W państwie wielonarodowym, jakim była ówczesna Polska, gdzie mniejszości narodowe stanowiły ok. 30 procent, wojsko miało umacniać wspólnotę obywateli. Rzeczywistość odbiegała jednak daleko od oczekiwanej
Pod koniec lat 30. w Polsce coraz wyraźniej były widoczne zjawiska szalejącego w znacznej części Europy antysemityzmu. W relacjach żołnierskich najczęściej nie wykraczały one poza obszar utarczek słownych czy szykan. Część zachowań było nierzadko oznaką zwykłego chamstwa i brutalności życia koszarowego.
Poważniejszym zarzutem było utrudnianie awansów i dopuszczanie do tego, że wśród uczestników dywizyjnych kursów podchorążych rezerwy obywatele pochodzenia żydowskiego stanowili zaledwie 3 proc. Wynikało to z nieufności wobec mniejszości narodowych. Wskazywano na wyraźne poczucie odrębności narodowej Żydów i wątpiono, czy w chwili największej próby wykażą się lojalnością wobec państwa polskiego.
Mimo tych nieprzychylnych i często krzywdzących opinii żydowscy żołnierze służący w polskim wojsku wzięli czynny udział w kampanii wrześniowej, przelewając swoją krew m.in. w bitwach pod Mławą czy nad Bzurą. Nie zabrakło ich także w obronie polskiego wybrzeża oraz Warszawy. Groby tych ostatnich znajdują się na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej w Warszawie.
Według różnych szacunków podczas kampanii wrześniowej zmobilizowano w szeregach armii polskiej od 100 do 150 tys. obywateli pochodzenia żydowskiego. Stanowili więc od 10 do 15 proc. ogółu powołanych. Zapewne nie wszyscy mogli wziąć udział w bezpośredniej walce. Ustalenie dokładnych strat wśród żydowskich żołnierzy jest niezmiernie trudne. Część badaczy szacuje je na 32 tys. zabitych i rannych oraz 35 – 65 tys. wziętych do niewoli. Profesor Tomasz Gąsowski w swej książce „Pod sztandarami Orła Białego” podaje liczbę 7 tys. poległych w boju, w tym ponad 100 oficerów.