Wielka przegrana Rzeczypospolitej

Po zwycięstwie nad bolszewikami niepodległa Polska poniosła jedną z największych klęsk dyplomatycznych w historii – 18 marca 1921 r. polscy dyplomaci podpisali w Rydze niekorzystny dla naszego kraju traktat z Rosją Sowiecką.

Publikacja: 30.11.2023 21:00

18 marca 1921 r. w Rydze obie delegacje podpisały uroczyście traktat pokojowy, oficjalnie kończący w

18 marca 1921 r. w Rydze obie delegacje podpisały uroczyście traktat pokojowy, oficjalnie kończący wojnę polsko-bolszewicką

Foto: Archiwum MSZ/Wikipedia

„Odpowiedzialność za haniebny pokój, który narzuciłeś Polsce, pada na Ciebie. Pada na Ciebie i hańba oddania na mękę ostatecznego zmoskalenia tych milionów ludu białoruskiego tak haniebnie odepchniętego przez Polskę. Stanisławie Grabski! Imieniem tych milionów bądź przeklęty! Bądź przeklęty imieniem tych powstańców naszych, których kości bieleją po całej Rosji za udział w powstaniach! Bądź przeklęty imieniem tych wyzutych ze swego mienia uczestników powstań! Bądź przeklęty imieniem tych opornych umęczonych przez Moskwę za wytrwanie w polskiej wierze! Bądź przeklęty imieniem tych pokoleń, które wszystkiego sobie odmawiały, byleby piędzi ziemi nie oddać wrogowi! Bądź przeklęty imieniem tych męczenników naszych skatowanych przez Moskali na naszych Kresach! Stanisławie Grabski! Bądź przeklęty imieniem Tadeusza Reytana, przez którego ciało sejm polski drugi raz przestępuje, uchwalając ten nowy rozbiór Polski! Stanisławie Grabski! Niech świadomość, iż nie ma tej minuty i sekundy, kiedy by Twe imię nie było przeklinane, nie da Ci zamknąć spokojnie oczu, a gdy wreszcie staniesz przed Najwyższym, zdając rachunek ze swoich czynów, niech straszny głos: Kainie Grabski, cóżeś uczynił ze swych braci białoruskich? Niech Cię prześladuje w wieczności! Kainie Grabski! Bądź kroć kroci razy przeklęty” – przemówienie tej treści w przedwojennym Sejmie wygłosił poseł Henryk Grabowski – prawnuk legendarnego Tadeusza Reytana. Słowa te kierował do Stanisława Grabskiego – endeka i członka delegacji pokojowej do Rygi. Wystąpienie Grabowskiego – zapamiętane przez historię – podzieliło Sejm tak samo, jak w tamtym czasie sprawa ryska dzieliła społeczeństwo odrodzonej Polski.

Czas dyplomatów

W sierpniu 1920 r. na przedpolach Warszawy ważyły się losy wielkiego zbrodniczego planu zaprowadzenia siłą komunizmu w krajach Europy. Lenin wysłał na zachód Armię Czerwoną, aby obaliła dotychczasowy porządek i ustanowiła rządy klasy robotniczej. Jednak bolszewicką ofensywę zatrzymał najpierw polski kontratak znad Wieprza, a próbę okrążenia Warszawy od zachodu pokrzyżowała pod Płockiem Brygada Syberyjska dowodzona przez pułkownika Kazimierza Rumszę. Armia Czerwona rozpoczęła odwrót, ale losy wojny przesądziła dopiero we wrześniu bitwa nad Niemnem. Wojska sowieckie zostały rozbite. Choć jeszcze półtora miesiąca wcześniej były bliskie zajęcia Warszawy, teraz to Lenin miał powody obawiać się, że Piłsudski pomaszeruje na Moskwę i obali bolszewicki rząd. Jednak polska armia również wykazywała oznaki wyczerpania. Zawarcie pokoju leżało w interesie obu stron.

Jeszcze w sierpniu 1920 r. w Mińsku spotkali się przedstawiciele obu walczących stron. Polskiej delegacji przewodził wiceminister spraw zagranicznych Jan Dąbski – dziennikarz, działacz ludowy. Delegacją sowiecką kierował Karl Daniszewski – łotewski komunista cieszący się dużym zaufaniem Lenina. Pierwsze spotkania minęły na kurtuazyjnych rozmowach zapoznawczych – obie strony z niecierpliwością wsłuchiwały się w doniesienia z frontu, ponieważ jasne było, że to od nich zależeć będzie ostateczny pokój. Gdy w drugiej połowie września Polacy odnieśli ostateczne zwycięstwo nad Niemnem, Sowietom pozostała wyłącznie dyplomacja.

Czytaj więcej

17 września 1939 r.: Zdradziecki cios w plecy i najhaniebniejszy rozkaz w historii

Rokowania przeniesiono do neutralnej Rygi (Łotwa). Lenin odwołał Daniszewskiego, a w jego miejsce wysłał Adolfa Joffego. Joffe, który działalność rewolucyjną rozpoczął już w wieku kilkunastu lat, był jednym z najbardziej zaufanych współpracowników Lwa Trockiego. Joffe miał jak na bolszewika ogromne doświadczenie dyplomatyczne. Od grudnia 1917 r. w Brześciu nad Bugiem negocjował z Niemcami traktat, który zakończył się podpisaniem porozumienia kończącego wojnę między oboma mocarstwami. Później Joffe trafił do Berlina jako sowiecki ambasador – pełnił tę funkcję od marca do listopada 1918 r. Za parawanem misji dyplomatycznej próbował w Niemczech organizować rewolucję komunistyczną. We wrześniu 1920 r. pojawił się w Rydze jako szef sowieckiej delegacji na rozmowy z Polską.

Dwie koncepcje

W Warszawie tymczasem ścierały się dwie koncepcje polityczne co do dawnych Kresów Wschodnich. Józef Piłsudski był zwolennikiem federalizacji – marzył o tym, aby między Polską a Rosją powstały małe państwa stanowiące bufor chroniący przed przyszłą rosyjską ekspansją. Główną rolę miały odgrywać tutaj: Ukraina, Białoruś i Litwa, a w nieco mniejszym stopniu Łotwa. Endecy odrzucali ten pomysł. Twierdzili, że taka koncepcja doprowadzi do tego, że tym niepodległym państwom trzeba będzie oddać rdzennie polskie miasta: Lwów, Grodno, Wilno...

Narodowa Demokracja, podążając za myślą swojego lidera Romana Dmowskiego, opowiadała się za inkorporacją, czyli wcieleniem tych ziem do odrodzonej Rzeczypospolitej. Już w trakcie konferencji pokojowej w Paryżu, w 1918 r., Dmowski sformułował pogląd, że etnicznie mieszane tereny dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów winny zostać przyłączone do nowej Polski. „Państwo może stworzyć tylko naród zdrowy, silny, liczny, spójny i silnie do swej odrębności przywiązany. Państwo polskie stworzy przede wszystkim naród polski, z rdzennie polskiej ludności złożony, polską żyjący kulturą” – pisał Dmowski. Według lidera endecji o tym, gdzie będą granice Polski, wyznacznikiem powinien być przede wszystkim fakt, „gdzie mieszkają etniczni Polacy, posługujący się polskim językiem, kultywujący rodzime zwyczaje, czy wreszcie deklarujący związki z polskością”. Endecja o sprawę polską chciała walczyć po stronie państw ententy. Jej narracja w sprawie granicy wschodniej musiała być więc ugodowa względem Rosji i nie mogła wyrażać ambicji dotyczących ewentualnej ekspansji na wschód. Kryterium etniczne oznaczało, że w polskim interesie nie jest przekroczenie dotychczasowych wschodnich granic Królestwa Polskiego, czyli rezygnacja z pomysłu przyłączania ziem należących do Rosji. Politycy endeccy uważali ponadto, że rządy bolszewików będą tymczasowe, wkrótce upadną i zastąpi je siła polityczna, z którą będzie można współpracować przeciwko odradzającej się potędze Niemiec (endecy widzieli główne zagrożenie w zachodnim, nie zaś wschodnim sąsiedzie Polski). Ta koncepcja zakładała również, że ziemie Białorusi i Ukrainy powinny być wspólnie podzielone między Polskę a niekomunistyczną Rosję, czego skutkiem miała być polonizacja i rusyfikacja tych ziem.

Czytaj więcej

Flotylla Pińska na straży polskich rzek

Oddane terytoria

Józef Piłsudski, ciągle przekonany o słuszności swojej koncepcji tworzenia państw buforowych oddzielających Polskę od Rosji, wydał wojsku rozkaz niezajmowania Mińska. Jednak dwa dni później rozkaz został złamany. 15 października 1920 r. polska armia niemal bez jednego wystrzału zajęła Mińsk – wówczas zamieszkany w większości przez Białorusinów. I tu wydarzyła się rzecz, która zaskoczyła sowieckich delegatów: Stanisław Grabski odmówił przyjęcia Mińska w skład nowych terytoriów Rzeczypospolitej. Granicę wytyczono 30 kilometrów na zachód i północ od dzisiejszej stolicy Białorusi. Zachowana sowiecka korespondencja wskazuje na to, że ta decyzja – niespodziewana dla wysłanników Lenina – zaskoczyła nawet ich samych.

Rosyjskie dokumenty dotyczące rokowań w Rydze wskazują, że Lenin panicznie bał się, że Piłsudski pomaszeruje na Moskwę i zdobędzie ją. Oznaczałoby to upadek bolszewickiego systemu oraz zdobycie rosyjskiej stolicy. Kazał więc Joffemu wynegocjować pokój na jakichkolwiek warunkach, oferując każde ustępstwa terytorialne. Polacy mogli odtworzyć państwo w granicach co najmniej sprzed I rozbioru, a gdyby zależało im bardziej – jeszcze większe. Polacy mogli uzyskać nie tylko Mińsk, ale również Kijów, Orszę, Czerkasy, a nawet dawne ziemie kozackie.

Dlaczego Lenin chciał się na to zgodzić? Wszystko wskazuje na to, że pokój z Polską traktował jako tymczasowy i nie zamierzał go długo dotrzymywać. Lenin uważał, że po wojnie wewnętrznej w Rosji sytuacja okrzepnie, Armia Czerwona zostanie odbudowana i będzie można ponownie wysłać ją na zachód, aby realizować jego pomysł eksportu rewolucji komunistycznej do innych państw. Tak się jednak nie stało. Do końca życia Lenina „jego” państwo nie było gotowe do budowania komunizmu metodą ekspansji. Związek Sowiecki był gotowy do wojny napastniczej dopiero w 1939 r., kiedy dyktatorską władzę sprawował wierny uczeń Lenina – Józef Stalin. 17 września 1939 r. Armia Czerwona wkroczyła na ziemie wschodniej Polski, a ambasadorowi RP Wacławowi Grzybowskiemu wręczono notę dyplomatyczną, z której wynikało, że... państwo polskie przestało istnieć, a postanowienia traktatu zawartego w Rydze tracą moc.

Utracone ziemie

Wróćmy jednak do roku 1920. Joffe zaproponował, aby wschodnia granica Polski przebiegała wzdłuż tzw. linii Curzona – od nazwiska brytyjskiego lorda, który po I wojnie światowej zaprojektował kształt naszego państwa. Takie rozwiązanie – argumentował Joffe w trakcie rozmów w pałacu w najstarszej dzielnicy Rygi – będzie do zaakceptowania przez Wielką Brytanię, a zatem przez ententę, co wykluczy polityczny problem w przyszłości. Na to jednak nie zgodziła się polska delegacja. Zarówno Stanisław Grabski, jak i Jan Dąbski i Leon Wasilewski (ojciec późniejszej działaczki komunistycznej Wandy Wasilewskiej) chcieli, aby w granicach Polski pozostały: Grodno, Lwów, Wilno, Tarnopol i Stanisławów. Zresztą na wschodnią granicę wzdłuż linii Curzona nie zgodziłby się Józef Piłsudski. Naczelnik Państwa nie wyobrażał sobie, aby miasto, które tak ukochał, mogłoby znaleźć się poza granicami Polski.

Delegaci Polski w Rydze, 1921 r. Od lewej: Edward Lechowicz, Leon Wasilewski, Jan Dąbski, Henryk Str

Delegaci Polski w Rydze, 1921 r. Od lewej: Edward Lechowicz, Leon Wasilewski, Jan Dąbski, Henryk Strasburger, Stanisław Kauzik

Biblioteka Narodowa/wikimedia Commons

Negocjując polsko-sowiecką granicę, endecy tworzący delegację pokojową, kierowali się kryterium etnicznym. Chcieli, aby w granicach polskiego państwa znalazły się te ziemie, na których Polacy stanowili większość mieszkańców. Zdaniem Grabskiego, gdyby Polska wykorzystała chwilową słabość sowieckiej Rosji i wywalczyła większe zdobycze terytorialne, wprawdzie byłaby państwem o większej powierzchni, ale… narażonym na wojny wewnętrzne. Endecy zauważyli, że wśród ludności białoruskiej, a jeszcze bardziej ukraińskiej rozwija się myśl państwowotwórcza, że do głosu dochodzą tam środowiska domagające się niepodległości dla Ukrainy i Białorusi, niewykluczające (zwłaszcza w przypadku Ukrainy) walki zbrojnej o ten cel. Grabski obawiał się, że inkorporacja większej ilości ziem, gdzie Polacy stanowią mniejszość, może prowadzić do rozwoju separatyzmu i wojny wewnętrznej wywoływanej przez Ukraińców domagających się własnego państwa. Uznał więc, że lepiej będzie, jeśli z tymi problemami zmierzy się rząd sowiecki, a nie rząd Rzeczypospolitej.

Taka postawa – podzielana przez pozostałą część delegacji – doprowadziła do tego, że Polska przyłączyła tylko część ziem, które mogła uzyskać. W jej granicach znalazły się wprawdzie Wilno, Nowogródek, Lida, Baranowicze, Pińsk, Brześć, Lwów, Tarnopol, Stanisławów i Kołomyja, ale poza granicami Rzeczypospolitej znalazły się takie wspaniałe niegdyś polskie miasta jak Gomel, Orsza, Żytomierz, Kamieniec Podolski, Bar i Kijów. Bolszewicka Rosja zobowiązała się również wypłacić Polsce odszkodowanie za wojnę, jednak nie wywiązała się z tego do dnia dzisiejszego...

18 marca 1921 r. w głównej sali ryskiego pałacu przewodniczący obu delegacji podpisali uroczyście traktat pokojowy, oficjalnie kończący wojnę polsko-bolszewicką. Ich uścisk rąk uwieczniły zachowane fotografie. Podpisany traktat ratyfikował Sejm, choć uległość polskiej delegacji wobec Sowietów i niewykorzystane szanse rozsierdziły wielu obecnych tego dnia na sali posłów.

Nowa granica Polski pozostawiła władzy bolszewickiej dziesiątki tysięcy kilometrów kwadratowych ziem, które przed rozbiorami należały do Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Na tych terenach mieszkały miliony Polaków, którzy krzewili tam polski język, tradycję i kulturę. Odcięcie ich od polskiej granicy było de facto rzuceniem ich na pożarcie Leninowi. Te miliony Polaków padły ofiarami brutalnych represji sowieckiej władzy. Ich zwieńczeniem była tzw. operacja Polska realizowana przez NKWD od 1937 r. i polegająca na wymordowaniu tysięcy Polaków z zachodnich rubieży sowieckiego imperium lub wywiezieniu ich na daleki wschód. Wszystko po to, aby przerwać ich związki z Polską. Konsekwencją tego była silna sowietyzacja tych dawnych polskich ziem. I to właśnie był najgorszy skutek decyzji, które przy stole negocjacyjnym w Rydze podejmowali endecy reprezentujący odradzającą się Rzeczpospolitą.

„Odpowiedzialność za haniebny pokój, który narzuciłeś Polsce, pada na Ciebie. Pada na Ciebie i hańba oddania na mękę ostatecznego zmoskalenia tych milionów ludu białoruskiego tak haniebnie odepchniętego przez Polskę. Stanisławie Grabski! Imieniem tych milionów bądź przeklęty! Bądź przeklęty imieniem tych powstańców naszych, których kości bieleją po całej Rosji za udział w powstaniach! Bądź przeklęty imieniem tych wyzutych ze swego mienia uczestników powstań! Bądź przeklęty imieniem tych opornych umęczonych przez Moskwę za wytrwanie w polskiej wierze! Bądź przeklęty imieniem tych pokoleń, które wszystkiego sobie odmawiały, byleby piędzi ziemi nie oddać wrogowi! Bądź przeklęty imieniem tych męczenników naszych skatowanych przez Moskali na naszych Kresach! Stanisławie Grabski! Bądź przeklęty imieniem Tadeusza Reytana, przez którego ciało sejm polski drugi raz przestępuje, uchwalając ten nowy rozbiór Polski! Stanisławie Grabski! Niech świadomość, iż nie ma tej minuty i sekundy, kiedy by Twe imię nie było przeklinane, nie da Ci zamknąć spokojnie oczu, a gdy wreszcie staniesz przed Najwyższym, zdając rachunek ze swoich czynów, niech straszny głos: Kainie Grabski, cóżeś uczynił ze swych braci białoruskich? Niech Cię prześladuje w wieczności! Kainie Grabski! Bądź kroć kroci razy przeklęty” – przemówienie tej treści w przedwojennym Sejmie wygłosił poseł Henryk Grabowski – prawnuk legendarnego Tadeusza Reytana. Słowa te kierował do Stanisława Grabskiego – endeka i członka delegacji pokojowej do Rygi. Wystąpienie Grabowskiego – zapamiętane przez historię – podzieliło Sejm tak samo, jak w tamtym czasie sprawa ryska dzieliła społeczeństwo odrodzonej Polski.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił