Ostatnie słowa sławnych ludzi

Ciekawią nas ostatnie słowa sławnych ludzi. Tyle tylko, że te, które przeszły do historii, nie zostały wypowiedziane

Aktualizacja: 31.10.2010 21:02 Publikacja: 30.10.2010 01:20

Budynek, przed którym został zastrzelony John Lennon

Budynek, przed którym został zastrzelony John Lennon

Foto: Fotorzepa

– O czym byś myślał w chwili śmierci? – pyta jeden z bohaterów izraelskiej noweli Marka Hłaski.

– O niczym – słyszy w odpowiedzi. – Po prostu bym się bał.

A dalej mowa jest o tym, że gdy umierał Goethe, przez całą dobę trzaskano okiennicami, aby wymusić coś dla potomności. Starania przyniosły efekt, bo Goethe miał w końcu wypowiedzieć pamiętne: „Więcej światła”.

Słowa Goethego stały się jednym z cywilizacyjnych mitów, podobnie jak słynna kwestia Juliusza Cezara: „I ty, Brutusie, przeciwko mnie?”, czy Aleksandra Macedońskiego: „Zbyt wielu lekarzy pomaga przy mojej śmierci”. Dlaczego tak wielką wagę przywiązujemy do ostatnich słów wielkich ludzi?

– Mówimy raczej o przekazach dotyczących ostatnich słów, nie zaś o tym, co faktycznie zostało powiedziane – twierdzi prof. Wojciech Burszta ze Szkoły Wyższej Antropologii Społecznej w Warszawie. – Umierający nie są przeważnie zbyt rozmowni. To w końcu nie najlepszy moment na przemówienia – błyskotliwe i pełne metafor. No, chyba że odchodzi się wkrótce po miłosnym uniesieniu, co – nawiasem mówiąc – jest udziałem wielu sławnych Francuzów.

[srodtytul]Bogart żegna się ze scotchem[/srodtytul]

W Internecie można znaleźć wiele stron poświęconych przedśmiertnym sentencjom. I tak według części fanów umierający Humphrey Bogart wyznał ze skruchą: „Nigdy nie powinienem porzucać scotcha dla martini”. Ta wersja nie znajduje, niestety, potwierdzenia w faktach. W jednym z filmów dokumentalnych Lauren Bacall, wdowa po aktorze, wspomina, że odchodząc od łóżka ciężko chorego Bogarta, usłyszała: „Wracaj szybko”. Po kilku minutach była z powrotem – Bogart już nie żył.

Z kolei James Dean, pędząc na złamanie karku w swoim wspaniałym porsche spider, miał się zwierzyć towarzyszącemu mu mechanikowi: „Impreza dobiegła końca”. To także wymysł. Gdy dojeżdżali do skrzyżowania autostrad 66 i 41, drogę zajechał im ford. Ostatnie słowa legendarnego aktora brzmiały: „Koleś się zatrzyma, przecież nas widzi”. Ale nie widział i się nie zatrzymał.

Prawdą jest natomiast, że kilka godzin przed wypadkiem udzielono Deanowi ostatniego ostrzeżenia – dostał mandat za przekroczenie prędkości.

[srodtytul]Lennon wraca do domu[/srodtytul]

Eksbeatles został zastrzelony 8 grudnia 1980 r. o godz. 23 przed luksusowym nowojorskim apartamentowcem Dakota na Manhattan’s Upper West Side, gdzie mieszkał. Tyle, jeśli chodzi o fakty. Jak wyglądały jego ostatnie chwile? Podobno zagadnięty przez Marka Davida Chapmana miał się odwrócić ze słowami: „Tak, młody człowieku?”. A potem ugodziły go cztery kule.

Inni twierdzą, że policjant, który przybył na miejsce zamachu, spytał ciężko rannego muzyka: „Czy pan naprawdę jest Johnem Lennonem?”. „Tak, to ja” – miał usłyszeć w odpowiedzi. Według trzeciej wersji w karetce jadącej do St Luke’s Roosevelt Hospital Center twórca „Imagine” dwukrotnie powtórzył: „Zastrzelił mnie”.

To wszystko fikcja. Yoko Ono, żona Lennona i świadek morderstwa, przez wiele lat milczała na temat tamtych wydarzeń. Dopiero w 2007 r. wyjawiła, o czym rozmawiała z Lennonem, gdy Chapman pociągnął za spust.

– Spytałam, czy przed powrotem do domu zjemy obiad – wspominała Yoko Ono. – Odparł: „Nie, wracajmy. Chcę jeszcze zobaczyć Seana (pięcioletniego wtedy syna Johna i Yoko – BM), zanim zaśnie”.

Potem Lennon nie powiedział już nic.

Ostatnimi słowami sławnych ludzi interesujemy się jako łowcy sensacji. Jest też inna przyczyna. Zdaniem prof. Burszty wydaje nam się, że na krótko przed śmiercią człowiek widzi więcej i więcej rozumie.

– Nie wiem, czy poznajemy wtedy prawdę o sprawach ostatecznych, ale apeluję o trochę cierpliwości – mówi ksiądz Andrzej Luter, publicysta i krytyk filmowy. – Wydaje się, że zarówno chrześcijanie, jak i ateiści wierzą, że ten moment może człowieka uwznioślić. Że to nie tylko męka i makabra. Dlatego w przedśmiertnych sentencjach szukamy czegoś w rodzaju przesłania, istotnej wskazówki. Dopatrujemy się iskierki rozjaśniającej mrok.

Tak się rodzą mity. Jak ten z Chaplinem, który na słowa księdza: „Niech Bóg zlituje się nad twoją duszą”, odparł: „Czemuż miałby tego nie zrobić? Przecież należy do niego”. Tyle tylko, że ta kwestia pochodzi z filmu „Monsieur Verdoux”, a Chaplin umarł we śnie.

– O czym byś myślał w chwili śmierci? – pyta jeden z bohaterów izraelskiej noweli Marka Hłaski.

– O niczym – słyszy w odpowiedzi. – Po prostu bym się bał.

Pozostało 96% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska