Prawnik Konstantin Woznickij na tak zadane pytanie odpowiada, że "przeprosiny powinny być dwustronne", tak aby po nich "oba narody mogły sobie przebaczyć wszystko, co stało się w czasie wojny, otworzyć nową kartę (stosunków) i zacząć rozwijać się razem". - Ale, mówiąc szczerze, jest wiele pilniejszych kwestii na Ukrainie obecnie, takich jak poprawa sytuacji gospodarczej, podniesienie płac nauczycieli i walka z korupcją - dodaje.
Czytaj także: Ile można zaprzeczać ludobójstwu na Wołyniu
Sportowiec Igor Tapakow przekonuje z kolei, że "Ukraina nie powinna przepraszać". - To nasza historia, nie zmienimy jej. Dziś nie powinniśmy się na tym skupiać, trzeba pójść dalej i traktować to jako fakt historyczny. Jeśli znów zaczniemy o tym mówić, to tylko pogorszy stosunki polsko-rosyjskie. Nie winimy dziś Niemców za błędy, które ich przodkowie popełnili w czasie II wojny światowej. Ale, stosując tę logikę (ws. Wołynia - red.), czy cały świat powinien dziś nienawidzić Niemców? - pyta.
Innego zdania są studenci - Anton Martynos i Anastazja Mołyboga. Ten pierwszy mówi, że "nie można po prostu odmówić wzięcia na siebie odpowiedzialności, albo przyznać się do winy, gdy mowa o takich wydarzeniach jak masakry". - Oczywiście, słowa to za mało, nasz rząd powinien podjąć poważniejsze kroki. Nie chodzi nawet o publiczne przeprosiny Polaków, ale, jak sądzę, bardziej o podpisanie umów o współpracy między obydwoma krajami. Jesteśmy w końcu sąsiadami - mówi.
Z kolei Mołyboga zwraca uwagę, że Polska nie oczekuje żadnych rekompensat finansowych. - Więc czemu nie uznamy tego powszechnie znanego faktu i nie okażemy szacunku Polakom? A nawet gdybyśmy mieli zapłacić - warto to zrobić. Nie ma sensu zaprzeczać wszystkiemu i mówić, że to było dawno - ocenia.
- Do wszystkich złych uczynków trzeba się przyznać i przeprosić za nie. Jeśli rząd przyzna się do winy, nie zrobi nikomu krzywdy. Oczywiście, mogą być tego konsekwencje - dobre i złe. Polityka jest dość nieprzewidywalna - mówi Olena Zacharowa, geolog.