Dostałem wyrok śmierci od NKWD

Brali nas po kolei. Mordowali za budynkiem, w którym nas trzymano. Czekałem na śmierć od godz. 22 do 6 rano – mówi gen. Janusz Brochwicz-Lewiński „Gryf”

Publikacja: 09.09.2012 16:00

Dostałem wyrok śmierci od NKWD

Foto: ROL

Jaki był pański pierwszy kontakt bojowy z nieprzyjacielem podczas kampanii 1939 r.?

To było na granicy Polski z Prusami Wschodnimi w pierwszych dniach września. Co ciekawe, to my byliśmy w natarciu. Niemcy mieli umocnione pozycje. Bunkry, gniazda karabinów maszynowych, zasieki, drut kolczasty, pola minowe. To była piechota wsparta przez Straż Graniczną. Pozycje mieli silnie ufortyfikowane, ale udało nam się rozerwać obronę i wedrzeć na terytorium Prus.

Głęboko?

Nie, mniej więcej na 1,5 km. Okrążyliśmy tam i zniszczyliśmy niemiecki oddział. Część nieprzyjaciół poległa, trzech podoficerów – kaprala i dwóch sierżantów – udało nam się wziąć do niewoli. Ponieważ znałem niemiecki, ja ich przesłuchiwałem. Byli przerażeni. Powiedzieli wszystko, co chcieliśmy wiedzieć o niemieckich siłach na tym odcinku frontu.

A jak reagowali niemieccy cywile na widok polskiego wojska?

Część uciekła, część była zbyt zdumiona, żeby się ruszyć. Nie mogli uwierzyć, że Polacy wdarli się na ich terytorium. Niemcom się wydawało, że kampania w Polsce będzie spacerkiem. Że nie napotkają większego oporu, nie mówiąc już o możliwości toczenia walk na własnej ziemi.

Jak zakończył się ten rajd?

Niemcy ściągnęli siły pancerne i musieliśmy się wycofać.

Ja zostałem zaś przerzucony do Baranowicz. W okolicy miasta uaktywniły się bowiem bolszewickie bandy dywersyjne. Musieliśmy je spacyfikować.

Co robiły te bandy?

Mordowały ludzi, rabowały, podpalały wsie i miasteczka. Ich członkowie strzelali również zza węgła do mniejszych oddziałów i pojedynczych polskich żołnierzy. Było to bardzo dokuczliwe. Walka z tymi bandami była bardzo uciążliwa. Gdy się zbliżaliśmy, ich członkowie uciekali bowiem w lasy, mieli przewodników wywodzących się z miejscowych szumowin i komunistów. Sprawiało to, że bandy te było bardzo trudno wytropić i okrążyć. Mimo to odnieśliśmy pewne sukcesy.

Potem nastąpił 17 września.

To był dla nas szok. Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy, nie przygotowywano nas na to. Przykro to mówić, ale nasze dowództwo się nie spisało. Ani marszałek Rydz-Śmigły, ani inni wyżsi dowódcy nie wydali niezbędnego w tej sytuacji rozkazu. Należało zebrać do kupy wszystkie jednostki znajdujące się na ziemiach wschodnich i walić z całym impetem w bolszewików.

Rydz-Śmigły wydał groteskowy rozkaz: „Z bolszewikami nie walczyć".

Skutki tego rozkazu były opłakane. Jeden oddział się bił, inny się nie bił, jeszcze inny się wycofywał lub rozchodził do domów. Zapanowały dezorientacja i bałagan. Zwaliła się na nas wroga armia, a my nie wydaliśmy jej walnej bitwy w obronie ojczyzny. Było to niezwykle dramatyczne.

Wkroczeniu bolszewików w ogóle towarzyszyły przykre sceny.

Tak, to było dla nas bardzo trudne. Do wielu miejscowości Sowieci wjeżdżali w czołach z otwartymi klapami. Tłumy rzucały im pod gąsienice kwiaty, stawiano bramy triumfalne „wyzwolicielom spod polskiego ucisku". Miejscowi komuniści – głównie pochodzenia żydowskiego – założyli na ramiona czerwone opaski i utworzyli milicję.

Czy pańska jednostka walczyła z Sowietami 17 września?

Oczywiście. Prosto na nas szła bardzo silna formacja lekkich czołgów z armatami 45 i 75 mm. Do tego samochody pancerne i otwarte ciężarówki wypełnione czerwonoarmistami. Te ostatnie były wyposażone w karabiny maszynowe. Ja dowodziłem działkiem przeciwpancernym, które ustawiliśmy naprzeciw nieprzyjaciela. Zniszczyliśmy szereg pojazdów i zabiliśmy około 50 bolszewików. Szybko zostaliśmy jednak otoczeni i wzięci do niewoli.

Jak wyglądało sowieckie wojsko?

To była jakaś zbieranina, banda dzikusów. Brudne, podarte mundury, karabiny na sznurkach zamiast na rzemieniach. Łazili w butach bez zelówek. Bardzo niesforne towarzystwo. Pokonali nas tylko dlatego, że mieli olbrzymią przewagę liczebną.

Co się z panem stało w niewoli?

Stałem w grupie jeńców. Niestety z grupy tej zostałem wyciągnięty przez miejscowych Żydów z Baranowicz z czerwonymi opaskami na ramionach. Poznali po moich naszywkach, że jestem podchorążym, i w jakiś sposób dowiedzieli się, że to ja dowodziłem ogniem działa, które zadało spore straty Sowietom. Wydali mnie w ręce NKWD-zistów. Wraz z innymi Polakami zostałem postawiony przed doraźny sąd polowy.

W sumie było nas 15.

Kto był w tej grupie?

Głównie oficerowie. Porucznicy, kapitanowie, majorzy. Jeden pułkownik. Do tego cywile. Przedstawiciele polskich elit. Sędzia z Baranowicz, komisarz policji ze Stołpców.

Jaki dostaliście panowie wyrok?

Karę śmierci.

...

Do egzekucji przystąpiono natychmiast. Brali nas po kolei. Mordowano za budynkiem, w którym nas trzymano. Czekałem na śmierć od godz. 22 do 6 rano. Może pan sobie wyobrazić, że nie było to specjalnie miłe uczucie. Czekanie na to, aż przyjdzie jakiś sukinsyn i palnie mi w głowę z nagana. Zastrzelono 10 ludzi. Potem egzekucja – do dziś nie wiem dlaczego – została wstrzymana. Ocaloną piątkę wsadzono do wagonu bydlęcego i wysłano w głąb Związku Sowieckiego.

Gdzie was wieziono?

Nie wiem. Daleko bowiem tym pociągiem nie pojechałem. Na stacji na granicy polsko-sowieckiej pociąg się zatrzymał, aby lokomotywa mogła wziąć wodę. Wtedy jeden z obecnych w grupie poruczników zauważył, że deski w podłodze są spróchniałe. Wagon ten był bowiem używany wcześniej do przewożenia jakichś chemikaliów. Znaleźliśmy kawałek żelastwa, który leżał w kącie razem ze starymi workami. Wyrwaliśmy dwie deski i udało nam się wydostać.

Ucieczka się powiodła?

Tak. Miałem kompas, trochę chleba w kieszeni i butelkę wody. I jakoś doszedłem do Brześcia. Potem przekroczyłem Bug dzięki pomocy rybaka, byłego polskiego żołnierza. Znalazłem się w strefie opanowanej przez Niemców. To, co teraz powiem, może być zaskakujące, ale ja wtedy poczułem się wolny. Mimo że Niemcy mordowali masowo Polaków i stosowali straszliwe metody, nie można było tego porównać do koszmaru okupacji sowieckiej.

Co by się stało, gdyby wtedy nie uciekł pan z wagonu bydlęcego?

Zostałbym zamordowany strzałem w tył czaszki w Katyniu.

Generał Janusz Brochwicz-Lewiński „Gryf". Rocznik 1920. Pochodzi ze znanej rodziny o tradycjach wojskowych. Żołnierz kampanii 1939 r. Następnie w konspiracji ZWZ/AK. Kierował m.in. oddziałem partyzanckim na Lubelszczyźnie. Podczas powstania dowodził legendarną obroną pałacyku Michla na Woli. Po upadku Powstania Warszawskiego znalazł się w obozie jenieckim Murnau, z którego wyzwolili go Amerykanie. Po wojnie służył w brytyjskiej armii. Do Polski wrócił w 2002 r. Za obronę pałacyku Michla otrzymał Order Virtuti Militari.

Wrzesień 1939 r. – temat przewodni nowego numeru „Uważam Rze Historia"

Szef naszej dyplomacji sprzeniewierzył się przestrogom Józefa Piłsudskiego. Zawarł sojusz ze zgniłym Zachodem i wpakował Polskę w wojnę na dwa fronty

Józef Beck podjął słuszną decyzję, odrzucając awanse Hitlera. Wolał ratować honor, niż stracić suwerenność na rzecz Niemiec

Gdyby Brytyjczycy i Francuzi w 1939 r. zaatakowali III Rzeszę, zmiażdżyliby Hitlera jak walec. Rzesza musiałaby kapitulować już po kilku tygodniach wojny

Żołnierze Wojska Polskiego, którzy walczyli podczas kampanii 1939 r., opowiadają o swoich dramatycznych przeżyciach.

Przekonanie, że polska armia w 1939 r. była słaba i miała przestarzały sprzęt, jest niesłuszne. Od czasu bitwy pod Grunwaldem nie mieliśmy tak potężnego wojska

Pod Mużyłowicami polska piechota w nocnym ataku rozniosła na bagnetach oddział SS-manów. Wroga opanowało przerażenie

Niestety, spora część obywateli Rzeczypospolitej innych narodowości niż polska 17 września witała wkraczających bolszewików jak wyzwolicieli

13 września na terenie Sowietów musiały wylądować dwa polskie bombowce Łoś. Ich załogi zamordowano, a maszyny oglądał sam towarzysz Stalin

Jaki był pański pierwszy kontakt bojowy z nieprzyjacielem podczas kampanii 1939 r.?

To było na granicy Polski z Prusami Wschodnimi w pierwszych dniach września. Co ciekawe, to my byliśmy w natarciu. Niemcy mieli umocnione pozycje. Bunkry, gniazda karabinów maszynowych, zasieki, drut kolczasty, pola minowe. To była piechota wsparta przez Straż Graniczną. Pozycje mieli silnie ufortyfikowane, ale udało nam się rozerwać obronę i wedrzeć na terytorium Prus.

Pozostało 95% artykułu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni