Jego (mniejszy) następca uciekł wraz z żoną do Prus Wschodnich, wzywając rosyjskiej pomocy. Państwo pruskie padało jak domek z kart, a Wielka Armia brała z marszu tysiące jeńców w Prenzlau (28 października), Szczecinie (29), Kostrzynie (3 listopada), bronionej przez Blüchera Lubece (7) i Magdeburgu (8). W pościgu za Prusakami weszła na ziemie zaboru pruskiego, dochodząc – przez Poznań – do Warszawy. Słowem, gdyby nie twardość czworoboków Davouta, nie mielibyśmy epopei napoleońskiej po polsku...