Przybrane pod presją zaborców stałe nazwiska żydowskie pojawiły się w Galicji w latach 1789 – 1790, w Krakowie w 1804 r., a w zaborze pruskim po roku 1796. Taki przebieg owej tzw. nomenklatury wpłynął na niemieckie brzmienie większości nazwisk (np. przybranych od miasta pochodzenia – jak Warschauer). Powstaniec kościuszkowski, a potem emigrant-legionista, ominął procedury, co przynieść miało pewne w papierach zamieszanie. Jak przypomniał Majer Bałaban: „zwał się [on] przeto jak widzimy Berek Joselewicz, a niezależnie od tego zowią go współczesne źródła: Berek, Berko, Berkow, Joselowich, Josielowicz itp., sam zaś podpisuje się Berek, częściej zaś Berka”.

Zgodnie z tradycją hebrajskie imię Ber-Dow (lub Dow-Ber), czyli niedźwiedź, opatrzono dla odróżnienia od innych Berów imieniem ojca – Josla (Józefa), które zresztą – już po polsku – otrzyma ku czci zmarłego dziada (nie nadawano imion żyjących) syn Berka – Józef. W aktach cywilnych doda on zaś z kolei odojcowskie – Berkowicz. I jako Józef Berkowicz walczyć będzie w Armii Księstwa i w powstaniu listopadowym.

W odezwie do współwyznawców z 1794 r. pułkownik podpisał się jako Berek Josielewicz, w raportach austriackich i w serdecznym liście Dąbrowskiego z 1798 r. był Berlem Joselowichem lub Joszelewiczem, twórca legionów odpisywał zaś jako Berka. W Legii Naddunajskiej oraz w dokumentach francuskich jego dawne patronimicum stało się imieniem, stąd pojawił się kapitan Józef (Joseph) Berka. Brak nazwiska u wyższego oficera musiał kłopotać kancelistów 5. Pułku Jazdy oraz sztabów Księstwa, pod których piórem figuruje np. jako Berko podpułkownik. Jednak w korespondencji z 1808 r. pojawia się zruszczona wersja nazwiska – Berkow, dodana do polskiego Józefa. I to właśnie szef szwadronu Józef Berkow otrzymał krzyż Virtuti Militari.

Także po śmierci Joselewicza niemieckie gazety wspomniały go jako Berkowa, a władze Księstwa przyznały w lipcu 1810 r. rentę wdowie i synowi poległego pod takim nazwiskiem oficera. Jednak jeszcze w grudniu roku poprzedniego prezes Rady Stanu Stanisław Potocki emfatycznie wspominał w Warszawskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk podpułkownika Berka, który „bohaterską ziemię swym zasmucił zgonem”. Nawiasem mówiąc, Potocki kazał Berkowi nie tylko polec, ale i urodzić się w Kocku, a błąd ten będzie później powtarzany. Dziewiętnastowieczne ulice niektórych polskich miast (np. Lwowa) takoż przypominały Berka i dopiero w 1909 r., z okazji stulecia śmierci poczęły upamiętniać Berka Joselewicza. Na jego kockiej mogile wyryto w 1909 r. trzy nazwiska.