Strzelecki orzeł bez korony

Legiony przeszły do legendy, zanim Polska powróciła na mapę, a ich ogromny wpływ na odrodzenie Rzeczypospolitej trudno oszacować. Zanim jeszcze wojna wybuchła, odżyła w społeczeństwie pamięć o epopei napoleońskiej oraz o powstaniach narodowych.

Publikacja: 29.04.2009 07:43

W legionowej ziemiance

W legionowej ziemiance

Foto: Muzeum Wojska Polskiego, Archiwum Państwowe w Krakowie

Chodziło o podkreślenie tradycji walki o wolność z bronią w ręku. Sprzyjały temu huczne obchody 100. rocznicy śmierci księcia Józefa Poniatowskiego w 1913 roku, wplatane w program ćwiczeń Strzelca, podobnie jak i 50. rocznicy powstania styczniowego. Obchody te, w których Piłsudski brał udział, miały znaczny wymiar.

Akademiom i przedstawieniom teatralnym w mniejszych miejscowościach, przemarszom ulicami dużych miast, jak Lwów czy Kraków, towarzyszyła twórczość naukowa i działalność wydawnicza. Do naukowego środowiska polskiej irredenty zaliczali się historycy tego formatu co Szymon Aszkenazy, Marian Kukiel, Wacław Tokarz czy Michał Sokolnicki. Zaliczyć do tej grupy można by i Bronisława Gembarzewskiego, którego albumy o armii Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego obudziły tęsknoty za czynem wojskowym. Oficyny Ludwika Anczyca w Krakowie czy nawet wydawnictwo Rzepeckich w Poznaniu można zaliczyć do kręgu irredenty niepodległościowej.

Zjawisko sięgało co najmniej 1891 roku, kiedy to obchodzono 100-lecie Konstytucji 3 maja. Pojawił się wówczas w formie okiennych nalepek charakterystyczny orzeł, który zajmował coraz bardziej poczesne miejsce w obchodach i uroczystościach galicyjskich. Ale na ulicach galicyjskich miasteczek pełne prawa obywatelskie nadali mu członkowie organizacji strzeleckich. Józef Piłsudski jako komendant Związków Strzeleckich polecił w 1913 roku Czesławowi Jarnuszkiewiczowi, oficerowi Związków, przygotowanie projektu, który mógłby służyć jako ozdoba czapek, tzw. maciejówek.

Orzeł ten nie miał korony. Nie wynikało to raczej z socjalistycznego rodowodu Piłsudskiego. Warto przypomnieć, iż Królestwo Polskie było w latach 1815 – 1830 powiązane unią personalną z Rosją, a car nosił jednocześnie tytuł króla polskiego. Polskiego orła z koroną car zastąpił ukoronowanym orłem dwugłowym. Poza tym jeden z programów politycznych mówił o powiązaniu Galicji z Królestwem Polskim. Okazało się, że niezależnie od realności tych zamierzeń korona na orle mogła przypaść zaborcy. Dlatego orzeł strzelecki pozostał bez korony. Nie bez znaczenia była też oczywiście republikańska i antymonarchiczna postawa projektantów orła strzeleckiego.

[wyimek]PRZYJEMNOŚĆ I ZASŁUGA Praca, której dokonałem, jest w moim wewnętrznym orzeczeniu mała, a jednocześnie mam tyle rozkoszy w tym, co tworzyłem, że po prostu nie może być mowy o zasłudze. U nas tak rzadko przyjemność łączy się z zasługą, że wbija mnie to w dumę, nieco dziecięcą, i wstyd mnie, że tak dużo mam wspólnego z tym wiekiem, w którym to prawem było mierzyć siły na zamiary i łamać to, czego rozum nie złamie. - Józef Piłsudski, mowa na bankiecie w Krakowie, 29 marca 1916, w: Pisma zbiorowe, t. IV, Warszawa 1937, s. 48 – 51[/wyimek]

Są i inne wytłumaczenia, dlaczego ów orzeł pozbawiony został korony. Jedno z nich mówi, że Jarnuszkiewicz został wysłany do znanego grawera Czaplickiego w Krakowie, u którego zamówił odlew na podstawie przedstawionego rysunku orła w koronie. Czaplicki wykonał wstępny projekt w wosku, który został zaniesiony przez komendanta krakowskiego okręgu Związku Strzeleckiego, Mieczysława Trojanowskiego „Rysia”, do Piłsudskiego dla uzyskania akceptacji. Okazało się, że w trakcie transportu woskowa forma utraciła koronę, a skonfundowany Trojanowski nie wyjawił, iż projekt oryginalny taką koronę posiadał. Podobno Piłsudski w pośpiechu zatwierdził orła, co zresztą daje asumpt do krytyki wielu jego przeciwnikom. Głównie zresztą tym, którzy swą działalność ograniczyli do symbolicznych rozmiarów.

[srodtytul]Gwóźdź do tarczy legionowej[/srodtytul]

W latach 1914 – 1918 doliczono się 92 wzorów różnych orłów, część z nich nie miała korony, część posiadała koronę z okresu Królestwa Polskiego, część nawiązywała stylistyką do daleko wcześniejszego okresu. Różnorodność form wynikała z faktu, że nie było jasno sprecyzowanego wzorca, ważne natomiast, że to irredenta doprowadziła do inauguracji tego szlachetnego festiwalu. Ważne, że prawo do noszenia orzełka było równoznaczne z aprobatą programu niepodległości.

Wytworzyła się charakterystyczna dla Legionów stylizacja. Łatwo ją odnaleźć w tak zwanych tarczach legionowych. Dla pozyskania środków na cele charytatywne ufundowano w 1915 roku kolumnę Legionów w Krakowie. Wzniesiono ją na Rynku Głównym, nieopodal kościoła Mariackiego i pomnika Adama Mickiewicza. Była to kilkumetrowa drewniana konstrukcja zwieńczona orłem. Każdy obywatel, który nie mógł wziąć bezpośrednio udziału w czynie zbrojnym, mógł wykupić artystycznie wykonany gwóźdź i wbić go w kolumnę. Zebrane w ten sposób środki przeznaczono na pomoc dla przebywających w szpitalach i opiekę nad sierotami legionowymi. W niemal wszystkich powiatowych miastach Galicji powstały tarcze legionowe wykonane przez miejscowych artystów, które nieodmiennie posługiwały się symboliką narodową i legionową.

Podobnej używano przy innych formach mobilizacji społecznej, jak Tygodnie Opieki Legionowej czy obchody narodowych rocznic podczas wielkiej wojny, a także w produkcji wydawniczej. Żaden z tych elementów nie mógłby zaistnieć, gdyby nie filozofia I Brygady Legionów. Jej dziedzictwem było więc odkurzenie symboli i wypełnienie ich nową treścią.

[srodtytul]Nie było „oficjalnego malarza I Brygady”[/srodtytul]

W legionowe przedsięwzięcia zaangażowali się wybitni twórcy: Jacek Malczewski, twórca legionowej Nike, Wojciech Kossak, Leon Wyczółkowski, Julian Fałat, Józef Mehoffer, Konstanty Laszczka, Jan Raszka czy Wojciech Jastrzębowski.

Obok nich stali artyści i jednocześnie żołnierze Legionów, w tym wcale liczne grono późniejszych generałów i wyższych dowódców. Edward Śmigły-Rydz uchodził za obiecującego malarza, podobnie jak Kazimierz Młodzianowski, Czesław Jarnuszkiewicz czy pułkownik Edward Kunzek, malarz i lekarz II Brygady. Artystą był Kasper Żelechowski (od września 1914 r. ułan II Brygady Legionów) oraz chorąży Karol Zyndram-Maszkowski z l. Pułku Ułanów, twórca wspaniałych plakatów. Wspomniany już Leon Wyczółkowski dosłużył się stopnia porucznika. Wincenty Wodzinowski był chorążym, podobnie jak Leopold Gottlieb, znakomity rysownik i dokumentalista frontowego życia Legionów. Chorążymi byli także Stanisław Janowski (przed wojną mąż Gabrieli Zapolskiej) oraz Józef Świrysz-Ryszkiewicz. Zygmunt Rozwadowski był prostym ułanem, niski stopień miał także Tadeusz Ajdukiewicz, który zmarł jako żołnierz Legionów.

Wielu nieprzeciętnych artystów tworzyło winiety, rysunki i ilustracje do legionowych wydawnictw utrwalających aż do naszych czasów jej dziedzictwo. Do najbardziej pracowitych należeli Antoni Procajłowicz, Stefan Filipkiewicz, Józef Świrysz-Ryszkiewicz i Kazimierz Witkiewicz.

[wyimek]AMBICJA GARSTKI Gdyśmy poszli na bój obok największych, najświetniejszych armii świata; my, żołnierze nie z powołania, niekształceni w akademiach (...). Kiedy przypomnę sobie nasz ówczesny stan ducha, to obok ideałów politycznych znajdę w nim na dnie zaciekłą wewnętrzną ambicję; pomimo że byliśmy samotni, że była nas garstka, okazać chcieliśmy się godnymi wielkiej przeszłości żołnierza polskiego. [/wyimek]

Wszystkich wymienionych, a i wielu innych, ściągnęła pod swe skrzydła legenda Legionów, wszyscy przyczynili się do jej ekspansji. Juliusz Kaden-Bandrowski napisał kiedyś, że największym jego pragnieniem był przywilej identyfikowania twórczości z czynem Piłsudskiego. Dla siebie i Leopolda Gottlieba marzył o tytułach „oficjalny pisarz” i „oficjalny malarz I Brygady”. Ale tytułów takich nie przyznawano, wystarczyć musiał podpis pod korespondencją z linii frontu zawierający stopień wojskowy: „J. Kaden-Bandrowski, por. I Brygady”. Nie tylko uwiarygodniał autora w sensie literackim, ale też utożsamiał w pełniejszym wymiarze z dziedzictwem I Brygady.

[srodtytul]Wielkie i drogie nazwisko: Józef Piłsudski...[/srodtytul]

Z pozycji konspiratora i outsidera Piłsudski awansował na pierwsze strony gazet, a wzięcie na swe ramiona odpowiedzialności za wymarsz przeciwko wielkiej Rosji skutkowało awansem do grona bohaterów narodowych. Mieczysław Opałek ujął to następująco: „Są nazwiska, które jak tony dobrze znanej pieśni odzywają się dźwiękiem radosnym w duszy każdego człowieka. Są nazwiska wszystkim znajome, drogie, nazwiska, około których oplótł swoje girlandy wiecznie zielony wawrzyn sławy, która opromieniła pamięć rzetelnej zasługi. Mickiewicz, Słowacki, Kościuszko, książę Józef – wszak to imiona znane dziś wszędzie, gdzie jeno polskie bije serce. Należą też do całego narodu jak i ci, którzy je nosili. Do nazwisk wielkich i drogich przybywa dziś nowe: Józef Piłsudski. Jest ono na ustach każdego Polaka i Polki. Wymawiamy je z czcią głęboką i poszanowaniem”.

[Mieczysław Opałek, „W dworku na Litwie. Z lat dziecinnych Józefa Piłsudskiego”, nakładem NKN, Kraków 1917, s. 5]

Już od wiosny 1915 roku zwolennicy Piłsudskiego mieli wspólny mianownik, Juliusz Kaden-Bandrowski nazwał ich piłsudczykami. „Ludzi tych wzięła już na ogromne swe skrzydła Historia i nikt jeszcze nie wie, na wyżynę jakiej zasługi ich poniesie”.

[Juliusz Kaden-Bandrowski, „Piłsudczycy”, Oświęcim 1915, s. 7]

Rzeczywiście, jakby w oczekiwaniu na końcowy rezultat organy Naczelnego Komitetu Narodowego podjęły się wypromowania osoby, której zawdzięczały legitymację do egzystencji i działania. Prowadziło to do paradoksalnej sytuacji, iż Piłsudski, krytykując NKN, mógł liczyć na wsparcie „medialne” ze strony tego ciała. Nie ma potrzeby wchodzić głębiej w zawikłania tego stosunku. Dość powiedzieć, że pomiędzy uzasadnieniem obecności dla Legionów i orientacji na Wiedeń a wizerunkiem Piłsudskiego zachodziła relacja wzajemnej zależności. Pisma, redaktorzy i autorytety galicyjskie ochoczo zaprzęgły się do tego dzieła. Niemal nazajutrz po wybuchu wojny wśród wydawnictw i produkcji propagandowej NKN znalazła się mnogość artykułów prasowych, odznak i wizerunków komendanta I Brygady. Oferowano Odznakę Brygadiera Piłsudskiego w srebrze, brązie i celuloidzie, odlew gipsowy wykonany przez

K. Chodzińskiego, portret fotograficzny z profilu i en face.

Wkrótce nastąpił prawdziwy wysyp opisów walk I Brygady, w których Piłsudski był naczelnym bohaterem. Potem pojawiła się poezja, w tym rzewny i przywołany już powyżej poemat Mieczysława Opałka, co poświadczało jedynie, że pojawiło się społeczne zapotrzebowanie na jego życiorys. Piszemy tu o działaniach Departamentu Wojskowego i agend NKN, a były przecież i inne, niezwiązane z komitetem. Wiele ważyły opinie znanych osobistości, które początkowo prywatnie, potem coraz bardziej otwarcie sławiły twórcę Legionów. Najbardziej chyba entuzjastyczna deklaracja wyszła spod pióra Stanisława Witkiewicza, który już

24 września 1914 roku napisał: „W tych czasach szyć koszule dla Strzelców, prać ich onucki, skubać szarpie jest najświętszą robotą. Ja boleję, że nie mogę być w szeregu pod komendą Piłsudskiego, a choćby czyścić buty Strzelcom. Cóż bees robić, kieś dziad”.

[srodtytul]Urok jego zniewala ludzi...[/srodtytul]

Na uroczystościach patriotycznych, jak ta z początku lutego 1915 roku w Kętach, pojawiały się oryginalne, dedykowane nowemu bohaterowi dzieła. Znany w swoim środowisku, choć niedoceniony, Aleksander Orłowski napisał pieśń na cześć Piłsudskiego zatytułowaną „Pod broń” do słów M. Smolarskiego. Wydano ją nawet i kolportowano w formie osobnego druku. Ogromną rolę odgrywały wydawnictwa akcydensowe, karty pocztowe wykonane przez cenionych artystów epoki. Prasa prześcigała się w analizach doniosłości czynu legionowego i miejsca I Brygady w dziejach. Stronnictwa i politycy różnych odcieni zapragnęli się nagle zameldować w głównym nurcie czynu legionowego.

Najcelniej przemiany te scharakteryzował Konstanty Srokowski w „Nowej Reformie”: „Pan Józef Brygadier, a przeto pierwszy dzisiaj solenizant w Polsce, przez długie lat dziesiątki miał odwagę szlachetnego szaleństwa, odwagę wiary niezłomnej i uporu ściśle litewskiego – albowiem i jego także dały nam Kresy – odwagę liczenia na to, na co nikt trzeźwy nie liczył. I samotnością swoją zwyciężył, tym odosobnieniem swoim zniewolił, tą wolą, która tak spokojnie patrzeć umie spod brwi krzaczastych, sprzągł nową polską siłę, wykrzesał ogień z polskiej piersi i sprawił, że jest naszych garstka tam, gdzie wszyscy bez wyjątku być powinni. W oczach naszych rośnie legenda tego człowieka. Urok jej niezaparty zniewala ludzi wczoraj jeszcze obojętnych, onegdaj wręcz wrogich. Mogą myśleć, co im się podoba, ale głowy schylać muszą, bo bohaterstwo, bo poświęcenie, bo wytrwałość w takiej formie, w jakiej je ujmuje Piłsudski, są taranem”.

[K. S. [Konstanty Srokowski], „Imieniny Imć Pana Brygadiera”, „Nowa Reforma” 1915, nr 141]

W tymże 1915 roku z inicjatywy komisariatu Legionów Polskich postanowiono na dzień imienin przesłać mu adres z podpisami mieszkańców Krakowa. Podpisy można było składać na Rynku Głównym 22, o czym w licznych wydaniach informowały najpoważniejsze dzienniki. Zebrano 1399 koron i 50 halerzy, które złożono w Departamencie Skarbowym NKN jako fundusz imienia Piłsudskiego na rzecz wdów i sierot po legionistach. Adres zaopatrzono w następującą dedykację: „Krakowianie i Krakowianki posyłają Ci na pamiątkę dnia Twoich imienin serdeczne słowa uwielbienia i podzięki za Twoje trudy, za walkę, którą prowadzisz na czele swoich żołnierzy. W Twoim obozie skupia się dzisiaj myśl i czyn za Niepodległość naszej Ojczyzny, a my, Krakowianie, dumni jesteśmy, że stary Kraków był Wojska Polskiego kolebką i pierwszym obozem wojennym. Dlatego imię Twoje związane będzie na wieki z Miastem naszym, z sercami jego mieszkańców”. Adres sygnowało 20 000 osób.

[Janusz Cisek, „Piłsudski w Krakowie”, Kraków 2003, s. 47]

[srodtytul]Kochały go kobiety i młodzież[/srodtytul]

Obraz kreowany przez publicystów i aparat NKN został podchwycony przez środowiska niezwiązane z komitetem, ale czułe na tradycję czynu zbrojnego. Bo nie sposób wyobrazić sobie, w jaki sposób można było sztucznie inspirować czy wpływać na wysyp autentycznych objawów przywiązania, wręcz kultu Piłsudskiego. Budowanie wizerunku było zadaniem wdzięcznym także ze względu na pozamerytoryczne walory bohatera. Miał on niebagatelne atrybuty: przystojny, o wspaniale rzeźbionej twarzy, doskonale orientował się w nastrojach i potrafił dostosować do otoczenia. Kochały go kobiety, a Liga Kobiet Pogotowia Wojennego optowała za jego polityką bez zadawania kłopotliwych pytań. To samo młodzież, bo oddziaływał mit człowieka czynu.

[wyimek]STRACH PRZED ŚMIESZNOŚCIĄ Myśmy się porywali „z motyką na słońce”, dmuchali przeciwko wichurze nieufności, pogardy dla tych, co się ważą na takie szalone czyny. Ale jeden jedyny tylko strach nas ogarniał, byśmy się nie stali śmiesznymi w historii, aby nie przysporzyć narodowi polskiemu jeszcze jednego upokorzenia. Żyła w nas ta wściekła ambicja: własnymi siłami wytworzyć nowe wartości polskie. - Józef Piłsudski, mowa na bankiecie w Krakowie, 29 marca 1916, w: Pisma Zbiorowe, t. IV, Warszawa 1937, s. 48 – 51[/wyimek]

Adam Pragier, polityczny oponent Piłsudskiego, zapisał w czerwcu 1915 roku: „Byłem na kilkudniowym urlopie w Krakowie i tam mogłem znowu z bliska oglądać Piłsudskiego. Urządzono dla niego w salach Towarzystwa Lekarskiego raut. Atmosfera pełna smaku. (...) Otoczony był mnóstwem osób. Było tam trochę legionistów, notable, wiele kobiet, bo przyjęcie urządziła Liga Kobiet. Piłsudski stał w małej salce i odbywał jak gdyby dworski circle (..). Widać było, że czuje się świetnie, moralnie i fizycznie. Był wyprostowany, jak gdyby urósł, nie miał już bródki, włosy przystrzyżone na jeża, ruchy i gesty już całkiem wojskowe. Mówił krótko i niewiele, obdarzając każdego na równi kilkoma słowami. Objawów czołobitności nie zauważał. Miał w sobie coś dobrotliwie królewskiego”. W innym miejscu Pragier zapisał: „Dla proletariuszy miał na głowie robotniczą siwą maciejówkę i nie nosił żadnych oznak swej godności. Dla szlachty zgolił brodę, zostawiając sumiasty kresowy wąs szlagoński, dla hrabiów nosił sygnet z odmianą herbu Kościeszy i mówił o swym kniaziowskim pochodzeniu, z żołnierzami zaś gadał żołnierską gwarą, szafując często soczystymi wyrazami. Potrafił być czarującym causerem wśród dam, a gdy zachodziła potrzeba, stawał się ciekawym gawędziarzem wśród starszych panów, innym razem ponurym, milczącym sfinksem lub brutalem”.

[Adam Pragier, „Józef Piłsudski we wspomnieniach tych, którzy go znali”, „Na Antenie – Wiadomości”, nr 1139, Londyn 1968]

Wizerunek zbudowany podczas wielkiej wojny harmonijnie rozbudowano w okresie niepodległości. Ale już w listopadzie 1918 roku mało kto mógł rywalizować z Piłsudskim – zesłańcem, konspiratorem na życie cara, sybirakiem, bojowcem PPS, więźniem X Pawilonu Cytadeli, budowniczym polskiej irredenty, dowódcą polowym I Brygady i politykiem, który na dany wynik wojny dobrze się przygotował.

[srodtytul]Kochanek legendy, co nieść go chciała...[/srodtytul]

Najważniejszym więc pokłosiem czynu legionowego było wykreowanie wodza i polityka w ogólnopolskiej skali. Cóż bowiem z zainteresowania mediów czy artystów albo i z odkurzonej symboliki, jeśli nie ma ona swego hetmana. Proces dojrzewania Piłsudskiego do tej roli był rozciągnięty w czasie, ale z pewnością dokonał się w latach 1914 – 1918. Gdy w listopadzie 1918 roku wracał do Warszawy, był wodzem nie tylko w horyzoncie wojskowym, ale i politycznym. W okresie, o którym mówimy, Piłsudski był traktowany jako osoba odpowiedzialna za „podniesienie polskiej szabli”, za zryw narodowy, do którego pozostałe zabory i społeczeństwo w swojej masie z opóźnieniem doszlusowały. Popularność ta wynikała z długu moralnego wobec inicjatora i lidera polskiej irredenty, a społeczeństwo rekompensowało sobie ów dług właśnie w symbolice. To podczas I wojny światowej imieniny Piłsudskiego awansowały do rangi święta. Z tej okazji przesyłano na jego adres laurki i dyplomy, a napływały one przede wszystkim z małomiasteczkowych środowisk.

Ważną rolę odgrywała tu młodzież, nasycona literaturą romantyczną, wyglądająca wodza, który stałby się rzecznikiem jej pokolenia. Nie chodziło zresztą wyłącznie o młodzież męską, zachowało się wiele przykładów oddania ze strony szkół dla dziewcząt. Geograficzny rozrzut nadawców dawał wiele do myślenia, negował też ewentualny zarzut, iż akcje tego rodzaju były inspirowane czy sterowane. Były autentycznym wyrazem przywiązania i odzwierciedleniem nastrojów wobec kogoś, kto na emocjonalne przywiązanie zapracował z szablą w dłoni.

Podsumowania dotyczące Piłsudskiego czyniło także społeczeństwo poza granicami Galicji. Bardziej czy mniej świadomie zaczęło go traktować jako wybitnego dowódcę, a nawet męża stanu. Po pierwsze – reaktywował swym wystąpieniem sprawę polską. „Powstanie sierpniowe 1914 roku było pierwszym i jak dotąd jedynym w naszych dziejach powstaniem zwycięskim. [...] W głębokiej, serdecznej wdzięczności naszej symbolem niepodległej Polski będzie zawsze Piłsudski, nikt inny. On jeden miał pierś i ramiona na miarę Fidiasza i on jeden mógł udźwignąć płaszcz legendy, albo też ona jego jednego nieść chciała, bo był jej kochankiem”.

[Zygmunt Nowakowski, „Płaszcz nie wyżebrany”, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, nr 113, Londyn 12.05.1960]

Związek Walki Czynnej, a następnie Związki i Drużyny Strzeleckie traktował jako zawiązek regularnej armii. Format wodza odzwierciedlają równie dobitnie analizy o charakterze strategicznym, dotyczące teatru działań i armii wroga. Jak bowiem inaczej traktować „Geografię militarną Królestwa Polskiego” czy inspirowane i przezeń poprawiane prace współpracowników: Michała Sokolnickiego „Sprawa Armii Polskiej” czy „Skarb i wojsko” napisane przez Mariana Kukiela. Już na tym etapie położył podwaliny pod przywrócenie do społecznego obiegu zapomnianego od dwóch pokoleń polskiego żołnierza. „Ideał rycerza stanął żywy pośród nas. Legendy i śpiewy narodowe, polskie słowo, tęsknota i żądanie, co zwracać się musiały do grobów i z popiołów wyjmować pożywienie konieczne dla żywych: psyche polska włócząca się dotąd po cmentarzach, aby zaczerpnąć wiary w siebie, dzisiaj pije i pić będzie przez dziesiątki lat z żywego źródła, w którym bije heroiczne serce polskiego rycerza. To są dziejowe zasługi Józefa Piłsudskiego. Gdyby tylko tyle był uczynił, dość jest, by dać mu miejsce pośród najwyższych duchów polskich”.

[Zygmunt Kisielewski, „Krwawe drogi”, Kraków 1916, s. 14]

[srodtytul]Format Piłsudskiego i ambicje Sikorskiego[/srodtytul]

O formacie wodza świadczy także odwaga w podejmowaniu wyzwań. Jeśli porównać liczebność armii zaborczych, łatwo poddać się argumentom wytaczanym przez środowiska narodowe. Ale Piłsudski doskonale znał meandry wojny partyzanckiej, posiadał też czytelne odsyłacze w historii innych narodów. George Washington z gromadą słabo wyszkolonych farmerów pokonał przecież angielski korpus ekspedycyjny i w konsekwencji wywalczył niepodległość Stanów Zjednoczonych. Giuseppe Garibaldi z 1000 czerwonych koszul zrobił dla niepodległości Włoch więcej aniżeli zwycięstwa francusko-sardyńskie nad armią austriacką. Dla Piłsudskiego najważniejszą była więc kadra. Kalkulował, że w momencie napięcia wojennego i rewolucyjnego szeregi się zapełnią.

[wyimek]UCZYŁA NAS KREW W tych ciasnych granicach, jakie nam zakreślono, uczył nas każdy szrapnel, każdy granat, każdy trup kolegów naszych i cieszyliśmy się, kiedy oczy nieledwie dziecinne naszych żołnierzy wżerały się w wypadki wojenne, by wyjść z tego upokorzenia i godnie zasłużyć na rycerskie ostrogi. Uczyła nas krew naszych chłopców, rośliśmy w każdej potrzebie. - Józef Piłsudski, mowa na bankiecie w Krakowie, 29 marca 1916 r., w: „Pisma zbiorowe”, t. IV, Warszawa 1937, s. 48 – 51[/wyimek]

O tym, że Legiony traktować można jako zawiązek armii narodowej, świadczy dobitnie ich skład społeczny, a także siła przyciągania. Do ochotniczej przecież formacji zaciągnęło się po kilkuset młodych ludzi z powiatowych miasteczek wielkości Pilzna, Żywca, Mielca czy Krosna. Tego rodzaju magnes posiadać mogła formacja traktowana jako armia narodowa. Ten, kto rzucił hasło jej utworzenia, z definicji zasługiwał na status jej wodza. Posunięcia Piłsudskiego odsłaniają jeszcze jeden aspekt, mianowicie połączenie funkcji wojskowych i politycznych. Obrazowo można to unaocznić, porównując go do mającego nie mniejsze ambicje Władysława Sikorskiego. Ten pierwszy reprezentuje horyzont polityczny i stałą kalkulację na końcowy moment wojny, ten drugi orientuje się na bieżącą potrzebę zasilania szeregów legionowych. W 1917 roku Piłsudski wykazał zdolność do przeorientowania swej polityki, do porzucenia święcących triumfy Niemców na rzecz zwalczania ich wpływów. Sikorski pozostał w rydwanie państw centralnych, nie rozumiejąc, że nie służy już dobrze polskim interesom.

Piłsudski pragnie, by legioniści udowadniali swą przydatność w polu, nie chce jednak polskiej krwi przelewać bez widoków na ekwiwalent polityczny. Argumentu polskiej krwi używa kolejno wobec wszystkich trzech zaborców. Świadczą o tym kontakty z płk. Oskarem Hraniloviciem i mianowanymi przez Wiedeń dowódcami Legionów. Mówi im o wojsku polskim, o konieczności postawienia politycznego celu dla swej armii. Domaga się zmian podkreślających narodowy charakter wojska. Niekiedy używa jako pośrednika prezesa Naczelnego Komitetu Narodowego Władysława Leopolda Jaworskiego, któremu precyzyjnie wykłada potrzebę odseparowania zasobów i sił Królestwa Polskiego od austro-węgierskiej polityki. Chce, by Królestwo decydowało o sobie, innymi słowy – myśli nie o rozwiązaniu w duchu ambicji Jaworskiego, lecz o niezależnym państwie polskim, dla którego kołem zamachowym będzie potencjał tkwiący w pozostałych ziemiach polskich. O tym, że monarchia nie dorosła do rozwiązania odpowiadającego duchowi czasu, wiedzieli jej najwierniejsi rzecznicy. Stało się to jasne, gdy po raz kolejny nie wypowiedziała się publicznie w sprawie polskiej po zajęciu Warszawy w sierpniu 1915 roku.

[srodtytul]Z Beselerem jak równy z równym[/srodtytul]

Do 5 sierpnia 1915 roku, czyli do wyzwolenia od Rosjan Warszawy, dominowało oczekiwanie na stanowisko Wiednia, potem rozpoczął się etap sondowania Berlina. Wtedy jeszcze Niemcy nie mieli ani potrzeby podjęcia tego zagadnienia, ani pełnej wiedzy o wartości żołnierza Legionów. Ale pod koniec 1916 roku Piłsudski na temat Polski i armii negocjuje z generałem-gubernatorem Hansem Beselerem. Warto uzmysłowić sobie stosunek sił: Beseler reprezentował armię, która liczyła wówczas 332 dywizje i toczyła walki głęboko na terytorium Francji i Rosji, armię, która właśnie zajęła Bukareszt i była u szczytu powodzenia wojennego. Piłsudski reprezentował w tym czasie nie więcej niż 25 000 ochotników. Pozostaje więc paradoksem, iż Beseler traktował go jako reprezentanta narodu i wojska i mimo wszystko negocjował z nim w duchu partnerstwa. I to twarda postawa Piłsudskiego uniemożliwiła rozbudowę armii polskiej pod niemieckimi rozkazami.

Do kolejnego zwrotu w polityce Piłsudskiego doszło, gdy rewolucja marcowa 1917 roku doprowadziła do upadku caratu. Piłsudski był wówczas w stanie – a to atrybut wielkiego wodza i polityka – przeorientować raz jeszcze swą politykę. Gdy Zjazd Związku Wojskowych Polaków w czerwcu 1917 roku wybrał go na swego honorowego przewodniczącego, rozważał ewentualność przedarcia się przez front i podjęcia walki z Niemcami. Gdyby plan taki został zrealizowany, byłaby to walka po stronie mocarstw zachodnich. Nie jest więc uprawniony pogląd, że Piłsudski do końca pozostawał w orbicie państw centralnych.

[M. Kukiel, „Wskrzeszenie Wojska Polskiego”, Londyn 1960]

Ciąg przyczynowo-skutkowy pomiędzy postawą Legionów a aktem 5 listopada 1916 roku – czyli zapowiedzią przywrócenia przez mocarstwa centralne samodzielnego Królestwa Polskiego – jest niezaprzeczalny. Dowodzenie I Brygadą to najważniejszy tytuł do umieszczenia Piłsudskiego w narodowym 0panteonie. Dał impuls, stanął na czele ruchu, który w połączeniu ze sprzyjającymi okolicznościami doprowadził do odzyskania niepodległości. Na moment, kiedy Polska budziła się do zmartwychwstania, był przygotowany, a dziedzictwem I Brygady okazali się wszyscy, którzy po 10 listopada 1918 roku rozpoczęli rozbrajanie okupantów i zapełniali szeregi wojskowe. Nadrabiali w ten sposób zapóźnienie w stosunku do pokolenia I Kompanii Kadrowej.

To rozprzestrzenienie idei niepodległości na całe społeczeństwo było najważniejszym dziedzictwem Legionów.

[i]Janusz Cisek - [link=http://www.januszcisek.pl" target="_blank]www.januszcisek.pl[/link] [mail=jcisek@muzeumwp.pl]jcisek@muzeumwp.pl[/mail] - dyrektor Muzeum Wojska Polskiego. W latach 90. dyrektor Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Autor m.in. „Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego (wspólnie z Wacławem Jędrzejewiczem) oraz albumu „Józef Piłsudski”[/i]

Chodziło o podkreślenie tradycji walki o wolność z bronią w ręku. Sprzyjały temu huczne obchody 100. rocznicy śmierci księcia Józefa Poniatowskiego w 1913 roku, wplatane w program ćwiczeń Strzelca, podobnie jak i 50. rocznicy powstania styczniowego. Obchody te, w których Piłsudski brał udział, miały znaczny wymiar.

Akademiom i przedstawieniom teatralnym w mniejszych miejscowościach, przemarszom ulicami dużych miast, jak Lwów czy Kraków, towarzyszyła twórczość naukowa i działalność wydawnicza. Do naukowego środowiska polskiej irredenty zaliczali się historycy tego formatu co Szymon Aszkenazy, Marian Kukiel, Wacław Tokarz czy Michał Sokolnicki. Zaliczyć do tej grupy można by i Bronisława Gembarzewskiego, którego albumy o armii Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego obudziły tęsknoty za czynem wojskowym. Oficyny Ludwika Anczyca w Krakowie czy nawet wydawnictwo Rzepeckich w Poznaniu można zaliczyć do kręgu irredenty niepodległościowej.

Pozostało 97% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem