Odwołanie piechoty, a następnie bezładna szarża rycerzy przekonanych, że sam widok ciężkozbrojnej jazdy zmusi wrogów do ustąpienia z pola – oto prawdziwe przyczyny klęski. Fosy okazały się śmiertelną pułapką dopiero wtedy, gdy odparta przez Flamandów pierwsza fala jazdy zaczęła w nie wpadać, zderzając się z następnymi szeregami.

Niektórzy jednak, jak autor „Recits d’un bourgeois de Valenciennes”, komentując to niewiarygodne wydarzenie, jakim była klęska rycerstwa w starciu z pospólstwem, doszukiwali się fortelu ze strony Flamandów. Zdaniem kronikarza jeden z dowódców flamandzkich Jan de Renesse umówił się z Wilhelmem z Jülich, że pierwszy podjedzie do francuskich szeregów, a Wilhelm ruszy do ataku dopiero na jego znak. Dzielny Flamand miał się zbliżyć do Francuzów i krzyknąć do Roberta d’Artois, by się nieco cofnął i zostawił Flamandom więcej przestrzeni do bitwy. „Hrabia Robert odpowiedział, że chętnie to uczyni. Wnet też kazał swym ludziom cofnąć się nieco, a gdy ci się cofali, ich konie wpadły w nowe rowy, które tam były. A gdy pan Jan de Renesse to zobaczył, zawrócił konia i rzucił się na Francuzów, a pan Jan de Jullers z drugiej strony szarżował, wołając: „«Flandria dla lwa!»” I tak wpadały konie w te nowe fosy, które były głębokie, a ci, którzy tam wpadli, nie mogli się wydobyć ani jeden drugiemu pomóc”.

Średniowieczni kronikarze oczywiście nie mogli się powstrzymać od wzmianek o ingerencji sił nadprzyrodzonych w przebieg batalii. Lodewijk van Velthem, autor kroniki „Spiegel Historiael”, opisuje ukazanie się św. Jerzego w szeregach walczących Flamandów czy tajemnicze zniknięcie hostii w momencie, gdy Robert d’Artois chciał przyjąć komunię. Zdaniem Villaniego to Bóg rękami Flamandów pokonał „grzech pychy i chciwości u możnych mieszczan (czyli leliaartsów) i zniszczył pychę Francuzów”. Oceniając decyzję Roberta d’Artois, kronikarz cytuje przysłowie, że „komu Bóg źle życzy, temu odbiera rozum” oraz stwierdza, że klęska pod Courtrai była karą za grzechy dowódcy, a zwłaszcza za to, że „zlekceważył list papieża Bonifacego”.

Takie wyjaśnienia były potrzebne, gdyż porażka świetnego rycerstwa w starciu z pogardzaną piechotą nie mieściła się w głowach ówczesnych ludzi. Villani konkluduje: „ta bolesna klęska Francuzów była (...) nie bez sądu Bożego, gdyż było to niemal niemożliwe wydarzenie”.

Sukcesy Flamandów skłoniły Filipa Pięknego do zawarcia rozejmu 20 września 1303 roku. Następnie przedłużono go do 24 czerwca 1304 roku.