Przybywają głównie spragnieni metafizycznego dreszczu turyści, ale też podstarzałe już dzieci i wnuki dusz, które znajdują w niej schronienie. Przed kim? Przed czym? Przed światem? Historią? A może zabójczym dla rodzimej tradycji zachłyśnięciem Zachodem? Współczesnym pacyfizmem, który rani pamięć poległych za ojczyznę, za naród i cesarza?
Yasukuni Jinja znajduje się całkiem niedaleko od dawnego cesarskiego pałacu w Tokio. Idzie się do niej aleją, której strzeże miecz samuraja Ōmury Masujira, współtwórcy triumfu Meiji, reformatora armii. Był jednym z ojców przemian. Zginął w zamachu w 1869 r., w wieku czterdziestu kilku lat, ale wdzięczni wychowankowie upamiętnili go pomnikiem, pierwszym skądinąd pomnikiem figuratywnym w tradycji zachodniej, jaki powstał w Japonii. Omura stoi więc na początku alei i z groźną miną wita tych, którzy oddali życie za cesarza. Za ojczyznę.