Byli tacy, którzy dla zysku materialnego, zemsty lub z innych niskich pobudek brali udział w Zagładzie. Inni biernie przyglądali się tej tragedii. Ale byli i tacy, którzy mimo zagrożenia śmiercią decydowali się na pomoc prześladowanym i eksterminowanym Żydom.
Początkowo getta nie były szczelnie zamknięte. Mogli do nich wchodzić pracownicy służb sanitarnych, straży pożarnej lub – jak w getcie warszawskim – Wydziału Opieki Społecznej Zarządu Miejskiego. Pracownicą tej instytucji była Irena Sendlerowa, która, wykorzystując miejsce zatrudnienia, wraz ze swymi współpracownicami wchodziła do getta i udzieliła pomocy ok. 3000 osób.
Obiektem szczególnej troski Ireny Sendlerowej były dzieci, a zwłaszcza sieroty, których rodzice zmarli z głodu, wycieńczenia lub chorób. Uratowała z getta 2500 dzieci żydowskich, przekazując je do polskich rodzin lub do przyklasztornych sierocińców prowadzonych przez żeńskie zgromadzenia zakonne. Ich prawdziwe nazwiska zapisywała na zwitkach papieru i chowała w butelkach lub słoikach, które następnie zakopywała w ziemi. Czyniła to w przekonaniu, że dzieci te po wojnie powinny wrócić do swych prawdziwych rodziców oraz żydowskich imion i nazwisk. W ten sposób Irena Sendlerowa ratowała także tożsamości tych dzieci. W 1965 r. została uznana przez Yad Vashem za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata, w 2003 r. otrzymała Order Orła Białego, jej kandydatura została też zgłoszona do Pokojowej Nagrody Nobla.
Podobne przypadki miały miejsce w innych miastach lub wsiach okupowanych ziem polskich.
Jesienią 1941 r. Niemcy zaostrzyli politykę antyżydowską. 15 października 1941 r. Hans Frank ogłosił trzecie zarządzenie o ograniczeniu miejsca pobytu w Generalnym Gubernatorstwie, w którym zapowiadał karę śmierci zarówno dla Żyda opuszczającego getto, jak i Polaka udzielającego mu jakiejkolwiek pomocy: