W środku europejskiego piekła

Jak po wielkiej wojnie przyszła jeszcze większa

Publikacja: 13.03.2009 11:10

Okładka „Mein Kampf” Hitlera

Okładka „Mein Kampf” Hitlera

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

„Uratowałem pokój dla naszego pokolenia” – powiedział brytyjski premier Neville Chamberlain po powrocie z konferencji w Monachium, podczas której mocarstwa europejskie – i te dyktatorskie, i te demokratyczne – cynicznie wydały wyrok śmierci na Czechosłowację. Wkrótce stwierdzenie to przybrało wymiar szyderczego żartu, ale jakże trafnie streszczało politykę ustępstw państw zachodnich wobec Niemiec.

[srodtytul]System wersalski[/srodtytul]

Wielka wojna obaliła dotychczasowy porządek w Europie. Padły monarchie ujarzmiające m.in. Polaków, a uciśnione dotąd narody uzyskały niepodległe państwa. Wydawało się, że Francja zostanie hegemonem Starego Kontynentu. Okaleczona hekatombą ofiar nie miała jednak dość sił, a dotychczasowy sojusznik zza kanału La Manche nie zamierzał jej tego ułatwiać.

Zwycięskie państwa ententy podyktowały Niemcom pokój, którego warunki były bardzo surowe: utrata Alzacji i Lotaryngii, Wielkopolski i Pomorza Gdańskiego oraz kolonii. Obarczone winą za rozpętanie wojny zostały rozbrojone i zobowiązane do wypłaty odszkodowań. Aby zabezpieczyć świat przed podobnym konfliktem, powołano Ligę Narodów, która miała strzec ogólnoświatowego bezpieczeństwa.

System wersalski od początku niósł symptomy nowego kryzysu. Niemcy nie rozumieli swej przegranej i nie chcieli pogodzić się z narzuconym dyktatem. Niezadowolone były również republiki Austrii i Węgier pogrążone w chaosie po upadku monarchii Habsburgów. Także zwycięscy Włosi czuli się zawiedzeni w swych nadziejach. Nowopowstałe państwa pogrążone były w niesnaskach. Wreszcie poza Ligą Narodów stanęły z różnych powodów Stany Zjednoczone, Niemcy i bolszewicka Rosja.

Kiedy koniunktura ustąpiła miejsca kryzysowi gospodarczemu, Europa przeszła znamienną ewolucję. Kryzys pchał społeczeństwa w objęcia skrajnych ideologii. Załamywały się słabe demokracje. W wielu państwach do władzy doszli dyktatorzy mniejszego bądź większego formatu.

Już w 1922 roku rządy we Włoszech w drodze puczu objął przywódca ruchu faszystowskiego Benito Mussolini, który uczynił z państwa korporację kierującą się zasadą „wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu”. W niemieckiej Republice Weimarskiej zaś w 1933 roku, w wyniku demokratycznych wyborów, funkcję kanclerza objął Adolf Hitler.

Już wiele lat wcześniej określił w bełkotliwej książce-manifeście „Mein Kampf” cele ruchu narodowosocjalistycznego. Niemcom przeznaczył rolę panów, a reszcie narodów rolę podludzi – niewolników. Wedle jego rasistowskiej ideologii dla Żydów nie było miejsca. Aryjskiej rasie nadludzi należało stworzyć odpowiednie warunki rozwoju poprzez zdobycie przestrzeni życiowej na wschodzie.

Po dojściu do władzy Hitler natychmiast przystąpił do wcielania swego programu w życie. Wprowadził dyktaturę, prześladował przeciwników politycznych, a nad resztą społeczeństwa panował za pośrednictwem aparatu terroru i propagandy.

Oprócz kija była i marchewka – poprzez nakręcenie spirali zbrojeń, rozbudowę armii i roboty publiczne reżim hitlerowski zlikwidował bezrobocie i przezwyciężył kryzys gospodarczy, z jakim Niemcy borykały się w poprzednich latach.

Kiedy Hitler budował swoją „tysiącletnią Rzeszę”, na wschodzie Europy trwał inny przerażający eksperyment przebudowy społeczeństwa, znaczony milionami ofiar. Dyktator Józef Stalin bezwzględnie rozprawiał się z rzeczywistymi bądź domniemanymi wrogami. Wysiłki zaprzężonego do niewolniczej pracy człowieka radzieckiego zostały skierowane do budowania agresywnego imperium, które nie zrezygnowało z planów eksportu rewolucji.

[srodtytul]System zbiorowego bezpieczeństwa[/srodtytul]

Lata 20. to czas optymizmu. Zapanował wymarzony pokój, a jego utrzymanie stało się wyznacznikiem działań dyplomatycznych. Wydawało się, że Liga Narodów oraz międzynarodowe konferencje i traktaty stworzą system zbiorowego bezpieczeństwa. Okazało się zupełnie inaczej, bo pokój widziany z Paryża wyglądał inaczej niż w Warszawie, a wytrawny gracz, minister spraw zagranicznych Niemiec Gustaw Stresemann czynił wszystko, aby za pomocą dyplomacji zrewidować postanowienia traktatu wersalskiego.

Nie tylko doprowadził do ograniczenia reparacji, jakie miały płacić Niemcy, ale jeszcze zawartym w 1925 roku w Locarno traktatem reńskim podważył trwałość zachodniej granicy Polski. Stresseman stwierdził: „Dla mnie Locarno oznacza możność oderwania od Polski niemieckich prowincji na wschodzie”. Jednocześnie z ofensywą propagandową przeciwko Polsce i wojną celną Niemcy nawiązały kontakty z ZSRR owocujące współpracą gospodarczą i wojskową, co niedwuznacznie godziło w Polskę.

Ten niekorzystny rozwój sytuacji zbiegł się z przyjęciem Niemiec do Ligi Narodów i przyznaniem im stałego przedstawicielstwa w jej Radzie. Jednocześnie defensywna polityka Paryża i Londynu doprowadziła do zniesienia kontroli zbrojeń w Niemczech. Efektem było m.in. rozluźnienie sojuszu polsko-francuskiego. „Musimy się mieć na baczności! Francja nas porzuci, Francja nas zdradzi!” – powiedział Józef Piłsudski, dlatego też polska polityka zagraniczna dążyła do samodzielnego ułożenia sobie stosunków z sąsiadami, bez oglądania się na niepewnego sojusznika.

W istocie nie można było liczyć na Francję, w której silne były nastroje pacyfistyczne. Francuski premier Briand wysunął koncepcję wyrzeczenia się wojny w stosunkach międzynarodowych. Układ zwany paktem Brianda-Kelloga podpisały wkrótce najważniejsze państwa Europy i Stany Zjednoczone. Ten „międzynarodowy pocałunek” zaowocował koncepcją stworzenia Paneuropy oraz ewakuacją wojsk angielskich i francuskich z Nadrenii.

[srodtytul]Dwa stołki Marszałka[/srodtytul]

W latach 30. sytuacja międzynarodowa stawała się coraz bardziej napięta. Hitler i Stalin wprowadzali rządy bezprawia i zbroili się, zmilitaryzowana Japonia podbijała Chiny. Polska podpisała 25 lipca 1932 roku pakt o nieagresji ze Związkiem Sowieckim. Początkowo miał on obowiązywać przez trzy lata, ale w 1934 roku przedłużono go o dalszych dziesięć lat, co wzmocniło pozycję Rzeczypospolitej wobec Niemiec. Mussolini kokietował Niemców propozycją zawarcia Paktu Czterech (Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy), którzy mieli decydować o sprawach Europy. Nowy polski minister spraw zagranicznych Józef Beck ostro sprzeciwił się takim rozwiązaniom i złożył protesty w Londynie i w Paryżu.

Objęcie władzy w Niemczech przez agresywnego przywódcę narodowych socjalistów Piłsudski i jego otoczenie uznali za korzystne, spodziewając się, że Hitler, z pochodzenia Austriak, zejdzie z tradycyjnej drogi marszu na wschód i skieruje politykę Niemiec na południe. Gdyby zaś Hitler dalej głosił program rewizji granic, Warszawa chciała go przywołać do porządku groźbą wojny prewencyjnej (ograniczona zapisami z Wersalu armia niemiecka była wówczas znacznie słabsza od polskiej).

Sondowano w tej sprawie Francuzów, ale poparcia dla takiej akcji nie uzyskano. Dla Piłsudskiego był to sygnał, że nie można oglądać się na Paryż i samemu trzeba ułożyć stosunki z zachodnim sąsiadem. Na dodatek Niemcy, występując z Ligi Narodów, znalazły się w izolacji. Hitler zrozumiał, że dopóki nie ustabilizuje swej władzy i nie odtworzy nowoczesnych sił zbrojnych, nie może myśleć o podbojach, a znormalizowanie stosunków z Polską poprawi jego wizerunek w oczach świata. Efektem było podpisanie 26 stycznia 1934 roku polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy.

Polska dyplomacja odniosła spory sukces, ale Piłsudski nie miał wątpliwości, że porozumienia z sąsiadami gwarantują Polsce spokój zaledwie na kilka lat. Mówił: „siedzimy na dwu stołkach – to nie może trwać długo. Musimy wiedzieć, z którego spadniemy najpierw i kiedy”. W 1934 roku wydawało się, że większe jest zagrożenie ze Wschodu. Wydawało się niemożliwe, aby Polska spadła z obydwu stołków na raz.

[srodtytul]Dyplomatyczny blitzkrieg Hitlera[/srodtytul]

Paryż z niechęcią przyglądał się samodzielnej polityce Becka i próbując przejąć inicjatywę, opracował tzw. Pakt Wschodni. Zakładał on zbliżenie z ZSRR i objęcie systemem zbiorowego bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej, dając Rosjanom prawo ingerencji w sprawy Polski. Weto Niemiec zniweczyło tę inicjatywę. Hitler nie zamierzał wiązać się zobowiązaniami i nie bacząc na wersalskie zakazy, w marcu 1935 roku wprowadził obowiązkową służbę wojskową. Brak reakcji mocarstw zachodnich tylko go ośmielił. Rok później wojska niemieckie zajęły zdemilitaryzowaną Nadrenię. Beck zapewnił Francuzów, że Polska „bez wahania wypełni swój obowiązek sprzymierzeńca”. Lecz pogrążeni w pacyfizmie i schowani za bunkrami linii Maginota Francuzi nie chcieli wojny i przełknęli kolejną gorzką pigułkę.

Pewien bezkarności Hitler skierował się teraz ku Austrii. Zapewniwszy sobie uprzednio przychylność Włoch, 12 marca 1938 roku dokonał anschlussu Austrii. Tłumy Austriaków radośnie witały hitlerowskich żołnierzy i swego nowego wodza, który po latach wrócił do ojczyzny. Francja i Wielka Brytania ograniczyły się do werbalnych, nic nieznaczących protestów, a Polacy wykorzystali moment i zmusili Litwinów do normalizacji stosunków dyplomatycznych.

Kolejną ofiarą Berlina miała być Czechosłowacja. Hitler rozpętał nagonkę na Czechów, którzy rzekomo prześladowali mniejszość niemiecką. Anglicy dali jasno do zrozumienia, że nie staną w obronie Czechosłowacji. 29 września 1938 roku w Monachium premier Wielkiej Brytanii Chamberlain i Francji Daladier zgodzili się, by Niemcy zajęły czeskie Sudety. Konferencja monachijska była szczytem appeasementu, polityki ustępstw wobec Niemiec. Porzuceni przez zachodnich sojuszników, upokorzeni Czesi przystali na dyktat.

Trudną sytuację Czechosłowacji wykorzystali Węgrzy i Polacy, którzy wymogli zwrot Zaolzia. To uzasadnione roszczenie postawiło jednak Polskę w mało zaszczytnej roli wspólnika Hitlera.

[srodtytul]Pakt szatana z diabłem[/srodtytul]

Wbrew deklaracjom z Monachium w marcu 1939 roku Niemcy zajęły Czechy i Morawy oraz litewską Kłajpedę. Dopiero teraz brytyjski premier zobaczył klęskę dotychczasowej polityki

i 31 marca zadeklarował gwarancje bezpieczeństwa dla Polski. Obudził się też Paryż. Odżył polsko-francuski sojusz wojskowy, nawiązano rozmowy w sprawie zawarcia podobnego traktatu sojuszniczego z Brytyjczykami.

Wcześniej jednak Hitler próbował przyciągnąć Polskę do paktu antykominternowskiego, proponując współpracę przeciwko Sowietom. Ceną miał być Gdańsk i Pomorze, nagrodą – być może Ukraina. Polskie odmowy przystąpienia do tego aliansu sprawiły, że rozwścieczony Hitler wypowiedział pakt o nieagresji. W odpowiedzi minister Beck wygłosił w Sejmie mowę, która przeszła do historii: „Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną [...]. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę – wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor!”

Beck myślał, że wobec gwarancji z zachodu Niemcy wystraszą się wizji wojny na dwa fronty i powściągną agresywne zapędy. Nie przewidział, że do rozgrywki przystąpi nowy gracz – Józef Stalin, który wiedział, że może wiele ugrać w kryzysowej sytuacji i był gotów poprzeć tego, kto zaoferuje więcej. Podjął rozmowy z Francuzami i Anglikami, żądając zgody na wejście Armii Czerwonej na terytorium Polski, rzekomo by bronić jej przed Niemcami. Beck zdecydowanie odrzucił taką ewentualność: „Żądają od nas, abyśmy podpisali czwarty rozbiór [...] nic nam nie gwarantuje, że Rosjanie raz zainstalowani na naszym wschodzie wezmą rzeczywiście udział w wojnie”. Jak się okazało, groźba rozbioru była realna, ponieważ Stalin dążył do unormowania stosunków z Rzeszą, nadszarpniętych w ostatnich latach wskutek antykomunistycznej retoryki Hitlera. Sygnałem wysłanym w kierunku Berlina było zastąpienie ludowego komisarza (czyli ministra) spraw zagranicznych Maksyma

Litwinowa, dyplomaty pochodzenia żydowskiego, zwolennika współdziałania z Zachodem przeciwko Niemcom Wiaczesławem Mołotowem. Hitler zdopingowany rozmowami anglo-francusko-radzieckimi zrozumiał aluzję i zaproponował realizację „wspólnych interesów”. Do Moskwy poleciał niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop. 23 sierpnia podpisano niemiecko-radziecki układ o nieagresji.

Znacznie ważniejszy był jednak tajny protokół, w którym totalitarne mocarstwa podzieliły strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. Polska miała zostać rozkrojona wzdłuż linii Narew – Wisła – San. Litwa miała przypaść Niemcom, a Finlandia, Estonia, Łotwa i rumuńska Besarabia – ZSRR. Na wieść o tym sukcesie uradowany Hitler wykrzyknął: „Mam ich w garści!”

Termin ataku na Polskę wyznaczono na ranek 26 sierpnia, ale w ostatniej chwili Hitler skrewił. Pod wpływem informacji o podpisaniu 25 sierpnia polsko-brytyjskiego sojuszu wojskowego oraz listu Mussoliniego, który oświadczył, że nie jest gotów do wojny, powstrzymał swą wojenną machinę. Skalkulował wszystko jeszcze raz i był przekonany, że nawet w razie przystąpienia mocarstw zachodnich do wojny nie zdążą one udzielić Polakom realnej pomocy. Miał rację.

Polacy samotnie stanęli wobec potężnych Niemiec, a jak się wkrótce okazało – także wobec ZSRR. Mogli walczyć tylko o honor, bo o zwycięstwie nie mogło być mowy. W tym czasie francuska „armia jedynaków”, ukryta w betonowych bunkrach linii Maginota, bezczynnie przyglądała się krwawiącej Polsce, a bombowce brytyjskie zostały na lotniskach.

[i]Wojciech Kalwat, historyk, redaktor „Mówią wieki”[/i]

Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska