Premier Donald Tusk wielokrotnie zapewniał, że nie zaangażujemy się w projekt berlińskiego ośrodka upamiętniającego wysiedlenia Niemców. Możemy go jednak wspierać, nawet wbrew własnej woli.
Wszystko przez to, że podpisaliśmy w czerwcu umowę o współpracy w ramach Polsko-Niemieckiej Fundacji na rzecz Nauki. Statut tej instytucji, która przyznawać będzie pieniądze na projekty naukowe (Polska ma wpłacić 5 mln euro, Niemcy już zasiliły konto fiundacji kwotą 50 mln euro), jest dla naszego kraju niekorzystny.
Dajemy prawo używania fundacji nazwy naszego kraju, a tym samym akceptację wszystkich realizowanych przez nią badań, ale ani statut, ani skład osobowy nie dają nam realnego wpływu na jej decyzje.
Statut przewiduje, że decyzje zapadają wyłącznie w formie głosowania. Tymczasem strona niemiecka oprócz liczebnej przewagi zapewniła sobie również prawo weta w niektórych kwestiach.
O takie samo uprawnienie upomniał się jeszcze przed podpisaniem umowy minister spraw zagranicznych, zaniepokojony publikacjami „Rz”. Ustalono, że umowa nie wejdzie w życie, dopóki w statucie fundacji nie znajdą się zapisy gwarantujące Polsce wpływ na jej działalność.