Parafię św. Jana Bosko na gdańskiej Oruni prowadzą księża salezjanie. Zamierzają postawić pomnik na przykościelnym skwerze, który miałby nosić imię bohaterskiej sanitariuszki. – „Inka" była uczennicą szkoły salezjańskiej, wprawdzie nie u nas w Gdańsku, tylko w Różanymstoku, ale w naszym mieście zginęła – tłumaczy proboszcz ks. Mirosław Dukiewicz.
Podkreśla, że historia sanitariuszki to piękne świadectwo dla dzisiejszej młodzieży: „Inka" pokazała, że mimo młodego wieku można być patriotą oddanym Ojczyźnie i Panu Bogu. – Pomnik przypominałby o tym młodym ludziom – mówi kapłan.
Komitet budowy monumentu złożył już list intencyjny do władz Gdańska i czeka na decyzję. – Nie jesteśmy przeciw, ale czekamy na stosowny wniosek – mówi Antoni Pawlak, rzecznik ratusza.
Salezjanie zapowiadają, że wkrótce go złożą, bo chcą, by pomnik był gotowy na 28 sierpnia, rocznicę śmierci Siedzikówny. Sfinansują go ze zbiórek prywatnych.
O budowę pomnika sanitariuszki walczy też Fundacja Patria Mater. Zależy jej, by monument powstał w Białymstoku na skwerze między ul. Skłodowskiej, pl. Katyńskim oraz ulicami Świętojańską i Akademicką. Miałby przedstawiać sanitariuszkę w ostatnich chwilach jej życia, przed plutonem egzekucyjnym UB. Fundacja planuje, że pomnik powstanie w przyszłym roku, na 70. rocznicę śmierci bohaterki.
– Pomysły, by stawiać pomniki „Ince", to świetne inicjatywy. I Białystok, i Gdańsk to naturalne miejsca, z którymi była związana, szkoda tylko, że po 26 latach od odzyskania wolności ani władze centralne, ani samorządowe same nie zdecydowały się na taki krok, ale są to inicjatywy oddolne – mówi Tadeusz Płużański, prezes Fundacji Łączka, która przywraca pamięć poległym bohaterom.