Prochy samego Franco zostały wyprowadzone z Doliny Poległych w październiku 2019 r. Poprzedziła je długa batalia rządu z rodziną dyktatora, ale także kościołem: Santiago Cantera, przeor opactwa Benedyktynów, który sprawuje nadzór nad mauzoleum, sprzeciwiał się wydaniu ciała dyktatora i konieczna była interwencja papieża Franciszka. O popularności generała, który przez 36 lat sprawował dyktatorskie rządy i kazał rozstrzelać po zakończeniu wojny domowej nawet 200 tys. oponentów, mogłem się przekonać latem minionego roku: na jego grobie w dzielnicy Madrytu El Pardo, gdzie mieszkał, leżało mnóstwo świeżych kwiatów.
Sanchez chce jednak z tym skończyć. Ekshumacje w Dolinie Poległych to tylko część nowej ustawy o pamięci demokratycznej. Na jej mocy 17 wspólnot autonomicznych otrzyma środki na identyfikację prochów ofiar frankizmu w 577 zbiorowych mogiłach. A to i tak nie wszystkie takie miejsca pochówku: jest ich minimum 2240. Leży tam co najmniej 114 tys. „zaginionych" republikanów, rozstrzelanych przez członków frankistowskiego ruchu Falanga.
– To nie jest przedmiot debat, ale obowiązek nas wszystkich – powiedziała o ekshumacjach wicepremier Carmen Calvo, inaugurując prace w zawierającej 1103 ciała mogile zbiorowej Pico Reja w Sewilli.
– Po śmierci Franco w 1975 r. te rodziny, które wiedziały, gdzie frankiści rzucili ciała ich bliskich, zaczęły je przenosić do swoich grobów. Ale to się skończyło w 1981 r., bo próba zamachu wojskowego uświadomiła władzom siłę frankizmu. Dopiero w 2000. r. premier przystał, aby organizacje pozarządowe zajęły się ekshumacją. Objęła ona do tej pory ledwie 10 tys. ofiar – wyjaśnia Gonzalez.
Teraz tempo ma być niepomiernie szybsze. Nie tylko sprawą zajmą się władze regionów, ale zostanie też utworzony bank DNA rodzin ofiar, który pozwoli na identyfikację prochów. Zgodnie z zaleceniami ONZ program nauczania w szkołach, który nieraz pokazywał w sposób symetryczny odpowiedzialność frankistów i republikanów, ma w większym stopniu odpowiadać prawdzie historycznej. Samą Dolinę Poległych czekają radykalne zmiany. Nie tylko zmieni nazwę, ale też z miejsca kultu dyktatora przemieni się w ośrodek edukacji, czym naprawdę była wojna domowa. Pod kopułą bazyliki, naprzeciwko miejsca, gdzie spoczywał Franco, wciąż leży założyciel Falangi Jose Antonio Primo de Rivera. Schwytany przez republikanów w trakcie wojny domowej, został osadzony w więzieniu w Alicante, a następnie rozstrzelany w listopadzie 1936 r. Przez rząd Sancheza jest uznawany na równi z republikanami za ofiarę wojny domowej, przez co jego prochy pozostaną w Dolinie Poległych. Ale nie na honorowym miejscu, ale w jednej z katakumb.
Wszystko to zbiega się z odnowieniem debaty w Polsce na temat utrzymania na warszawskich Powązkach Wojskowych grobów komunistycznych przywódców, w szczególności z okresu stalinowskiego. Leżą wśród mogił powstańców warszawskich, żołnierzy kampanii wrześniowej, weteranów powstania styczniowego. IPN szacuje, że w latach 1945–1956 zginęło z rąk władz ok. 50 tys. Polaków.