28 września 1939 r. kapitulowała Warszawa, zgrupowanie KOP gen. Wilhelma Orlika-Rückemanna walczyło z Sowietami pod Kockiem, a Związek Sowiecki i III Rzesza podpisywały układ o podziale ziem polskich. W majątku Krubki, w powiecie wołomińskim, stacjonował Oddział Wydzielony Wojska Polskiego dowodzony przez majora Henryka Dobrzańskiego. Ów wybitny kawalerzysta, olimpijski jeździec, zebrał wokół siebie grupę 180 żołnierzy ze 102. i 110. Rezerwowego Pułku Ułanów. Jeszcze kilka dni wcześniej był zastępcą dowódcy 110. Pułku, jednostki, która walczyła z Sowietami pod Grodnem i nad Biebrzą. Pułk został jednak rozwiązany przez jego dowódcę, podpułkownika Jerzego Dąbrowskiego „Łupaszkę”, legendarnego zagończyka z wojny polsko-bolszewickiej. Dąbrowski chciał wraz z grupą oficerów i żołnierzy przebijać się na Litwę, Dobrzański postanowił pójść na pomoc Warszawie. Gdy był ledwie 20 km od stolicy, dotarła do niego wiadomość o jej kapitulacji. Postanowił więc przedzierać się na południe. Początkowo chciał dotrzeć na Węgry, ale szybko postanowił, że nie opuści kraju i będzie prowadził wojnę partyzancką przeciwko Niemcom do czasu alianckiej ofensywy na Zachodzie. 1 października wraz z około 50 kawalerzystami przeprawił się przez Wisłę pod Maciejowicami. Jeszcze tego samego dnia Oddział Wydzielony WP stoczył zwycięską potyczkę z Niemcami pod Chodkowem. Tak rodziła się legenda majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala” – oficera, który postanowił, że nie złoży broni i nie zdejmie munduru, aż przegna wroga z kraju. „Hubal” walczył nieprzerwanie aż do 30 kwietnia 1940 r., czyli do momentu, gdy poległ w starciu z liczącą 7 tys. żołnierzy niemiecką obławą pod Anielinem, niedaleko Opoczna. Jego czyny stały się legenda. Nie był on jednak pierwszym polskim partyzantem II wojny światowej.
Działania partyzantów podczas II wojny światowej. Za liniami wroga
10 września 1939 r. szosą Inowłódz-Opoczno jechał niemiecki generalny inspektor żandarmerii, generał major policji Wilhelm Fritz von Roettig. Niedawno kierował masowymi egzekucjami na Śląsku, a na zdobytych przez Wehrmacht polskich terenach czuł się na tyle pewnie, by pozwolić swojemu kierowcy na znaczne wyprzedzenie aut z eskortą. Tego dnia miał jednak pecha. Jego auto wpadło bowiem w zasadzkę zastawioną pod Opocznem przez drużynę kpr. pchor. Władysława Dawgierta z 1. kompanii 77. Pułku Piechoty z Lidy. Polscy żołnierze zatrzymali samochód niemieckiego generała, celnie strzelając w silnik auta z karabinu przeciwpancernego. Roettig i jego kierowca podnieśli ręce do góry, ale dwóch towarzyszących im esesmanów wyskoczyło z auta, ostrzeliwując się z pistoletów maszynowych. Jedna z kul trafiła kaprala Dawgierta w serce. W reakcji na to jeden z naszych żołnierzy rzucił granatem, który wylądował Roettigowi na kolanach i eksplodował. W ten sposób zginął pierwszy generał poległy w II wojnie światowej. Zabity został przez żołnierzy polskiego oddziału operującego za liniami wroga, na sposób partyzancki.
Drużyna kaprala Dawgierta stanowiła wówczas część zgrupowania ppłk. Jana Kruka-Śmigla, złożonego z żołnierzy 77. i 85. Pułku Piechoty, czyli jednostek, które zostały w czasie bitwy pod Piotrkowem Trybunalskim odcięte od reszty polskich sił przez niemieckie dywizje pancerne. Zgrupowanie prowadziło wojnę szarpaną w lasach pod Opocznem, w oczekiwaniu na polski kontratak. Oprócz udanej zasadzki na samochód generała Roettiga udało mu się m.in. zniszczyć dużą niemiecką kolumnę zaopatrzeniową na szosie spalskiej i kilka samolotów na lotnisku polowym pod Rzeczycą. Części żołnierzy ppłka Kruka-Śmigla udało się przeprawić przez Wisłę i wziąć udział w walkach na Lubelszczyźnie.
Podobnym zgrupowaniem w Lasach Przysuskich dowodził do końca września płk Tadeusz Pełczyński, dowódca piechoty dywizyjnej 19. Dywizji Piechoty (późniejszy szef sztabu Komendy Głównej Armii Krajowej). Zaatakowało ono m.in. Końskie, w czasie gdy stał tam sztab 10. Armii gen. Waltera von Reichenaua. Atak ten wywołał wśród Niemców dużą panikę.
Ppłk Jerzy Dąmbrowski (także: Dąbrowski) „Łupaszka” (1889–1940)