Centralne Archiwum Wojskowe przekazało wczoraj dokument Polskiej Agencji Prasowej. Zaczęto go pisać 1 września o godzinie 4.49. „Nad nami w tej chwili widzę samoloty bombowce lecą straszną szybkością straż graniczna melduje, że Niemcy atakują na dwie strony” – pisał kapral Wilkosz z Muchawca koło Wielunia.
I dalej: „Kryptonim Ignac melduje, że w kierunku Wielunia jechało 20 m (skrót od maszyn – przyp. red.) bombowców nieprzyjacielskich o godz. 04 e 55 k krążyły nad Ignacem i odleciały nad Wieluń...”. Wieluń leżał wówczas 21 km od granicy z Rzeszą. Pierwszego dnia wojny miasto padło ofiarą zmasowanego bombardowania, które zniszczyło 75 proc. budynków. Zginęło około 1,2 tys. osób.
Dziś uważa się, że właśnie w Wieluniu, a nie na Westerplatte, rozpoczęła się II wojna światowa. Według dziennika bojowego 76. Eskadry Bombowców samoloty Luftwaffe miały znaleźć się nad miastem o 4.35 i niedługo potem spuścić bomby. Miało to więc nastąpić ok. pięciu minut przed tym, jak o godz. 4.45 pancernik „Schleswig-Holstein” otworzył ogień w kierunku polskiej placówki.
Czy ujawniony właśnie dokument przeczy tej wersji wydarzeń? Wynika z niego bowiem, że nasi żołnierze widzieli samoloty lecące nad miasto dopiero o godzinie 4.55. Raczej nie. Bombardowanie miasta trwało bowiem do godz. 14.00 i Polacy mogli po prostu zauważyć dopiero drugi rzut bombowców.
Historycy przestrzegają jednak przed próbami ustalenia konkretnej godziny, w której miały paść pierwsze strzały II wojny światowej. – To zrozumiałe, że poszukuje się takiego symbolicznego momentu, ale nie ma to większego sensu. Nad ranem 1 września na wielkiej przestrzeni setki tysięcy ludzi zaczęły do siebie strzelać. Dojście dziś, kto konkretnie pierwszy nacisnął na spust jest niemożliwe – mówi „Rz” Leszek Moczulski, znawca dziejów kampanii 1939 r., autor słynnej monografii „Wojna Polska”.