Porucznik policji Joop Piller miał z racji żydowskich korzeni własne porachunki z Niemcami i ich wspólnikami, dlatego szczególnie tępił kolaborantów. Wielka gratka nadarzyła się w maju 1945 r., gdy podjął trop szajki grubych ryb holenderskiej socjety dostarczającej skarbów kultury Göringowi – największemu koneserowi kradzionych dzieł sztuki.
Zdrajca narodu
Przezorny marszałek III Rzeszy – chyba niezbyt ufając potędze Luftwaffe – już w 1943 r. ukrył łupy przed alianckim bombardowaniem w tej samej kopalni soli, gdzie na zwycięstwo czekała przyszła ekspozycja muzeum Hitlera. Sam zbiór Göringa liczył tysiące dzieł, znalezisko wymagało więc długiej inwentaryzacji kolekcji, bezładnie spiętrzonej w sztolniach.
Relatywnie mało trudu pochłaniały zabytki ze sławnych muzeów, dokładnie katalogowane i opisane, a znane przeciętnym studentom sztuki. Czasem kolekcja zaskakiwała pracą nieznaną, lecz cenną, skoro trafiła w chciwe ręce Göringa. Te obiekty wymagały policyjnego śledztwa na europejską skalę, gdyż systemowa grabież nie znała granic i prawa własności.
Jedno z objawień utrwaliło zdjęcie amerykańskich podoficerów prezentujących sporych rozmiarów scenę ewangeliczną, w sposób widoczny wyrwaną z ramy. Obraz, opatrzony tytułem „Chrystus i jawnogrzesznica”, sugerował szkołę malarstwa niderlandzkiego, lecz autora nie znano. Malowidła nie uwzględniały katalogi i spis dzieł zaginionych, zarówno z prywatnych kolekcji, jak i inwentarzy kościelnych. Odkrycie nabrało rozgłosu, gdy obraz pokazano w Monachium. Niemal klęcząc z podziwu, eksperci odkryli nieznane dzieło mistrza z Delft – samego Jana Vermeera, a wobec tej rewelacji pilne było dojście pochodzenia zabytku, zapewne skradzionego z prywatnych zbiorów. W takich sytuacjach nieoceniony był opasły notes Waltera Andreasa Hofera, osobistego kuratora kolekcji marszałka Rzeszy. Mając nieograniczone środki i pełnomocnictwa, Hofer zapuścił macki łowców okazji w każdym okupowanym kraju, często działając krok przed sforą złodziei Hitlera.
Trop prowadził do ojczyzny Vermeera, gdzie rezydentem szajki był Alois Miedl, bankier i marszand, spoufalony z Göringiem i częsty gość Hitlera w Berghofie – mimo żydowskich korzeni żony. Żyjąc w okupowanej Holandii, bezwzględnie korzystał z sytuacji bogatych Żydów, wymuszając przejęcia fortun i zbiorów sztuki za bezcen. Droższymi zdobyczami dzielił się z dygnitarzami Rzeszy, za co Dori Miedl została honorową Aryjką.