W uścisku Świętego Przymierza

Mocarstwa europejskie długo zastanawiały się, jak się zachować wobec greckiego powstania przeciwko Turcji. Z jednej strony było to naruszenie terytorialnego status quo na kontynencie, ale z drugiej Turcja nie przystąpiła do Świętego Przymierza i brutalnie prześladowała Greków. Oburzenie opinii publicznej i powszechna sympatia dla sprawy greckiej zmusiły władców oraz rządy Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji do działania

Publikacja: 12.11.2010 06:00

Bitwa pod Navarino – starcie rosyjskiego liniowca „Azowa” z okrętami tureckimi (fragment), mal. Iwan

Bitwa pod Navarino – starcie rosyjskiego liniowca „Azowa” z okrętami tureckimi (fragment), mal. Iwan Ajwazowski, 1846 r.

Foto: AKG/East News

Kongres wiedeński i wieńczące go Święte Przymierze – sojusz polityczno-wojskowy, do którego przystąpiły państwa europejskie, a w którym pierwsze skrzypce grały Rosja, Austria, Prusy, Wielka Brytania i Francja, miało przywrócić Europie porządek polityczny sprzed rewolucji francuskiej. Sygnatariusze zobowiązali się zwalczać ruchy rewolucyjne, niepodległościowe i separatystyczne.

W 1820 roku wybuchły powstania przeciw reakcyjnym władcom Hiszpanii i Portugalii (oba pomogli stłumić Francuzi), niepokoje ogarnęły również Królestwo Obojga Sycylii oraz północne Włochy (tu interweniowali Austriacy). Europejscy bojownicy o wolność i demokrację wierzyli w liberalizm cara Rosji Aleksandra I i oczekiwali, że ujmie się za ich sprawą, lecz jemu od dawna nie w głowie były liberalne mrzonki. W rozmowie z austriackim kanclerzem Metternichem w sierpniu 1820 roku car bił się w pierś: „Już w 1814 roku myliłem się co do nastrojów społecznych, to, co uważałem za słuszne, dzisiaj widzę fałszywym. Uczyniłem już dużo zła, ale postaram się to naprawić”. Podczas kongresu Świętego Przymierza, który obradował na przełomie 1820 i 1821 roku w Troppau (Opawie) i Laibachu (Lublanie), Rosja, Austria i Prusy przy cichej zgodzie Francji i Wielkiej Brytanii zawarły pakt, w którym przyznały sobie prawo interwencji w państwach ogarniętych niepokojami, i to bez zgody ich władz.

W południowo-wschodniej Europie gotowało się już od początku XIX wieku. Prawie dziesięć lat zajęło Turkom tłumienie powstania w paszałyku belgradzkim. W 1815 roku na czele kolejnego zrywu niepodległościowego stanął Milosz Obrenowicz, wspomagany przez Greków z Filiki Heteria (Stowarzyszenia Przyjaciół), tajnej organizacji niepodległościowej założonej w Odessie, która dysponowała rozległą siatką konspiracyjną w społecznościach greckich zamieszkujących miasta na wybrzeżu Morza Czarnego. Turcy i tym razem poradzili sobie z buntem. Niebawem Grecy, licząc na pomoc Rosji, zainteresowanej osłabieniem pozycji Turków na Bałkanach i w basenie Morza Śródziemnego, sami wzniecili powstanie.

 

 

W marcu 1821 roku zaczęły się niepokoje w Morei (na Peloponezie), które szybko rozlały się na pozostałe ziemie greckie. Atutem Greków była silna flota handlowa, w czasie pokoju obsługująca turecki handel na morzach Czarnym i Śródziemnym (w 1813 roku w rękach Greków było 615 statków o łącznym tonażu 153,5 tys. t). Do obrony przed piratami jednostki dysponowały silnym uzbrojeniem, szacowanym na prawie 6 tys. dział różnych kalibrów. Na czele sił morskich powstańców stanął Jakobos Tompazis, a następnie Andreas Vokos Miaoulis. Siłami lądowymi dowodził Dymitr Ypsilanti.

W marcu 1822 roku Turcy, którzy przyjęli taktykę kombinowanych działań piechoty i floty w celu likwidacji położonych na wybrzeżu punktów oporu, przystąpili do tłumienia rebelii. Na pierwszy ogień poszła twierdza Missolungi, zdobyta jednak dopiero po czterech latach oblężenia. Zapowiadało się, że podobny los spotka Chios, kiedy w maju eskadra turecka kapudana Alego-paszy rozpoczęła bombardowanie miasta.

Zbrodnie na ludności cywilnej, jakich dopuszczali się Turcy, zjednały dla sprawy greckiej europejską opinię publiczną, co zaowocowało napływem setek ochotników i broni. W szeregi powstańców zaciągnęli się: sławny angielski poeta i dandys George Byron oraz znani brytyjscy dowódcy – lord Thomas Cochrane, kontradmirał Royal Navy, któremu wkrótce powierzono dowództwo nad flotą powstańczą, i gen. Richard Churchill, który z kolei został głównodowodzącym wojsk powstańczych. Dowódcy greccy, mocno skłóceni między sobą, źle przyjęli nominacje cudzoziemców. Miaoulis na wieść o tym, że ma się podporządkować Cochrane’owi, podał się do dymisji.

Sułtan Mahmud II wezwał na pomoc swojego lennika, paszę Egiptu Muhammada Alego, który za pomoc otrzymał paszałyk Kandii na Krecie i obietnicę przejęcia Morei. Egipski korpus ekspedycyjny, doskonale wyposażony, wyszkolony i wspomagany przez francuskich doradców, w lutym 1825 roku wylądował w sile 16 tys. żołnierzy w Modonie. Dowodził nim syn Muhammada Ibrahim-pasza.

Dzięki egipskiej pomocy w następnych miesiącach korpus Ibrahima zwiększył się do 27 tys. piechurów i 1 tys. kawalerzystów – w kwietniu 1826 roku padły Missolungi, a w sierpniu Ateny. Mahmud II, który obawiał się, że sukcesy zawrócą lennikowi w głowie, powierzył dowództwo nad flotą Mehmedowi Chusrewowi-paszy, zapiekłemu wrogowi Muhammada i Ibrahima. Szybko doszło między nimi do konfliktu, co skończyło się tym, że sułtan mianował tureckiego wodza seraskierem, czyli wodzem sił zbrojnych imperium, a na jego miejsce przysłał do Grecji Tahira-paszę.

 

 

Brytyjczycy początkowo wspierali sułtana, aby ten nie dogadał się z Rosjanami i nie otworzył dla ich statków Dardaneli i Bosforu. Przy okazji odrzucali nadanie Grecji zaproponowanej przez Aleksandra I autonomii na wzór księstw naddunajskich. Gdy się okazało, że Grecy oczekują również wsparcia Londynu i Paryża, ochoczo zaangażowali się po ich stronie. W marcu 1823 roku brytyjski minister spraw zagranicznych Cunnings de facto uznał niepodległość Grecji. Szybko też popłynęły brytyjskie subsydia, dzięki czemu słabo zorganizowana i nieliczna (ok. 4 tys. żołnierzy) grecka armia powstańcza przeistoczyła się w regularne wojsko. Francuzi i Włosi wspomogli Greków bronią i instruktorami, natomiast Austria wysłała na Morze Śródziemne eskadrę obserwacyjną.

Po śmierci Aleksandra I w 1825 roku jego brat Mikołaj I postanowił zbrojnie wystąpić przeciw Turcji. W marcu 1826 roku Rosja zażądała ewakuacji sułtańskich garnizonów z księstw naddunajskich, przywrócenia Serbom autonomii, respektowania praw ludności chrześcijańskiej w Grecji oraz odblokowania Bosforu i Dardaneli. Turcy zgodzili się tylko na dwa pierwsze punkty.

Równocześnie w Petersburgu zawarto z Brytyjczykami układ, który przewidywał ich pośrednictwo w konflikcie grecko-tureckim, a dla Grecji autonomię w granicach imperium tureckiego. W razie odrzucenia przez Turcję brytyjskiej misji rozjemczej oba państwa przyznały sobie prawo do interwencji zbrojnej w Grecji.

Rosyjskie plany pokrzyżowała nieoczekiwana wojna z Persami, których szkolili brytyjscy doradcy. Konflikt trwał aż do lutego 1828 roku. W tej sytuacji Mikołaj II odpuścił sprawę Greków, tylko naciskał na otwarcie Bosforu i Dardeneli dla rosyjskich statków handlowych i rozwiązanie kwestii księstw naddunajskich. Takie też były ustalenia konwencji, którą oba państwa zawarły w Akermanie w październiku 1826 roku.

Do koncepcji koalicyjnych działań przeciw Turcji powrócono w połowie 1827 roku. 6 lipca Wielka Brytania, Rosja i Francja zawarły w Londynie konwencję, proponując sułtanowi mediację w pertraktacjach z greckimi powstańcami. Żądały dla Grecji autonomii (z coroczną daniną dla sułtana) oraz umożliwienia Grekom wykupu własności tureckiej na Peloponezie (w posiadaniu Turków była większość ziem uprawnych). W razie odmowy miały nawiązać z Grekami stosunki dyplomatyczne i gospodarcze oraz odwołać poselstwa ze Stambułu. Jeśli i to nie przyniosłoby skutku, ich floty miały rozpocząć działania zbrojne przeciw Turcji. Porta jednak odrzuciła żądania aliantów i wzmogła represje wobec ludności greckiej.

 

 

Eskadra Floty Bałtyckiej adm. Dymitra Sieniawina (dziewięć okrętów liniowych, siedem fregat, korweta i cztery jednostki wsparcia) wypłynęła z Kronsztadu, kierując się ku Wyspom Brytyjskim. Po przybyciu na miejsce z eskadry wydzielono zespół kontradm. Aleksandra Greigha (cztery okręty liniowe, cztery fregaty, korweta i dwa brygi; reszta okrętów rosyjskich zawróciła na Bałtyk), który po przyłączeniu się do sił brytyjskich i francuskich popłynął ku wybrzeżom Grecji. Niebawem komendę od Greigha przejął kontradm. Ludwik Heyden, z pochodzenia Holender, uczestnik operacji morskich adm. Uszakowa na Morzu Śródziemnym u schyłku XVIII wieku oraz walk na Bałtyku po klęsce Napoleona w Rosji, przy okazji doświadczony sztabowiec. Na przełomie września i października flota sprzymierzonych wpłynęła na Morze Śródziemne.

17 października w pobliżu zatoki Navarino, gdzie kotwiczyła turecko-egipska armada, sojusznicy z pokładu brytyjskiego okrętu flagowego „Asia” wystosowali ultimatum do Ibrahima-paszy: „Wasza Światłość! Według doniesień, jakie dochodzą do nas ze wszystkich stron, i miarodajnych informacji wiemy, że liczne oddziały waszej armii operują w wielu rejonach zachodniej części Morei, pustosząc ją, paląc, niszcząc, wyrywając z korzeniami drzewa, winorośle, wszelką roślinność, jednym słowem, spieszą się, aby przeistoczyć tę krainę w jedną wielką pustynię. Wszystkie te działania, nacechowane niebywałą przemocą, przebiegają, można powiedzieć, na naszych oczach i naruszają zawieszenie broni, którego Wasza Światłość zobowiązała się słowem honoru nie naruszać do powrotu waszych wysłanników. Są one też naruszeniem tego rozejmu, wedle którego pozwolono waszej flocie 26 września na wpłynięcie do [zatoki] Navarino. Wobec tego niżej podpisani z przykrością zmuszeni są zakomunikować wam, że taki gest z waszej strony i wasze zadziwiające naruszenie zobowiązań stawiają was, Miłościwy Panie, poza prawami narodowymi i poza obowiązującymi traktatami zawartymi między wysokimi dworami sojuszników i Portą Otomańską. Prócz tego niżej podpisani pragną zwrócić uwagę na to, że przeprowadzane obecnie, w myśl waszego rozkazania, spustoszenia [tj. ekspedycje karne] są jak najbardziej przeciw interesom waszego Władcy, który z ich powodu może utracić dotychczasowe prawa do Grecji, powierzone mu w myśl traktatu londyńskiego. Niżej podpisani żądają od Waszej Światłości bezzwłocznego przedstawienia jasnej odpowiedzi i przedstawiają do wiadomości nieuniknione następstwa waszej odmowy lub uchylenia się od odpowiedzi. Podpisali: wiceadm. Codrington, kontradm. hr. Heyden, kontradm. Gautier de Rigny”.

Głównodowodzący siłami turecko-egipskimi w Grecji Ibrahim-pasza, pod pretekstem nieotrzymania ultimatum, nie odpowiedział na nie.

 

 

20 października flota brytyjsko-francusko-rosyjska pojawiła się u wejścia do zatoki Navarino. Codrington, rozporządzając informacjami wywiadowczymi o składzie i dyslokacji sił przeciwnika, wydał szczegółowy rozkaz: „Wiadomo, że wiele z egipskich okrętów – pisał – na których znajdują się francuscy oficerowie, stoi bliżej południowego wschodu i dlatego żądam, aby kontradm. i kawaler de Rigny postawił swoją eskadrę naprzeciw nich: a kiedy następny za nim okręt będzie miał flagę na grotbramstendze (tj. na trzeciej, licząc od pokładu, części głównego masztu żaglowca), to i ja stanę z moim okrętem „Asia” za jego eskadrą, za mną okręty „Genoa” i „Albion” staną naprzeciw tureckich okrętów liniowych. Odnośnie eskadry rosyjskiej, to żądam, aby kontradm. hr. Heyden postawił swoje okręty w pobliżu za okrętami angielskimi. Rosyjskie fregaty staną naprzeciw statków tureckich (transportowych) za swoimi okrętami liniowymi. Angielskie fregaty staną naprzeciw tych tureckich statków, które będą znajdować się po zachodniej stronie zatoki… Francuskie fregaty po tej też stronie staną naprzeciw tureckich statków, które będą się znajdowały naprzeciw ich okrętów. Korwety, brygi i pozostałe mniejsze statki pod dowództwem kapitana fregaty „Dartmouth” podejmą działania dla powstrzymania branderów na takim dystansie, aby nie mogły zagrozić żadnemu z okrętów i statków zjednoczonej floty”.

Codrington, zapewne kierując się wytycznymi swoich zwierzchników, którzy zakazali mu pochopnego rozpoczynania walki z Turkami, dyscyplinował sojuszników: „Zakazuję otwierania ognia bez sygnału z wyjątkiem sytuacji, kiedy Turcy rozpoczną walkę”. Rozumiejąc jednak, że sytuacja może się wymknąć spod kontroli, poradził kolegom, aby wzięli do serca słowa Nelsona: „im bliżej nieprzyjaciela, tym lepiej”.

O godz. 11, przy lekkim południowo-zachodnim wietrze, flota sojusznicza zaczęła się ustawiać w dwie kolumny. W prawej znalazły się zespoły angielski i francuski w następującym porządku: „Asia” (flagowiec Condringtona, 86 armat i 800 ludzi załogi), „Genoa” (74, 700), „Albion” (74, 700), „Sirene” (pod banderą kontradm. de Rigny, 60 armat i 600 marynarzy), „Scipion” (74, 700), „Trident” (74, 700), „Breslau” (74, 700). Rosyjską kolumnę tworzyły: „Azow” (flagowiec kontradm. Heydena, 74 armaty i 600 marynarzy), „Gangut” (84, 650), „Jezekiel” (74, 600), „Aleksandr Newskij” (74, 600), „Jelena” (36, 250), „Prowornyj” (44, 300), „Kastor” (36, 250), i „Konstantin” (44, 300).

Angielski admirał wydzielił też pomocniczy zespół 12 mniejszych okrętów, którym dowodził z pokładu „Dartmouth” kpt. Fellowes. Jego zadaniem było kontrolowanie wejścia do zatoki i ewentualnie uciszenie artylerii przeciwnika na lądzie. Były to: „Dartmouth” (50 armat, z załogą 400 marynarzy), „Rose” (18, 150), „Filomel” (18, 150), „Moskito” (14, 120), „Brisk” (14, 120), „Alsione” (14, 120), „Daphne” (14, 100), „Hind” (dziesięć, 50), „Armida” (44, 320), „Glasgow” (950, 400), „Combrien” (48, 380), oraz „Talbot” (32, 250). W sumie flota sojusznicza liczyła dziesięć okrętów liniowych, dziewięć fregat, slup i siedem mniejszych jednostek z ponad 11 tys. marynarzy i 1308 działami.

 

 

Flota turecko-egipska, pod dowództwem Muharrema-beja, składała się z trzech liniowców, 23 fregat oraz 57 korwet i brygów z prawie 29 tys. maryna-rzy i 2690 działami. Dowódca sułtański miał pod ręką jeszcze dziesięć branderów, które rozstawił na skrzydłach

swojego ugrupowania. U wybrzeża Morei kotwiczyło 50 statków transportowych i kupieckich z ładunkiem dla wojsk lądowych. Dodatkowym wsparciem dla jego floty były baterie artylerii (165 armat) usytuowane na zamykającej zatokę od zachodu wyspie Sfakteria i w okolicach obozu Ibrahima-paszy. Okręty Muharrema-beja kotwiczyły w trzech liniach rozciągniętych w kształcie półksiężyca. Najsilniejsze: liniowce i fregaty, tworzyły pierwszą, korwety i brygi zaś drugą i trzecią.

Codrington, decydując się na wpłynięcie do zatoki po kolei w dwóch ugrupowaniach liniowych, niezwykle ryzykował. Gdyby Muharrem-bej zaatakował, z łatwością rozbiłby idący na czele zespół angielsko-francuski, a wraki okrętów zatarasowałyby półmilowe wejście do zatoki.

Po wpłynięciu do niej Codrington wydał rozkaz „przygotować się do boju”. Okręty Royal Navy, a za nimi francuskie wykonały zwrot w prawo i zajęły pozycje naprzeciw 84-działowego „Kühurevana” oraz zespołu kilkunastu fregat i korwet tureckich. Następnie do zatoki wpłynęły jednostki rosyjskie, które ruszyły ku Sfakterii, by zająć pozycje naprzeciw centrum i prawego skrzydła przeciwnika. Tutaj kotwiczył 86-działowy „Ihsaniye”, flagowiec Muharrema-beja, a także eskadra egipsko-tunezyjska.

 

 

Iskrą stał się incydent, do którego doszło przed godz. 15. Na okręt Codringtona przybył turecki oficer, który oznajmił, że głównodowodzący Ibrahim-pasza nie wyraził zgody na wpłynięcie na akwen floty sojuszniczej i żąda, aby powróciła na otwarte morze. Odpowiedź Anglika była stanowcza: „przybyłem tu nie po to, by dostawać rozkazy, ale by je wydawać, a jeśli w stronę moich okrętów padnie choćby jeden wystrzał, nakażę zniszczyć całą flotę turecko-egipską”. Turcy, widząc, że pod osłoną zespołu okrętów kpt. Fellowesa do zatoki próbują się wśliznąć Grecy, wysłali przeciw niemu brander. W odpowiedzi dowódca „Dartmouth” wysłał łódź z parlamentariuszami, którzy po wejściu na pokład tureckiego okrętu zostali powitani ogniem pistoletów i ciosami szabel. W walce zginęli por. Fitzroy oraz kilku angielskich marynarzy. W rewanżu „Dartmouth” i „Siréne” otworzyły ogień do przeciwnika, równocześnie jedna z egipskich korwet zaczęła ostrzeliwać okręt flagowy kontradm. Gautier de Rigny. Za jej przykładem poszła reszta jednostek z lewoskrzydłowego ugrupowania. Rozpoczęła się bezładna wymiana ognia.

„Scipionowi” i „Dartmouth” zagroziły dwa tureckie brandery. Podkomendni kpt. Fellowesa stanęli na wysokości zadania i wprawnie odholowali płonące niczym pochodnie wrogie jednostki na bezpieczną odległość od burt angielskich okrętów. „Asia” Codringtona stanęła oko w oko nie tylko z „Kühurevanem”, ale także ze stojącymi w jego pobliżu liniowcami oraz fregatami.

Angielski admirał próbował jeszczedogadać się z Muherremem-bejem, do którego wysłał swojego parlamentariusza, z pochodzenia Greka, lecz Turcy ostrzelali jego szalupę. Tureccy i egipscy artylerzyści szybko wstrzelali się w „Asię”, odstrzeliwując jej bezanmaszt (tylny maszt). Codrington znalazł się w niewesołej sytuacji, bo jego zespół nie tylko był pod silnym ogniem wroga, ale co gorsza, na razie nie mógł liczyć na wsparcie Rosjan.

 

 

Tymczasem prowadzony przez „Azow” zespół rosyjski przy wchodzeniu do zatoki został ostrzelany od strony obozu Ibrahima-paszy, co spowodowało chwilowe złamanie linii i bałagan przy zajmowaniu przez rosyjskie okręty wyznaczonych pozycji. W centrum „Azowowi” (dowódca kpt. Michaił Łazariew), któremu zrazu przyszło się mierzyć aż z sześcioma wrogimi jednostkami, pospieszył w sukurs francuski „Breslau” hr. Voldemara de La Bretonniere’a. Rosyjski flagowiec w pierwszej kolejności skupił ogień na „Ihsaniye” Muharrema-beja. Ten szybko stanął w płomieniach i eksplodował, a ogniste piekło ogarnęło sąsiednie okręty. Przebywający na „Azowie” Paweł Nachimow, w przyszłości wybitny admirał, bohater bitwy pod Synopą i obrony Sewastopola, wspominał: „O godz. 3 rzuciliśmy kotwicę w wyznaczonym miejscu i szpring (linę korygującą ustawienie okrętu w celu efektywnego wykorzystania artylerii burtowej – T. B.) wzdłuż burty nieprzyjacielskiego liniowca, dwupokładowej fregaty pod banderą tureckiego admirała i jeszcze jednej fregaty. Otworzyliśmy ogień z prawej burty (...) »Gangut« w dymie nieco zszedł z kursu, próbował manewrować, ale dopiero po godzinie dotarł na swoje miejsce. W tym czasie przyjęliśmy na siebie ogień sześciu jednostek, właśnie tych, którymi miała się zająć reszta naszych okrętów (...) Zdawało się, że pochłonęło nas piekło! Nie było miejsca, gdzie nie spadałyby kniple (metalowe kule lub półkule połączone łańcuchem wykorzystywane do niszczenia takielunku – T. B.), kule armatnie i kartacze. I jeśliby Turcy celowali w kadłub, zamiast w maszty i ożaglowanie, to jestem pewien, że nie przeżyłaby połowa naszej załogi. Ale i tak biliśmy się z naprawdę wielkim męstwem, aby wytrzymać cały ten ostrzał i rozbić przeciwnika…”. Do ostrzału okrętów sojuszniczych tureccy artylerzyści wykorzystywali nie tylko standardową amunicję, ale także kawałki żelaza, gwoździe i noże.

Nachimow zwrócił uwagę, że przeciwnik popełnił błąd, skupiając ogień na ożaglowaniu sojuszniczych okrętów: miałoby to sens, gdyby cele znajdowały się w ruchu, a więc przy rozwiniętych żaglach; w walce pozycyjnej niszczenie ożaglowania było bezcelowe. Co innego sojusznicy, którzy bez ceregieli demolowali kadłuby okrętów przeciwnika, uciszając baterie artylerii pokładowej i zadając ciężkie straty w ludziach.

„Azow” zatopił dwie tureckie i tunezyjską fregatę oraz korwetę. Zmusił też do ucieczki jedną z fregat egipskich („Mürsidicihat”, „Süreyya” lub „Mina”), którą gdy osiadła na mieliźnie, podpaliła załoga. Również „Gangut” dowodzony przez kpt. Aleksandra Awinowa, mimo początkowych kłopotów, zatopił dwa tureckie okręty i egipską fregatę.

 

 

Z podobnym skutkiem bili się sojusznicy. Wymiana ognia na krótkim dystansie przy o wiele lepszym wyszkoleniu marynarzy Codringtona i Gautiera de Rigny szybko zdemolowała turecką eskadrę Tahira-paszy. „Okręty otomańskie płonęły, tonęły lub wylatywały w powietrze. Te, które uchroniły się od zagłady, przypływ wyrzucał na przybrzeżne płycizny. Bryza, która podniosła się w nocy ze wschodu, znosiła je na redę aż do wybrzeża Sfakterii” – raportował francuski kontradmirał.

W trwającym cztery godziny starciu flota sojusznicza rozgromiła siły turecko-egipskie, które straciły ponad 60 jednostek (trzy okręty liniowe, dziewięć fregat, 24 korwety, 14 brygów, dziesięć branderów), 6 tys. zabitych i 4 tys. rannych. Wraz z „Ihsaniye”, flagową fregatą Muharrema-beja, na dno poszły pieniądze przeznaczone na zaległy żołd oraz łupy zagrabione w Grecji, wyceniane razem na okrągły milion funtów! Natomiast łupem Greków padła flotylla statków handlowych.

Po drugiej stronie zginęło 177 (według niektórych źródeł 175) marynarzy: 75 Anglików, 59 Rosjan i 43 Francuzów, a 789 zostało rannych. Turkom nie udało się zatopić żadnego okrętu sprzymierzonych. Najpoważniejsze uszkodzenia odniosły: angielski flagowiec „Asia” (stracił całe ożaglowanie) oraz rosyjskie „Gangut” i „Azow” (odstrzelone wszystkie maszty i 180 dziur w kadłubie). Najwyższym rangą oficerem, który poległ, był dowódca HMS „Genoa” kmdr Walter Bathurst.

Nocą jedna z ocalałych fregat tureckich próbowała staranować „Azowa”, jednak jego załoga w porę dostrzegła zbliżającą się wrogą jednostkę. Mniej szczęścia miał „Gangut”, w którego burtę zdołali się wbić Turcy. Tyle że uszkodzenia okazały się niewielkie, a nocna wachta poradziła sobie z tureckimi marynarzami, którzy pochodniami chcieli podpalić rosyjski liniowiec. Rosjanie odholowali i spalili turecką fregatę.

 

 

Po bitwie zwycięzcom przypadły awanse i odznaczenia: dowodzący „Azowem” kapitan 1. rangi Łazariew został mianowany kontradmirałem i odznaczony orderami: angielskim – Łaźni, i francuskim – św. Ludwika. Heyden awansował na wiceadmirała i otrzymał ordery: rosyjski – św. Jerzego III klasy, francuski – św. Ludwika I klasy, i angielski – Łaźni II klasy. Jego okręt flagowy „Azow” otrzymał – jako pierwszy w rosyjskiej flocie – banderę św. Jerzego. Car nagrodził także dowódców eskadr sojuszniczych: Codringtonowi przyznał Order św. Jerzego II klasy, a de Rigny’emu – św. Aleksandra Newskiego.

Zniszczenie części floty turecko-egipskiej i osłabienie sułtana Mahmuda II było korzystne dla Francuzów, a zwłaszcza Rosjan. Na efekty triumfu pod Navarino nie trzeba było długo czekać. Rosjanie po pokonaniu Persji w kwietniu 1828 roku rozpoczęli działania wojenne przeciw Turcji.

W wyniku pokoju adrianopolskiego z 1829 roku Rosja, nie chcąc doszczętnie upokorzyć Porty, która w desperacji mogła się zwrócić o pomoc do Brytyjczyków lub Francuzów, wymusiła na niej autonomię dla księstw naddunajskich, uznanie niepodległości Grecji i zadowoliła się nabytkami terytorialnymi na wybrzeżu kaukaskim oraz wysoką kontrybucją. Kolejnym krokiem Mikołaja I, który uważał, że od rozbioru Turcji bardziej opłacalne będzie wprzęgnięcie jej w rydwan polityki rosyjskiej, był traktat w Unkiar-Iskelesi zawarty w lipcu 1833 roku: za pomoc przeciw Muhammadowi Alemu, który w 1833 roku o mało nie zdobył Stambułu, oraz obietnicę sojuszu polityczno-wojskowego car zawarł z sułtanem umowę o zamknięciu Dardaneli dla cudzoziemskich okrętów z wyjątkiem rosyjskich. Tym samym – według słów francuskiego ministra Franc, ois Guizota – Morze Czarne stało się „rosyjskim jeziorem”, a sułtan jego „odźwiernym”. Dominację rosyjską na Bałkanach i w basenie Morza Czarnego zakończy wojna krymska.

Tomasz Bohun - historyk, redaktor „Mówią wieki”

Kongres wiedeński i wieńczące go Święte Przymierze – sojusz polityczno-wojskowy, do którego przystąpiły państwa europejskie, a w którym pierwsze skrzypce grały Rosja, Austria, Prusy, Wielka Brytania i Francja, miało przywrócić Europie porządek polityczny sprzed rewolucji francuskiej. Sygnatariusze zobowiązali się zwalczać ruchy rewolucyjne, niepodległościowe i separatystyczne.

W 1820 roku wybuchły powstania przeciw reakcyjnym władcom Hiszpanii i Portugalii (oba pomogli stłumić Francuzi), niepokoje ogarnęły również Królestwo Obojga Sycylii oraz północne Włochy (tu interweniowali Austriacy). Europejscy bojownicy o wolność i demokrację wierzyli w liberalizm cara Rosji Aleksandra I i oczekiwali, że ujmie się za ich sprawą, lecz jemu od dawna nie w głowie były liberalne mrzonki. W rozmowie z austriackim kanclerzem Metternichem w sierpniu 1820 roku car bił się w pierś: „Już w 1814 roku myliłem się co do nastrojów społecznych, to, co uważałem za słuszne, dzisiaj widzę fałszywym. Uczyniłem już dużo zła, ale postaram się to naprawić”. Podczas kongresu Świętego Przymierza, który obradował na przełomie 1820 i 1821 roku w Troppau (Opawie) i Laibachu (Lublanie), Rosja, Austria i Prusy przy cichej zgodzie Francji i Wielkiej Brytanii zawarły pakt, w którym przyznały sobie prawo interwencji w państwach ogarniętych niepokojami, i to bez zgody ich władz.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Historia
Czy będą ekshumacje Ukraińców? IPN: Nie ma wniosku
Historia
Na ratunek zamkowi w Podhorcach i innym zabytkom
Historia
„Apokalipsa była! A w literaturze spokój”
Historia
80. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Świat słucha świadectwa ocalonych
Historia
Pamięć o zbrodniach w Auschwitz-Birkenau. Prokuratura zamknęła dwa istotne wątki
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce