Odbiło się to na etatach i wyposażeniu niemieckich dywizji piechoty. W miejsce pułkowych kompanii dział przeciwpancernych (PAK 40 kal. 75 mm) pojawiły się piesze kompanie niszczycieli czołgów uzbrojone w 54 ręczne wyrzutnie przeciwpancernych pocisków rakietowych Panzerschreck. Dodatkowo każda kompania piechoty dostała 36 sztuk jednorazowych wyrzutni Pancerfaust do wzmocnienia obrony przeciwpancernej przed pojazdami wroga.
Pułkowe kompanie niszczycieli najczęściej wspierały front własnej formacji, dzieląc się na kilka grup ppanc. W skład grupy wchodziło zazwyczaj sześć zespołów, które zabezpieczały jeden wyznaczony sektor terenu. Zespół ppanc.
składał się z co najmniej czterech – sześciu żołnierzy dowodzonych przez podoficera. Żołnierze ci przechodzili niezbędne szkolenie w zwalczaniu pojazdów pancernych wroga na bliskich dystansach według zasady „oślep, zatrzymaj i zniszcz”. Strzelcy uzbrojeni w karabiny szturmowe bądź lekkie karabiny maszynowe starali się odizolować piechotę wroga od czołgów, a następnie za pomocą grantów dymnych robili zasłonę dla obsługi wyrzutni, która próbowała podejść do pojazdów lub czekała w ukryciu, aż zbliżą się na odległość 30 – 50 m i wówczas odpalała pociski. Najczęściej próbowano podchodzić od boku lub z tyłu pojazdów wroga.
Preferowaną metodą było otwieranie ognia z kilku kierunków do jednego celu.
Starano się wykorzystać walory terenowe. Niemieckie instrukcje zwalczania czołgów dzieliły teren walki na trzy kategorie. Jako najbardziej odpowiedni traktowano obszar gęsto porośnięty roślinnością, pofałdowany, o miękkim podłożu, z dużą ilością elementów przesłonowych w postaci kamieni, skał, rowów czy nasypów drogowo-kolejowych. Obszary zabudowane i leśne idealnie nadawały się na organizowanie zasadzek.