Ogień i woda

Patton to impetyczny choleryk ze skłonnością do „przemocy bezpośredniej”, żołnierz z żołnierza, politycznie naiwny, jeśli nie zdrowo kopnięty. Taki amerykański Chodkiewicz

Publikacja: 06.02.2009 10:36

Generał George S. Patton, fotografia z 1944 r.

Generał George S. Patton, fotografia z 1944 r.

Foto: EAST NEWS

Opowieści o amerykańskich bojach w Europie (niekoniecznie w Ardenach) zawsze budzą we mnie mieszane uczucia. Niby to dobra historia, bo Niemcy w sumie zdrowo od nich oberwali, ale trochę żal. Przecież alianci mogli pójść za ciosem – do Wiednia, Pragi, a może i dalej. Niektórzy zaklinają się, że jakieś shermany Pattona zapędziły się pod Jelenią Górę… Tylko że można pomylić czołg amerykański z sowieckim, bo i tu, i tam na pancerzu pięcioramienna gwiazda. Naturalnie żartuję, bo daltonistów nigdy nie było zbyt wielu. Chyba że w sensie ideologicznym.

Wiadomo z Szekspira, że lasy czasem ruszają na wroga, ale Las Ardeński nie był taki wyrywny. W ogóle z Amerykanów najmocniej ruszał się gen. Patton, wielki zagończyk, którego wszakże gen. Eisenhower prędko ucapił za poły. Te dwie wybitne figury generalskie kontrastują ze sobą jak ogień i woda, mogą służyć za skrajne przykłady typologii ludzkich charakterów. Patton – impetyczny choleryk ze skłonnością do „przemocy bezpośredniej”, żołnierz z żołnierza, politycznie naiwny, jeśli nie zdrowo kopnięty. Taki – dajmy na to – amerykański Chodkiewicz. Eisenhower zaś to rasowy flegmatyk, żołnierz i polityk w jednym, znakomity przy tym gracz, przebiegle realizujący swe zamierzenia – niczym Jan Zamoyski.

Funkcję najwyższego dowódcy sił alianckich w Europie pełnił „Ike” – jak nazywali Eisenhowera przyjaciele i współpracownicy – z niezwykłym wyczuciem: Patton i Montgomery pozostawieni sam na sam zapewne pourywaliby sobie uszy.

Oczywiście podziwiamy rozmach i bojowego ducha Pattona, wciąż gdybając, co by się stało, gdyby pozwolono mu rozkręcić całą armię. Ale ostrożny namysł i dobra organizacja Eisenhowera też były potrzebne. No i prezydent USA był z niego później jak się patrzy. A od Pattonów na takich stanowiskach, zachowaj nas Panie. Zwłaszcza że – jak sądzę – Patton do rozmaitych aspektów demokracji nie żywił dzikiego entuzjazmu. Wciąż marzył o wielkich ludziach i bohaterach, podczas gdy demokracja skrojona jest na miarę cokolwiek odmienną.

Na wojnie obaj generałowie uzupełniali się (choć nie mogło się obyć bez pośrednictwa mądrego Omara Bradleya), tyle że do czasu. Mam wrażenie,

że dymisja Pattona wciąż leżała w szufladzie biurka szefa. Prędzej czy później Eisenhower musiał ją otworzyć, bo Pattonów zawsze trzeba w odpowiedniej dawce – no penny less, no penny more. Zresztą wojna powoli dogorywała: zwycięzcy byli już znani, a do ustalenia pozostała tylko liczba przegranych. Nadciągał czas polityków.

Opowieści o amerykańskich bojach w Europie (niekoniecznie w Ardenach) zawsze budzą we mnie mieszane uczucia. Niby to dobra historia, bo Niemcy w sumie zdrowo od nich oberwali, ale trochę żal. Przecież alianci mogli pójść za ciosem – do Wiednia, Pragi, a może i dalej. Niektórzy zaklinają się, że jakieś shermany Pattona zapędziły się pod Jelenią Górę… Tylko że można pomylić czołg amerykański z sowieckim, bo i tu, i tam na pancerzu pięcioramienna gwiazda. Naturalnie żartuję, bo daltonistów nigdy nie było zbyt wielu. Chyba że w sensie ideologicznym.

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem