Pokój miał dać mu czas na rozprawę z buntującymi się prowincjami i spiskującymi wielmożami. Również na Węgrzech partia pokojowa zyskiwała przewagę nad partią wojny. Posłowie sejmu węgierskiego obradującego w połowie kwietnia w Budzie wezwali władcę, by uregulował w pierwszej kolejności sprawy wewnętrzne, przede wszystkim roszczenia Habsburgów, i spacyfikował stronnictwo popierające Pogrobowca. Sprawa turecka zeszła na dalszy plan. Co prawda podjęto decyzję o kontynuowaniu wojny, lecz nie uchwalono na ten cel żadnych podatków. Nie było również szans, by w nową wyprawę zaangażowała się Wenecja i jej flota.

Wola kompromisu po obu stronach sprawiła, że 12 czerwca 1444 roku w Adrianopolu w obecności posłów węgierskich sułtan Murad II ratyfikował traktat. Potomek Osmana godził się na dziesięcioletni pokój i zwrot wszystkich zajętych ziem węgierskich. Zobowiązał się również zwolnić jeńców i wypłacić odszkodowanie w wysokości 100 tys. dukatów. W razie podjęcia przez króla węgierskiego wyprawy wojennej, Turcja miała go wesprzeć korpusem liczącym 25 tys. zbrojnych. Sojusznik Władysława Jerzy Branković miał odzyskać utracone ziemie, a jego synowie wrócić z niewoli. W zgodnej opinii współczesnych oraz historyków warunki te były niezwykle korzystne dla Węgier. 1 sierpnia w Szegedynie traktat uroczyście zaprzysiągł Władysław. Mogło się wydawać, że przed Węgrami otwiera się dekada spokoju i pomyślności. Tak się jednak nie stało.