23 września 1983 roku pułkownik Pietrow pełnił dyżur w tajnym podmoskiewskim centrum dowodzenia, gdy komputery zasygnalizowały, iż Stany Zjednoczone wystrzeliły w kierunku Rosji pięć międzykontynentalnych rakiet balistycznych.
W ciągu 20 minut miałyby one trafić w cele na terytorium ówczesnego Związku Radzieckiego.
Pietrow musiał natychmiast podjąć decyzję co do dalszych działań. Według przepisów powinien ogłosić Czerwony Alarm, który byłby sygnałem do akcji odwetowej i wystrzelenia podobnych rakiet z terenu ZSRR. Pietrow jednak zdecydował się potraktować alarm jako awarię systemu. W ten sposób zdaniem wielu naukowców zapobiegł wojnie nuklearnej, zwłaszcza że jego przypuszczenia się potwierdziły.
Incydent miał miejsce w apogeum zimnej wojny, trzy tygodnie po tym, jak radziecka armia zestrzeliła koreański samolot pasażerski z 269 osobami na pokładzie.
Pietrow mówił później, że gdy po 23 minutach nie doszło do żadnej eksplozji, odczuł niewyobrażalną ulgę. W wywiadzie dla niemieckiego "Der Spiegel" w 2010 roku mówił też: - Jesteśmy mądrzejsi od komputerów. To my je stworzyliśmy.