Zdawałoby się, że żydowskie korzenie twórcy „Łąki” będą w ogóle bez znaczenia w kontekście faktu, że w twórczości poety motywy żydowskie są nieobecne. Był on do tego stopnia spolonizowany, że – jak pisał Artur Sandauer – „nie tylko świadomość, ale i podświadomość miał polską”. A jednak taki np. Stanisław Pieńkowski pisał w 1922 roku w „Gazecie Warszawskiej” co następuje: „B. Leśmian czyli Lessman. Ten należy do owadziego rodu nekroforów, z upodobaniem grzebiąc się w mogiłach, trupach i zgniliźnie, co zresztą leży w charakterze ducha żydowskiego (...) Duch żydowski – chce czy nie chce – wnosi z sobą wszystkie swoje właściwości, więc: nihilizm, pesymizm, sceptycyzm, oschłą mózgowość, cynizm, materializm, brud talmudyczny, wszystkojedność, owo lessmanowskie „rozścierwienie od padołów aż do wyżyn”„.

Oczywiście, znaczenia takich opinii nie należało przeceniać, gorzej jednak, że o „sutenerach poezji”, którzy „uprawiali ją w cieniu swojej synagogi” pisał Konstanty Ildefons Gałczyński, a Karol Hubert Rostworowski dzielił poezję, choćby i najlepszą, na polską i niepolską z ducha. Wreszcie, co może najbardziej przykre, już w innej rzeczywistości, pod okupacją, Tadeusz Gajcy, świetnie zapowiadający się poeta, który zginie w powstaniu warszawskim, w konspiracyjnym piśmie „Sztuka i Naród” wydrukował wielokrotnie później przytaczane i zmanipulowane zdania: „Trzeba wreszcie postawić sprawę jasno i powiedzieć, że to bardzo ważne, że to zasadnicze: poezja dwudziestolecia była w trzech czwartych obca tej ziemi i duszy człowieka tej ziemi. W twórczości poetów takich jak Tuwim, Słonimski, Leśmian czytam ową ciągłą troskę o poprawność, polską poprawność wewnętrzną”. Ta wypowiedź Gajcego nosiła znamienny tytuł: „Już nie potrzebujemy”.