Skazani to 74-letni Zdravko Mustač, były szef chorwackiego oddziału jugosłowiańskiej służby bezpieczeństwa SDS, oraz jego współpracownik 71-letni Josip Perković, który stał na czele departamentu zajmującego się emigrantami.

Z zabójstwem emigranta związany był ich proces przed sądem w Monachium, zakończony w środę wyrokami skazującymi na dożywocie. Sąd uznał Mustača i Perkovicia za winnych zabójstwa Stjepana Djurekovicia. Sami w morderstwie nie uczestniczyli, Mustač je zlecił Perkoviciovi, a Perković zaplanował i zorganizował.

Zabity w 1983 w Bawarii Stjepan Djureković był wcześniej menadżerem państwowego koncernu paliwowego INA. Uciekł z Jugosławii, gdy okazało się, że w koncernie doszło do defraudacji na wielką skalę. Władze, jak piszą zachodnie agencje, próbowały z niego zrobić kozła ofiarnego.
Na emigracji szybko stał się w oczach władzy jej ostrym krytykiem - i jak powiedział niemiecki sędzia - separatystą. Djureković został zamordowany w swoim garażu w Wolfsrathausen koło Monachium, w którym drukował materiały skierowane przeciwko jugosłowiańskim władzom.
Obaj skazani nie przyznali się do winy, zapowiadają apelację.

Chorwacja wydała ich Niemcom w 2014 roku. Miała z tym problem, bo Perković zasłużył się dla młodego państwa. To on współtworzył chorwackie służby, gdy ćwierć wieku temu rozpadała się Jugosławia. Był m.in. szefem wywiadu wojskowego i członkiem Narodowej Rady Bezpieczeństwa.
Sprawa Perkovicia odegrała ważną rolę w czasie negocjacji o przyjęcie Chorwacji do UE. Niemcy domagały się jego ekstradycji, a parlament w Zagrzebiu przyjął specjalną ustawę - zakazywała wydalania na mocy europejskiego nakazu aresztowania obywateli, którzy popełnili przestępstwa przed rokiem 2002 (tak zwane Lex Perković). Stało się to parę dni przed wstąpieniem do wspólnoty, co wzbudziło oburzenie w Brukseli i Berlinie. Potem pod naciskiem Komisja Europejskiej ustawa została zmieniona, w dniu, w którym weszła w życie, 1 stycznia 2014 roku, Perković został aresztowany w Zagrzebiu. Kilka miesięcy później stanął wraz ze swoim byłym szefem przed sądem w Monachium.

Wykonawców zlecenia na zabicie chorwackiego dysydenta do dziś oficjalnie nie wskazano. Ale jeden z jugosłowiańskich agentów, który zeznawał podczas procesu, powiedział, iż Mustač i Perković nie tylko sami nie zabili Djurekovicia, nawet nie wybrali zabójców, lecz "dokonali wyboru ludzi, którzy dokonali wyboru". Na końcu tego łańcuszka mieli być dwaj wykorzystywani przez służby kilerzy. Jeden z nich, jak pisała niedawno prasa chorwacka, nie żyje od 12 lat, a drugi podobno nadal mieszka w Szwecji.