Pierwszy polski dokument II wojny światowej: o Wieluniu

Najwcześniejszy zachowany polski dokument z II wojny światowej, to doniesienie o bombowcach lecących nad Wieluń

Publikacja: 01.09.2010 02:06

Dziś uważa się, że właśnie w Wieluniu, a nie na Westerplatte, rozpoczęła się II wojna światowa.

Dziś uważa się, że właśnie w Wieluniu, a nie na Westerplatte, rozpoczęła się II wojna światowa.

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Centralne Archiwum Wojskowe przekazało wczoraj dokument Polskiej Agencji Prasowej. Zaczęto go pisać 1 września o godzinie 4.49. „Nad nami w tej chwili widzę samoloty bombowce lecą straszną szybkością straż graniczna melduje, że Niemcy atakują na dwie strony” – pisał kapral Wilkosz z Muchawca koło Wielunia.

I dalej: „Kryptonim Ignac melduje, że w kierunku Wielunia jechało 20 m (skrót od maszyn – przyp. red.) bombowców nieprzyjacielskich o godz. 04 e 55 k krążyły nad Ignacem i odleciały nad Wieluń...”. Wieluń leżał wówczas 21 km od granicy z Rzeszą. Pierwszego dnia wojny miasto padło ofiarą zmasowanego bombardowania, które zniszczyło 75 proc. budynków. Zginęło około 1,2 tys. osób.

Dziś uważa się, że właśnie w Wieluniu, a nie na Westerplatte, rozpoczęła się II wojna światowa. Według dziennika bojowego 76. Eskadry Bombowców samoloty Luftwaffe miały znaleźć się nad miastem o 4.35 i niedługo potem spuścić bomby. Miało to więc nastąpić ok. pięciu minut przed tym, jak o godz. 4.45 pancernik „Schleswig-Holstein” otworzył ogień w kierunku polskiej placówki.

Czy ujawniony właśnie dokument przeczy tej wersji wydarzeń? Wynika z niego bowiem, że nasi żołnierze widzieli samoloty lecące nad miasto dopiero o godzinie 4.55. Raczej nie. Bombardowanie miasta trwało bowiem do godz. 14.00 i Polacy mogli po prostu zauważyć dopiero drugi rzut bombowców.

Historycy przestrzegają jednak przed próbami ustalenia konkretnej godziny, w której miały paść pierwsze strzały II wojny światowej. – To zrozumiałe, że poszukuje się takiego symbolicznego momentu, ale nie ma to większego sensu. Nad ranem 1 września na wielkiej przestrzeni setki tysięcy ludzi zaczęły do siebie strzelać. Dojście dziś, kto konkretnie pierwszy nacisnął na spust jest niemożliwe – mówi „Rz” Leszek Moczulski, znawca dziejów kampanii 1939 r., autor słynnej monografii „Wojna Polska”.

Według niego nie wszyscy uczestnicy wydarzeń 1 września mieli zsynchronizowane zegarki. Wiele się spieszyło, inne się spóźniały. Relacje żołnierzy mogły więc być nieprecyzyjne. Poza tym dysponujemy dziś tylko materiałami pisanymi, a przecież tylko nieliczni żołnierze obu armii zapisywali na bieżąco, co się dzieje. Wiele dokumentów uległo zaś zniszczeniu.

– Informacja o pierwszych strzałach wojny pewnie nawet nie została zapisana. Zresztą sprawa jest niezwykle dyskusyjna. Bo może za pierwsze strzały należy uznać starcie na przełęczy Jabłonkowskiej w nocy z 25 na 26 sierpnia? A może zabicie przez SS więźniów przebranych w polskie mundury podczas prowokacji gliwickiej? – podkreśla Moczulski.

Historia
Przypadki szalonego Kambyzesa II
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Historia
Paweł Łepkowski: Spór o naturę Jezusa
Historia
Ekshumacje w Puźnikach. Do odnalezienia drugi dół śmierci
Historia
Paweł Łepkowski: „Największy wybuch radości!”
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Historia
Metro, czyli dzieje rozwoju komunikacji miejskiej Część II
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont