Brawura i biegunka w Lesie Argońskim

Nowo przybyły dowódca Armii Północnej stanął przed nie lada wyzwaniem, gdyż sytuacja na froncie była już bardzo groźna – ofensywa wroga rozwijała się bez większych przeszkód: 24 sierpnia padła twierdza Longwy, a wojska aliantów obległy Verdun, które wnet skapitulowało.

Aktualizacja: 05.09.2008 23:46 Publikacja: 05.09.2008 13:24

Brawura i biegunka w Lesie Argońskim

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Red

Na północy natomiast książę von Sachsen-Teschen ruszył w kierunku Lille. Dumouriez doszedł do wniosku, że aby skutecznie odeprzeć nieprzyjaciela, należy przegrupować wojska – postanowił na granicy niderlandzkiej pozostawić jedynie nieliczne jednostki, a linię obrony rozciągnąć wzdłuż Lasu Argońskiego. Bór ten rozciągał się od Sedanu na północy aż za Sainte Ménéhould na południu. Na obu jego krańcach wznosiły się gęsto porośnięte wzgórza. Pośrodku teren się obniżał, lecz pełen był bagien i trzęsawisk. Przez las wiodły tylko trzy w miarę dogodne dukty.

Południowe rubieże Argonnów miał zająć Kellermann, resztę podkomendni Dumourieza. Wojska nieprzyjaciela znajdowały się jednak znacznie bliżej celu niż Francuzi. Chcąc wyprzedzić wroga i opanować Argonny, Dumouriez musiał dokonać wyboru jednej z dwu dróg – dłuższą, lecz bezpieczniejszą, bo odległą od wroga, można było dotrzeć do celu od zachodu, ale to opóźniłoby znacznie przemarsz i dałoby przeciwnikowi czas na zorientowanie się w zamiarach dowództwa francuskiego. Wybrał więc drugą, prowadzącą wschodnią częścią lasu, dużo niebezpieczniejszą trasę, gdyż podążając nią, należało „przedefilować” przed frontem korpusu austriackiego Clerfayta, a później wojsk księcia Brunszwiku.

Wielu z jego oficerów po otrzymaniu tych rozkazów doznało wrażenia, że wydał je wariat. Plan był w istocie niekonwencjonalny i niezwykle zuchwały, ale bynajmniej nie szaleńczy, bo jego autor wiedział, że jego żołnierze potrafią szybko maszerować, a znając nieruchawość wojsk przeciwnika, podjął ryzyko.

Dumouriezowi i jego podkomendnym, wśród których wyróżnił się dowódca pododdziału kawalerii Józef Miączyński, udało się znakomicie przeprowadzić tę brawurową operację i opanować wszystkie przejścia przez las. Francuski generał – z natury birbant – wielce kontent ze swego sukcesu, oddał się wraz z naszym rodakiem, towarzyszem z czasów konfederacji barskiej, grze w karty i zabawianiu się z towarzyszącymi im niewiastami.

Książę Brunszwiku, choć zaskoczony manewrem Dumourieza, został przez zwiadowców w porę poinformowany o ruchach wojsk nieprzyjaciela i mógł nie dopuścić do zajęcia Argonnów, ale w sztabie pruskim wzięły górę rutyna i regulamin – zamiast zaimprowizować szybką ekspedycję, spokojnie zaczęto opracowywać nowy plan dalszych operacji. Odrzucono pomysł obejścia lasu od północy lub południa, gdyż pokonanie tylko jednej z francuskich armii groziło, że druga odetnie drogi zaopatrzenia. Do wyboru pozostawała alternatywa: zrezygnować z wkraczania do Szampanii i jedynie powiększyć strefę okupacyjną przez zdobycie ważniejszych twierdz lub przedrzeć się przez Las Argoński i po walnej bitwie najkrótszą drogą ruszyć na Paryż.

Naczelny dowódca opowiadał się za pierwszym wariantem, gdyż jego zaletą było stworzenie wzdłuż prawego brzegu Mozy solidnej bazy operacyjnej połączonej wieloma drogami z zapleczem. Odłożenie decydującego uderzenia do następnego roku bynajmniej nie przeszkadzało księciu, który był zwolennikiem działań powolnych i metodycznych. Ten rozsądny i uzasadniony strategicznie plan zaakceptowała większość oficerów sztabu. Sprzeciwił mu się jednak stanowczo towarzyszący ekspedycji król pruski Fryderyk Wilhelm II. Perspektywa przedłużenia wojny z Francją jeszcze o rok, w chwili gdy Rosja wzmacniała swoją pozycję na wschodzie Europy, była dla króla Prus po prostu niedorzecznością. W ten sposób względy polityczne zaciążyły na wyborze strategii wojskowej.

Wybór tej koncepcji sprawił, że w sztabie Brunszwika, wciąż dufnym w swą wyższość militarną, nie niepokojono się marszem Kellermanna na północ. Wręcz przeciwnie, przewidując słusznie, że jego celem jest połączenie się z Armią Ardenów (tak teraz Dumouriez przechrzcił swe wojsko), liczono, że da to okazję pokonać obie armie w jednym, decydującym starciu.

Sukces, jaki osiągnął Dumouriez swym manewrem w Argonnach – zmuszenie przeciwnika do radykalnej zmiany taktyki – nie do końca został wykorzystany, bo francuski dowódca, „rozwichrzony geniusz”, jak nazwał go Adolf Thiers, przedwcześnie świętując, popełnił błąd: nie obsadził wystarczającą liczbą żołnierzy przejścia przez las w Croix-aux-Bois. W efekcie zostało ono opanowane przez przeważające oddziały Clerfayta. Konieczne teraz stało się jak najszybsze połączenie się z armią Kellermanna, gdyż Dumouriez, znając wartość bojową obu stron, jedyną szansę sukcesu w walnej bitwie upatrywał w stworzeniu przewagi liczebnej. Mimo zagrożenia ze strony pruskiej kawalerii, stosując przemyślne fortele, forsownym nocnym marszem udało się sprawnie przeprowadzić tę akcję i zająć dogodne pozycje do stoczenia bitwy nieopodal Sainte Ménéhould.

Na jak najrychlejszym wydaniu bitwy zależało teraz Prusakom, bo poza wspomnianymi uwarunkowaniami politycznymi sprzysięgły się przeciw nim siły natury. Siąpiący nieustannie zimny deszcz rozmył drogi, czyniąc je trudno przejezdnymi dla lawet i ciężkich wozów z zaopatrzeniem. Była to wielka niedogodność dla armii, której magazyny znajdowały się aż w odległym Trewirze. Żywność docierała z opóźnieniem, a żołnierze, aby oszukać głód, jedli niedojrzałe winogrona. Efektem tego była czerwonka oraz związana z nią bolesna i dokuczliwa biegunka.

Na północy natomiast książę von Sachsen-Teschen ruszył w kierunku Lille. Dumouriez doszedł do wniosku, że aby skutecznie odeprzeć nieprzyjaciela, należy przegrupować wojska – postanowił na granicy niderlandzkiej pozostawić jedynie nieliczne jednostki, a linię obrony rozciągnąć wzdłuż Lasu Argońskiego. Bór ten rozciągał się od Sedanu na północy aż za Sainte Ménéhould na południu. Na obu jego krańcach wznosiły się gęsto porośnięte wzgórza. Pośrodku teren się obniżał, lecz pełen był bagien i trzęsawisk. Przez las wiodły tylko trzy w miarę dogodne dukty.

Pozostało 88% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy