Krzysztof Jaraczewski, wnuk Marszałka i prezes Fundacji Józefa Piłsudskiego – stawiającej sobie jako główny cel założenie Muzeum w Sulejówku – szczególnie zapamiętał z domu babci w Londynie zielony ogniotrwały kufer.
– Wiedziałem, że znajdowały się w nim najcenniejsze papiery po moim dziadku – mówi Krzysztof Jaraczewski. – Po wybuchu II wojny światowej trafiły do Anglii przez Paryż, skąd inna część pamiątek, w tym szable, pojechała do Chicago. Główna partia dokumentów znalazła się natomiast w Londynie. Jest tam dużo rękopisów dziadka, są listy do babci i babci do niego. Sporo innej korespondencji, nie tylko rodzinnej. Pamiętam otwieranie tego kufra przez babcię i mnóstwo papierów porozkładanych na biurkach i łóżku. Pracowała nad tymi dokumentami wraz z panią Haliną Czarnocką ze Studium Polski Podziemnej. Razem spisywały je i opracowywały. Nasze dzieci są już czwartym pokoleniem podtrzymującym znajomość obu rodzin, sięgającą jeszcze czasów PPS.
Pamiątek z tego kufra, ale i innych, jest ok. 2000. Po śmierci Marszałka zostały złożone przez jego krewnych w Muzeum Belwederskim. – W czasie wojny ten depozyt został ewakuowany i trzema drogami trafił częściowo w ręce babci. Później nad tymi pamiątkami czuwała ciocia Wanda Piłsudska, potem moja mama, teraz następne pokolenie. Najpierw siostra, która przygotowywała grunt pod muzeum w Sulejówku przez blisko dziesięć lat, a ostatnio tę pałeczkę przejąłem ja. Jesteśmy trzecim pokoleniem, które opiekuje się tymi zbiorami.
Po powrocie do kraju rodzina oddała je w depozyt Fundacji Józefa Piłsudskiego, jako zalążek przyszłych zbiorów muzeum w Sulejówku. Inna część kolekcji była przedtem przechowywana w Muzeum Wojska Polskiego, a teraz jest w Zamku Królewskim w Warszawie.
– W kufrze oprócz papierów były też odznaczenia, ryngrafy, pierścienie, a nawet broń krótka. Klucz miała babcia. Otwarcie kufra wiązało się zawsze z pracą. Odkąd pamiętam, miałem poczucie jej ogromu. Dla mnie siedmio- czy ośmiolatka papiery nie były interesujące. Natomiast inne rzeczy, które chciałem zobaczyć, np. broń, nie były mi wtedy udostępniane. Dziadka nie znałem. Dla mnie, dziecka, bezpośrednim wzorem postępowania byli rodzice: ojciec w marynarce wojennej i mama pilotka. A kufer dziadka od zawsze jest dla mnie symbolem żmudnej pracy. Jego zawartość i losy, poza swoją wagą historyczną, mają przede wszystkim wartość symboliczną. Zależy nam na ich udostępnieniu tym setkom czy tysiącom rodzin, które w ten sam sposób przechowywały miłe ich sercom pamiątki.