Okresem, do którego lubią wracać romantycy, jest średniowiecze. Legendy o rycerzach, ich męstwie, pogardzie śmierci, gotowości do poświęceń w imię wiary, miłości i honoru budzą jeszcze po wiekach podziw i chęć identyfikacji. Zauważmy, że etos rycerski w pełni rozwija się nie w tajemniczych, mrocznych czasach, ale w XV stuleciu, o czym pięknie pisał Johann Huizinga w „Jesieni średniowiecza”. Syn Władysława Jagiełły starał się dostosować do etosu swego wieku. I poszło mu aż nazbyt dobrze...
Ojciec urodził się jako poganin, dziad łupił chrześcijańskich sąsiadów z Polakami włącznie, a nasz Władysław, patrzcie no tylko, wyrasta na arcykatolickiego władcę, pogromcę niewiernych, obrońcę Kościoła i nadzieję chrześcijaństwa.
Nie wiemy, do jakiego stopnia kierowały młodzieńcem kompleksy chrześcijanina w pierwszym pokoleniu, a w jakim wzniosłe ambicje podążania śladem najsławniejszych koronowanych wodzów krucjat. Pewne cechy wspólne odnajdujemy u Ryszarda Lwie Serce (z upodobaniami seksualnymi włącznie). Kompleksy i ambicje młodzieńca zręcznie wygrywała dyplomacja kościelna, i watykańska, i krakowska, niekiedy wyraźnie wbrew polskim interesom. Jagiełło nie ruszył pod Nikopolis na pomoc Luksemburczykowi, bo niby dlaczego miał wspomóc zagorzałego wroga? Jego syn dał się wmanewrować pod koniec 1444 roku w całkiem już niepotrzebną ani nam, ani nawet Węgrom awanturę turecką i został pod Warną bez pomocy zawistnych Habsburgów. Jak również bez rycerzy zachodnich, papieskich pieniędzy i weneckich okrętów. Trzeźwy polityk przewidziałby to i nie dał sobą manipulować.
Chłodno patrząc, poczynania Władysława III trzeba ocenić jako skrajną głupotę.Ale czy zawsze należy patrzeć chłodno? Trudno wtedy dostrzec dwudziestolatka o gorącej naturze neofity i jego gorycz z powodu wiarołomstwa zachodniego świata. Jego wstyd po złamaniu przysięgi danej sułtanowi. Rozpacz na czarnomorskim pustkowiu. Wreszcie gniew i szaleńczą odwagę, z jaką na czele garstki rycerzy rzuca się w samobójczym ataku na czworobok janczarów, by wydrzeć z rąk sułtańskich pergamin swej hańby. Takim będą go widzieć romantycy po wsze czasy.
Mit polskiej i węgierskiej jesieni średniowiecza.