Rzeczpospolita: Ekspertyza IPN potwierdziła, że Lech Wałęsa współpracował z SB. Jest pan zaskoczony?
Kornel Morawiecki: Absolutnie nie. Przecież generał Kiszczak nie przechowywałby fikcyjnych dokumentów. Dla historyków, którzy mieli wgląd w teczki Wałęsy – w tym dla prof. Andrzeja Friszkego – było bezsporne, że dokumenty nie są podrobione.
Czy już w czasach Solidarności były poszlaki wskazujące na przeszłość Lecha Wałęsy?
Tak. Pod koniec lat 80. do Solidarności dotarła informacja służb specjalnych RFN, że Wałęsa był TW „Bolkiem". Co więcej, Andrzej Kołodziej, który był przecież blisko Lecha Wałęsy, powtarzał nam, że Wałęsa nie jest w porządku. Uważaliśmy wtedy, że słowa Andrzeja są bardzo subiektywne. Nie wiedzieliśmy, czy ktoś nas nie podpuszcza. Twardych dowodów przecież nie było. Natomiast również pewne zachowania Lecha Wałęsy dawały do myślenia, czy nie prowadzi on podwójnej gry. Czy nie stoi na dwóch nogach – podziemnej i reżimowej.
Jakie zachowania ma pan na myśli?