Podczas jednej i drugiej edycji wycofało się wielu żeglarzy – łamały się maszty, kadłuby pękały i nabierały wody po zderzeniach z niezidentyfikowanymi obiektami, nie wytrzymywali ludzie skrajnie wyczerpani wysiłkiem fizycznym i brakiem snu. Mniejsza o miejsce, samo ukończenie tych regat wystawia żeglarzowi notę celującą.
„Życie na takim jachcie to jak siedzenie pod stołem. Półtora metra szeroko, metr długo, metr trzydzieści nad głową. Można tak siedzieć przez dwie godziny, ale czterdzieści dni to trochę długo. Zagotowanie wody i niewylanie jej jest takim wyczynem, że nawet jeżeli jedzenie smakuje jak trociny, zjadasz je, żeby nie gotować wody po raz kolejny. Najtrudniejsze jest chyba to, że nie można z nikim porozmawiać. Nie można zadzwonić i powiedzieć „stoję drugi dzień bez wiatru, jest OK, nie martwcie się". Nie ma żadnej prognozy pogody. Z każdą awarią trzeba poradzić sobie samemu, nie mogę poprosić serwisu o pomoc w naprawie urządzenia, które się zepsuło, nie mam żadnych informacji, jestem zdany tylko na siebie" – tak wspomina atlantycki wyścig Radosław Kowalczyk.
Solo bez snu
Velux 5 Ocean race to pięcioetapowe regaty solo dookoła świata rozgrywane co cztery lata. Start i meta znajdują się w La Rochelle we Francji. Trasa wiedzie między innymi przez ryczące Czterdziestki na półkuli południowej, strefę najbardziej niebezpieczną dla żeglugi. Pierwsza edycja miała miejsce na przełomie lat 1982 i 1983. Podczas drugiej edycji znaleziono koło południowych wybrzeży Australii dryfujący jacht bez sternika, Francuza Jeana Jacquesa
Roux. Podczas czwartej edycji przepadł ślad po jachcie „Henry Hornblower" i jego sterniku, Brytyjczyku Harym Mitchellu.
W ostatniej, VIII edycji, zakończonej w maju 2011 roku, brał udział, i to w spektakularny sposób, gdańszczanin, kapitan Zbigniew Gutkowski na jachcie „Operon Racing". Trasa podzielona była na pięć etapów: La Rochelle (Francja) – Kapsztad (RPA), Kapsztad – Wellington (Nowa Zelandia), Wellington – Punta del Este (Urugwaj), Punta del Este – Charleston (USA), Charleston – La Rochelle. Po przepłynięciu ponad 8000 km drugiego i trzeciego zawodnika dzieliło 40 sekund! Tym drugim był Gutkowski. Podczas czwartego etapu na jachcie „Operon Racing" awaria goniła awarię, między innymi złamał się bukszpryt. Ale najgorsze było to, że polski żeglarz upadł nieszczęśliwie do kokpitu i złamał dwa żebra, w tym jedno z przemieszczeniem. Co zrobił w tej sytuacji? Zawinął do brazylijskiego portu Fortaleza, naprawił uszkodzenia i po 12 dniach ponownie wyruszył na trasę. Na mecie, w La Rochelle, okazało się, że jest drugi.
Uczestnicy regat Velux 5 Oceans ścigają się na jachtach klasy Eco 60 zbudowanych według reguł wymuszających różne rozwiązania proekologiczne, między innymi korzystanie z energii słonecznej i wiatrowej. Jachty długości około 20 m wyposażone są w łącza satelitarne, dzięki którym zawodnicy odbierają komunikaty pogodowe, mają łączność z komisją regatową i widzą pozycję konkurentów. Zawodnicy muszą się znać na instalacji elektrycznej, na silniku i na instalacji hydraulicznej, aby na bieżąco usuwać usterki. I jeszcze jedna umiejętność wymagana jest od samotnych żeglarzy biorących udział w regatach oceanicznych: muszą umieć obywać się bardzo krótkimi odcinkami snu.
Sam na sam z oceanami
O tych regatach można powiedzieć, że są wyjątkowe. Uczestniczą w nich samotni żeglarze. Nie zawijają do portów. Nie korzystają z żadnej pomocy z zewnątrz, nie są wspierani przez ekipy pozostające na lądzie. Zdani wyłącznie na siebie, muszą opłynąć kulę ziemską i pokonać dystans około 30 000 mil morskich.
Za prawdziwy początek regat Vendee Globe uważa się rok 1989, a za ich faktycznego twórcę wspaniałego francuskiego żeglarza Philippe'a Jeantot. Odbywają się one co cztery lata, start i meta znajdują się we Francji, w porcie Les Sables-d'Olonne. Jak trudne jest to współzawodnictwo, niech świadczy ostatnia edycja, której start nastąpił 9 listopada 2008 roku. Wyruszyło 30 jachtów, w tym 19 zbudowanych specjalnie na te regaty. Już w Zatoce Biskajskiej ze względu na uszkodzenia spowodowane potężnym sztormem czterech skiperów musiało zawrócić, by naprawić uszkodzenia.
Sztorm nie słabł, przeciwnie, nasilał się, w rezultacie po dwóch dniach z flotylli ubyły kolejne trzy jachty po stracie masztów. Minęły jeszcze dwa dni i zrezygnował kolejny uczestnik, odkrył strukturalne uszkodzenia kadłuba, wyrządziły je fale. Po trzech tygodniach żeglugi osiem czołowych jachtów dzielił dystans zaledwie 30 mil morskich.
10 grudnia kolejny jacht traci maszt i wycofuje się, do mety płyną już tylko 23 łódki. 16 grudnia kolejni dwaj uczestnicy odpadają. 18 grudnia, 800 mil morskich na południe od Australii, jeden z uczestników doznał poważnego zranienia. Dopiero po 48 godzinach dotarł do niego australijski okręt wojenny, na pokładzie którego ranny żeglarz został zoperowany. 27 grudnia potężna fala uderza w jeden z jachtów i urywa ster. 1 stycznia jeden z jachtów uderza w nieokreślony obiekt, uszkodzenia są tak duże, że o kontynuowaniu wyścigu nie ma mowy. W ten sposób 53. dnia regat ścigało się już tylko 15 żeglarzy. 6 stycznia przylądek Horn potwierdza swą złą sławę, w tym rejonie Jean Le Cam przestaje dawać znaki życia. Okazuje się, że jego jacht wywrócił się do góry dnem, a Le Cam został uwięziony w środku. Z pomocą spieszą dwaj uczestnicy regat, znajdujący się w pobliżu – Armel le Cleach i Vincent Riou. Po 20 godzinach Riou ratuje Le Cama, udaje mu się zabrać go na swój pokład, ale wkrótce potem łamie się maszt na jego jachcie (Międzynarodowa Komisja Sędziowska przyznała Riou trzecie miejsce w regatach, bez względu na kolejność przypływania do mety). 15 stycznia wiatr osiąga prędkość 85 węzłów (158 km/godz.).
29 stycznia jeden z jachtów traci kil, musi przerwać wyścig. 1 lutego Francuz Michel Desjoyeaux jako pierwszy mija metę. Zwyciężył w Vendee Globe po raz drugi. Płynął 84 dni, 3 godziny 9 minut i 8 sekund. W praregatach, o nagrodę Golden Globe z 1968 roku, do mety dotarł tylko jeden żeglarz, Brytyjczyk Robin Knox-Johnson, 29-letni porucznik rezerwy brytyjskiej marynarki wojennej. Jego rejs trwał 313 dni.
Start do kolejnych regat Vendee Globe nastąpi 11 listopada 2012 r. Organizatorzy zamierzają dopuścić do rywalizacji 27 skiperów. 24 musi przebrnąć kwalifikacje, a trzech zaproszą francuscy organizatorzy. Być może po raz pierwszy wystartuje w nich Polak, kapitan Zbigniew Gutkowski z Gdańska, bohater zakończonych w tym roku wokółziemskich regat Velux 5 Oceans: „Czas to w końcu publicznie potwierdzić. Moim następnym celem jest Vendee Globe. Już się przestałem zastanawiać. Postanowione. Jeśli uda mi się na czas dopiąć wszystkie sprawy organizacyjne, chciałbym wziąć udział w tych regatach. Udział w nich wiąże się z ogromnym nakładem finansowym, dlatego zapraszam do wsparcia tego projektu wszystkich zainteresowanych. Najbardziej dumny byłbym, gdyby sponsorem tytularnym mojego występu w Vendee Globe została polska firma" – napisał na stronie PolishOceanracing.com.pl.
Klasa Volvo Open 70
Podstawowym tworzywem jest włókno węglowe impregnowane syntetyczną żywicą. Z tego materiału, wypiekanego w piecach ciśnieniowych, zbudowany jest kadłub, pokład i maszt. Wytrzymałość takich kadłubów, pokładów i masztów nie ustępuje stalowym, ale są one dużo lżejsze.
Parametry jachtów ograniczone są przepisami:
Przepisy klasowe Volvo 70 są bardzo restrykcyjne i dotyczą najmniejszych szczegółów. Na przykład wnętrze jachtu musi być jasnego koloru, ponieważ filmy kręcone pod pokładem muszą być dobrej jakości, czemu sprzyja jasne tło. Maksymalna liczba załogi to 11 osób, ale jeśli są to wyłącznie kobiety, może ich być 14. Jacht może mieć 24 żagli przystosowanych do różnych warunków pogodowych i różnej siły wiatru. Sprawność regatowych żagli jest wspaniała. Spinaker zapewnia siłę napędu odpowiadającą 400 koniom mechanicznym.
Jachty wyposażone są w dziesięć kamer, dwa komputery i trzy formy komunikacji satelitarnej. Posiadają uchylny, wyłącznie stalowy kil sterowany hydraulicznie; sprawia on to, co 70 członków załogi siedzących na jednej, nawietrznej burcie, balastujących jacht.
Dążenie do zmniejszenia wagi jachtu jest tak daleko posunięte, że koi do spania jest o połową mniej niż członków załogi, która ma do dyspozycji jeden czajnik i jedno naczynie do przygotowywania ciepłych posiłków, a sama, z własnej woli obcina uchwyty szczoteczek do zębów.
Pustelnicy pod żaglami
Samotni żeglarze czasów najnowszych
Nieustanna walka o utrzymanie się na pokładzie, o utrzymanie jachtu w biegu, o utrzymanie sił psychicznych w formie, zmienia ludzi drastycznie w trudnej do przewidzenia metamorfozie. Jedni dojrzewają, inni się degenerują, jedni sięgają po kieliszek, inni zwracają się do Boga. Zdarza się, że świadomie kończą życie jeszcze na morzu, jak było w wypadku Dolanda Crowhursta, lub nieco później, na lądzie, jak zrobił to Nigel Tetley (...). Na ogół samotni żeglarze po powrocie na ląd zmieniają zawód (Henryk Jaskuła) lub przynajmniej miejsce pracy (Krystyna Chojnowska-Liskiewicz), znajdują nowych partnerów życiowych (Teresa Remiszewska) lub porzucają starych (Bernard Moitessier) czy wreszcie zmieniają kraj zamieszkania (Richard Konkolski).
(Fragment z książki Krzysztofa Baranowskiego „Samotny żeglarz")