojętnie wszystkie niemal dary z wyjątkiem siekier i długich gwoździ, których przydatność natychmiast umiał ocenić”.

Jerzy Forster, „Podróż naokoło świata”, przeł. Michał Ronikier, Warszawa 1977, s. 85 - 87.

Dość długo wierzono w to, że znajduje się tam wielki, nieznany ląd południowy, zwany przez kartografów Terra Australis Incognita lub Terra Australis Nondum Detecta. Z penetracją tych obszarów wiązano nadzieje nie tylko poznawcze lub militarne, lecz również handlowe. Spekulacyjne szaleństwo Kompanii Mórz Południowych, które przetoczyło się przez Wielką Brytanię w 1720 roku, było tego dobrą ilustracją. Równie fascynująca była wizja kontaktu z nieskażonymi cywilizacją „dzikusami”, których wyobrażano sobie na podobieństwo postaci Piętaszka, stworzonego przez Daniela Defoe.

Pozostało 98% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką