Nasza babka, wielka dama, protestowała, gdy opalaliśmy się w ogrodzie: »Opalenizna przystoi dziewczynie z czworaków«. Wychodziła do ogrodu z parasolką, w ażurowych rękawiczkach i zajęczą łapką pudrowała twarz pudrem ryżowym” (Bogusław Kaczyński, „Gazeta Wyborcza”, 29 grudnia 2008 r.).
1500 lat przed Chrystusem Egipcjanie stosowali środki blokujące oddziaływanie promieni słonecznych na skórę. Była to mieszanka nieorganicznej glinki i mineralnych pudrów. Także w starożytnej Grecji i w antycznym Rzymie modna była jasna karnacja, ceniono zwłaszcza u pań nieskażoną słońcem skórę o odcieniu alabastru, porcelany. Aby osiągnąć taki efekt, kobiety skórę rozjaśniały mlekiem i rumiankiem, twarz wybielały maseczkami z chleba, stosowały też biel ołowianą.
Opalona skóra stygmatyzowała człowieka, wskazywała osobę pracującą na wolny powietrzu, kogoś należącego do świata robotników, a więc klasy niższej. Opalenizna kojarzyła się z niskim statusem społecznym, mleczna karnacja z wyższymi sferami, z hrabiostwem, ludźmi na stanowiskach, ale nie z chłopami pracującymi w polu. Aż do XX w. kanonem urody była jasna skóra. Co więcej, w takiej atmosferze obnażenie choćby tylko ramion powyżej łokci miało posmak obyczajowego skandalu.
Czytaj więcej
W Splicie obowiązują nowe zasady korzystania z przestrzeni publicznej. Za ich naruszenie grożą grzywny. Choćby za paradowanie po ulicach w kostiumie kąpielowym.
Wszystko zaczęło się zmieniać na początku lat 20. XX w. Istotną rolę w promowaniu opalenizny miała słynna francuska projektantka Coco Chanel, która w 1923 r. publicznie pokazała swoją opaleniznę po pobycie na Riwierze Francuskiej. Wprawdzie wywołała skandal, ale też znalazła naśladowców, najpierw w tzw. kręgach wyzwolonych, ale od roku 1936 już w całym społeczeństwie (mowa o Francji), ponieważ wprowadzono wtedy płatne urlopy.