Niektórzy narzekają na amnezję, zwłaszcza młodszego, wychowanego w III RP pokolenia. Przytaczają z przerażeniem dane takie jak choćby rezultat badania OBOP z 2007 r., z którego wynikało, że w tym właśnie pokoleniu (Polaków urodzonych w latach 1979–1989) 40 proc. respondentów nie potrafiło prawidłowo wskazać, kto kogo zabił w Katyniu. Przedstawiciele owego pokolenia i jego samozwańczy rzecznicy odpowiadają (z medialnych trybun ludu „młodych wykształconych z dużych miast"), że znajomość przeszłości jest tylko śmiesznym, niepotrzebnym garbem. Jakby wychodząc im naprzeciw, szkoły systematycznie ograniczają poziom wiedzy, jaka jest wymagana. Obowiązkowa nauka przedmiotu historia kończy się już – po reformie minister Hall – na I klasie liceum.
Jednakże słyszymy wciąż nawoływania, że nie dość pamiętamy, że źle pamiętamy lub pa-miętamy nie to, co trzeba. Działający od ponad dekady Instytut Pamięci Narodowej stał się istotnym narzędziem przypominania o zbrodniach komunistycznych z lat 1944–1989, o (zapomnianych wcześniej) bohaterach Polski Podziemnej, tej z lat 1939–1945 i tej drugiej powojennej. Powołane przez Lecha Kaczyńskiego Muzeum Powstania Warszawskiego ożywia pamięć nie tylko tego Powstania, ale – w pewnym sensie – całej postawy insurekcyjnej, niepokornej, niepodległej w naszych dziejach. To „sztandarowe" przykłady tego, co przeciwnicy takiej pamięci potępiali jako złowrogą „politykę historyczną" prawicy, braci Kaczyńskich, reakcji.