Kochamy rocznice. Tylko w maju strona internetowa Nauka w Polsce zamieściła następujące informacje: „214 lat temu urodziła się Marianna Orańska – niderlandzka królewna związana z Dolnym Śląskiem”; „350 lat temu na króla Polski wybrano Jana Sobieskiego”; „20 lat temu zmarł Stefan Świeżawski – filozof, świecki audytor na II soborze watykańskim”; „80 lat temu żołnierze generała Władysława Andersa zdobyli Monte Cassino”; „naukowe obchody 900-lecia chrztu Pomorza”; „95. rocznica otwarcia Powszechnej Wystawy Krajowej”; „63 lata temu w Skrwilnie odnaleziono bezcenny dla polskiej kultury skarb”... Ale miejsca na anons o wystawie „100 lat polskiego żeglarstwa” zabrakło. A właśnie taką ekspozycję otwarto w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku.
Zaczęło się od żaglowca „Lwów” dla Szkoły Morskiej w Tczewie
11 maja 1924 r., w odrodzonej Rzeczypospolitej, powstał Polski Związek Żeglarski. Żeglarstwo polskie wystartowało później niż w innych krajach, ponieważ wcześniej nie było Polski. Jednak ta odrodzona ojczyzna stwarzała wszystkim, również żeglarzom, problemy, na jakie nie byli przygotowani – problemy z integracją, choć nie z braku dobrej woli, lecz z przyczyn zewnętrznych. Polacy, którzy znaleźli się w granicach odrodzonego państwa, wnieśli do niego różne tradycje.
Czytaj więcej
Alain Gerbault (1893–1941) jako trzeci człowiek na świecie samotnie opłynął pod żaglami kulę ziemską. W roku 1923 tak pisał o swoim jachcie: „»Firecrest« jest mocno zbudowany z drzewa dębowego i pomimo że ma 32 lata, jest w doskonałym stanie i mógłbym długo rozwodzić się nad jego wytrzymałością” („Samotnie przez Atlantyk”, Warszawa 1925).
Dobrze ilustruje to sytuacja, która miała miejsce w nowo powstałej Szkole Morskiej z siedzibą w Tczewie, 40 km od Bałtyku (miasto portowe Gdynia miało dopiero powstać). Jeden z wykładowców, kapitan, poinstruował słuchaczy, przyszłych oficerów, którzy mieli pływać pod biało-czerwoną banderą: „Podzielili naszu Polske na trzy równe półowy: jedno wzieli Prusacy, drugo wzieli Awstryjcy, a trzecio wzieli my... tfu! Rosjanie” (pisownia oryginalna – przyp. K.K.).
Z marynarza, potomka korsarzy i odkrywców, armatorzy chcą zrobić urzędnika, rzemieślnika czy nawet po prostu konduktora tramwajowego.
Mamert Stankiewicz