Na północy natomiast książę von Sachsen-Teschen ruszył w kierunku Lille. Dumouriez doszedł do wniosku, że aby skutecznie odeprzeć nieprzyjaciela, należy przegrupować wojska – postanowił na granicy niderlandzkiej pozostawić jedynie nieliczne jednostki, a linię obrony rozciągnąć wzdłuż Lasu Argońskiego. Bór ten rozciągał się od Sedanu na północy aż za Sainte Ménéhould na południu. Na obu jego krańcach wznosiły się gęsto porośnięte wzgórza. Pośrodku teren się obniżał, lecz pełen był bagien i trzęsawisk. Przez las wiodły tylko trzy w miarę dogodne dukty.
Południowe rubieże Argonnów miał zająć Kellermann, resztę podkomendni Dumourieza. Wojska nieprzyjaciela znajdowały się jednak znacznie bliżej celu niż Francuzi. Chcąc wyprzedzić wroga i opanować Argonny, Dumouriez musiał dokonać wyboru jednej z dwu dróg – dłuższą, lecz bezpieczniejszą, bo odległą od wroga, można było dotrzeć do celu od zachodu, ale to opóźniłoby znacznie przemarsz i dałoby przeciwnikowi czas na zorientowanie się w zamiarach dowództwa francuskiego. Wybrał więc drugą, prowadzącą wschodnią częścią lasu, dużo niebezpieczniejszą trasę, gdyż podążając nią, należało „przedefilować” przed frontem korpusu austriackiego Clerfayta, a później wojsk księcia Brunszwiku.
Wielu z jego oficerów po otrzymaniu tych rozkazów doznało wrażenia, że wydał je wariat. Plan był w istocie niekonwencjonalny i niezwykle zuchwały, ale bynajmniej nie szaleńczy, bo jego autor wiedział, że jego żołnierze potrafią szybko maszerować, a znając nieruchawość wojsk przeciwnika, podjął ryzyko.
Dumouriezowi i jego podkomendnym, wśród których wyróżnił się dowódca pododdziału kawalerii Józef Miączyński, udało się znakomicie przeprowadzić tę brawurową operację i opanować wszystkie przejścia przez las. Francuski generał – z natury birbant – wielce kontent ze swego sukcesu, oddał się wraz z naszym rodakiem, towarzyszem z czasów konfederacji barskiej, grze w karty i zabawianiu się z towarzyszącymi im niewiastami.
Książę Brunszwiku, choć zaskoczony manewrem Dumourieza, został przez zwiadowców w porę poinformowany o ruchach wojsk nieprzyjaciela i mógł nie dopuścić do zajęcia Argonnów, ale w sztabie pruskim wzięły górę rutyna i regulamin – zamiast zaimprowizować szybką ekspedycję, spokojnie zaczęto opracowywać nowy plan dalszych operacji. Odrzucono pomysł obejścia lasu od północy lub południa, gdyż pokonanie tylko jednej z francuskich armii groziło, że druga odetnie drogi zaopatrzenia. Do wyboru pozostawała alternatywa: zrezygnować z wkraczania do Szampanii i jedynie powiększyć strefę okupacyjną przez zdobycie ważniejszych twierdz lub przedrzeć się przez Las Argoński i po walnej bitwie najkrótszą drogą ruszyć na Paryż.