Zaprzepaszczona szansa gen. Gyulaia

Rozentuzjazmowana ludność Mediolanu i Brescii witała Napoleona i Wiktora Emanuela jak wyzwolicieli

Publikacja: 30.10.2008 08:49

Francuski woltyżer 2. regimentu gwardii, weteran wojny krymskiej (z medalem za zdobycie Sewastopola)

Francuski woltyżer 2. regimentu gwardii, weteran wojny krymskiej (z medalem za zdobycie Sewastopola) uzbrojony w karabin kapiszonowy piechoty z bagnetem tulejkowym wz. 1857 i tasak piechoty wz. 1831

Foto: Rzeczpospolita, MS Marek Szyszko

Kampania była jednak prowadzona przez Austriaków nieudolnie i bez koniecznej energii. Habsburska Armia Włoska, licząca 98 tys. żołnierzy, górowała nad piemoncką, która wystawiła 62 tys. piechoty, 4 tys. kawalerii oraz 90 dział. Było jasne, że wojska Piemontu nie będą mogły długo się opierać napastnikom.

Mimo to oddziały austriackie poruszały się w żółwim tempie, pokonując dziennie zaledwie 10 – 12 km. Maszerowały zresztą w wielkim nieporządku, a pozbawieni wystarczającego wsparcia ze strony służb aprowizacyjnych żołnierze żyli z rekwizycji. Już podczas wojny do Włoch docierały kolejne jednostki, które nie zdołały jeszcze osiągnąć pełnej gotowości bojowej.

Gyulai nie mógł się zdecydować, gdzie uderzyć. Najpierw planował sforsowanie Padu, by potem zarządzić jego obejście od północy. Nie obległ też piemonckich twierdz. Ostatecznie w obawie przed odcięciem odwrotu przez francuski desant, który wylądował w Genui, zarzucił pomysł marszu na Turyn i oddał nieprzyjaciołom inicjatywę strategiczną. Powróciwszy na pogranicze, na ufortyfikowanych pozycjach oczekiwał nadejścia armii francusko-piemonckiej. Wysokie początkowo morale jego żołnierzy, dobrze pamiętających zwycięstwa nad Piemontczykami sprzed dekady, wyraźnie osłabło.

Tymczasem Francuzi pospiesznie przerzucali do Piemontu swe wojska. Korpusy III i IV miały tam dotrzeć drogą lądową. Z Lyonu zostały przetransportowane koleją do miejscowości Saint Jean de Maurienne.

Potem czekał je trzydniowy marsz alpejską drogą wiodącą przez wysoką na ponad 2000 tys. m n.p.m. przełęcz w masywie Mont Cenis, odśnieżoną na szerokości 8 metrów już pod koniec marca. W piemonckiej Susie ponownie załadowano żołnierzy na pociągi i przewieziono do Turynu. Do połowy maja w Genui wyładowały się przetransportowane z Marsylii drogą morską korpusy I, II, V i gwardyjski.

Wymarsz wojsk francuskich odbywał się jednak w olbrzymim bałaganie. Na czas nie zdołali dotrzeć rezerwiści, których bez mundurów i ekwipunku wysłano, by dołączyli do macierzystych jednostek już na froncie. Korpus gen. Canroberta wyruszył na wojnę bez sformowanego sztabu, intendentury, służb medycznych. Brakowało mu amunicji, koni, namiotów i ciepłej odzieży, a artyleria wciąż nie otrzymała gwintowanych dział. Odbiło się to później podczas działań bojowych.

Po zakończeniu koncentracji wojska sprzymierzone pod koniec maja uderzyły na pozycje austriackie. 4 czerwca 1859 roku zwyciężyły pod Magentą. Po tej porażce Austriacy rozpoczęli pospieszny odwrót na wschód. Brakowało jednak środków transportu, bo przez ten teren przechodziła tylko jedna linia kolejowa. Niewiele pomogła konfiskata chłopskich podwód. Musiano pozostawić wielu rannych i magazyny pełne zaopatrzenia. Amunicję, której nie można było zabrać, wrzucano do rzek. Po przekroczeniu wezbranych wiosennymi roztopami spływających z Alp rzek niszczono mosty.

Zwycięzcy spod Magenty przez kilka dni pozostali na pobojowisku, po czym rozpoczęli triumfalny pochód przez Lombardię. Rozentuzjazmowana ludność Mediolanu i Brescii witała Napoleona i Wiktora Emanuela jak wyzwolicieli. Ich wojska wolno podążały za Austriakami w zwartym ugrupowaniu między Padem a wylotem dolin alpejskich, kierując się na Wenecję.

Kampania była jednak prowadzona przez Austriaków nieudolnie i bez koniecznej energii. Habsburska Armia Włoska, licząca 98 tys. żołnierzy, górowała nad piemoncką, która wystawiła 62 tys. piechoty, 4 tys. kawalerii oraz 90 dział. Było jasne, że wojska Piemontu nie będą mogły długo się opierać napastnikom.

Mimo to oddziały austriackie poruszały się w żółwim tempie, pokonując dziennie zaledwie 10 – 12 km. Maszerowały zresztą w wielkim nieporządku, a pozbawieni wystarczającego wsparcia ze strony służb aprowizacyjnych żołnierze żyli z rekwizycji. Już podczas wojny do Włoch docierały kolejne jednostki, które nie zdołały jeszcze osiągnąć pełnej gotowości bojowej.

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem